Bonus - Dodatkowy Rozdział

860 75 25
                                    

Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Widziałam blondynkę w bordowej obcisłej sukience. Przeczesałam włosy dłonią. Złapałam krwistoczerwoną pomadkę, którą wcześniej pomalowałam usta. Odłożyłam ją na jej standardowe miejsce. Westchnęłam. Bałam się tego spotkania. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Nie wiedziałam, co powinnam robić. Nie wiedziałam, jak zareaguje. Nie wiedziałam, jak Isaac sobie poradzi. Nie wiedziałam, czy Andy nie dostrzeże w małej swoich oczu. Tak samo lodowato niebieskich, które potrafią przejrzeć człowieka na wylot. Wciąż o nim myślałam, jednak Isaac sprawnie mi go zastępował. Był opiekuńczy, a mała wprost go uwielbiała. Teraz z resztą niedługo znowu będziemy mogli przywitać na świecie małą istotkę. Pogłaskałam się po brzuchu, gdy do sypialni wszedł mój mąż.

- Musimy wychodzić, zbieraj się skarbie - powiedział. W odpowiedzi uśmiechnęłam się i złapałam torbę. Gdy wstałam, na ustach Isaac'a pojawił się uśmiech.

- Wyglądasz pięknie - powiedział.

- Jak zawsze - prychnęłam. Przeszłam obok niego, w salonie siedziała już ubrana w różową sukienkę Rey.

- No ile można na was czekać - narzekała pięciolatka.

- Siedzisz tu raptem od minuty - zaśmiał się Isaac. Dziewczynka zmrużyła oczy, na co i ja się roześmiałam. Rey podbiegła do mnie, a następnie przyłożyła ucho do brzucha.

- Jak siostrzyczka? - zapytała.

- Kochanie to chłopiec - zaśmiałam się. Isaac pomógł założyć mi płaszcz i ubrać się małej. Wyszliśmy z domu, który od czterech lat należał do nas, po tym jak Jake zamieszkał z Meg.

Wsiadłam do samochodu. Zamknęłam oczy, kiedy mój mąż zapinał pasy Rey.
- Mamo źle się czujesz? - zapytała mała. Odwróciłam się do niej przez ramię z lekkim uśmiechem.

-Stresuję się, bo zobaczę osoby z młodych lat - powiedziałam. Gdyby znała prawdziwą przyczynę mojego zachowania...

- Wiesz Rey, zjazd Absolwentów to nie jest mała sprawa - powiedział Isaac siadając na miejsce kierowcy. Rey uśmiechnęła się i już nic nie mówiła. Była do niego taka podobna. Miała jego oczy oraz uśmiech. Modliłam się, by nie domyślił się, chociaż te tęczówki trudno pomylić. Isaac włączył radio, a ja odsunęłam siedzenie dla większej wygody.

Spojrzałam na mężczyznę, który jakby czytając mi w myślach odwzajemnił spojrzenie. Uśmiechnął się pokrzepiająco oraz uścisnął moją dłoń. Odetchnęłam głęboko i skierowałam swój wzrok na widok za oknem. Czekało nas jeszcze dobre pół godziny drogi. W lusterku zobaczyłam, że moja córka zasnęła.

Niedługo później Isaac pomagał mi wysiąść z auta. W momencie, kiedy ja się przeciągałam, a on wyjmował Rey z fotelika, na miejscu parkingowym obok nas podjechało całe czarne, nowiuteńkie porche. Wstrzymałam oddech, bo dobrze wiedziałam kto to będzie. Już po chwili zobaczyłam jak szczupłe nogi wynurzają się z siedzenia pasażera, a za nimi krótkie blond włosy i piękna twarz. Obok niej zaraz pojawił się on, jak zwykle skąpany w czerni. Było mu w tym tak dobrze. Obok mnie pojawił się Isaac wraz z Rey, która złapała mnie za rękę.

Juliet razem z Andy'm podeszli do nas. Wstrzymałam oddech, bo wspomnienia z nim zaczęły się pojawiać w mojej głowie i choć bardzo tego chciałam, one nie mogły mnie opuścić. Były moimi koszmarami, które przypominały o tym, że on nigdy już nie będzie mój.

- Libby! Jak ja się cieszę, że cię widzę. Minęło dużo czasu od naszego ostatniego spotkania! Chyba jeszcze na tej pamiętnej kolacji, po której rozstałaś się z Terrence'm - powiedziała Juliet, a mnie od razu napadły wyrzuty sumienia. Odetchnęłam głęboko i uniosłam wysoko głowę, bo przecież byłam Libby Warren*. Musiałam udawać, że nic nie czuje do jej męża, ani nie mam czego żałować.

Nasze piekło// Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now