2

1.5K 152 43
                                    

          Pomagałam właśnie Rebecce, próbując nie stresować się spotkaniem z przyrodnim bratem narzeczonego. Starałam się oddychać spokojnie, ale z tego mi opowiadał mi Terrence, mężczyzna, który miał zaraz przybyć był trudny w obyciu. 

- Stało się coś? - zapytała Rebecca. Dziś postanowiła dać wolne gospodyni i sama zadbać o kolacje. Spojrzałam na nią zdziwiona, gdy położyła mi dłoń na ramieniu.

- Stresuje się, że brat Terrence'a, może mnie nie zaakceptować - powiedziałam. Kobieta westchnęła.

- Jedyne czego Andy nie zaakceptuje to wasz związek - powiedziała Rebecca, poprawiając obruz.  
        Już otwierałam usta. Już chciałam się zapytać o co chodzi. Już chciałam zrozumieć, jednak w tamtej chwili rozległ się trzask drzwi. Terrence momentalnie znalazł się przy mnie, gdy jego ojciec poszedł do drzwi. Wdech, wydech. Słyszałam kroki. Wdech, wydech. Czułam, że coś jest nie tak. Wdech, wydech. Terrence spojrzał na mnie. Był zaniepokojony, a ja nie wiedziałam dlaczego. Wdech, wydech. W drzwiach stanęła niska blondynka, jej wzrok był przerażony. Wdech, wydech. Do pomieszczenia wszedł blondyn, którego poznałam w sklepie. Odbierało mi dech. Moje usta mimowolnie ułożyły się w uśmiech. Liczyły się tylko jego oczy. Oczy, oczy, oczy. Tak pięknie lodowate. Wyrażały głębokie zdziwienie. Jego klatka piersiowa zaczęła unosić się szybciej, a wzrok analizował każdą moją cząstkę tak jak w sklepie, jednak nie czułam się z tym źle. Gdzieś podświadomie czułam, że mogę mu zaufać. 

- Libby? - Jego głos był zachrypnięty. 

- Nie wiedziałam, że jesteś bratem Terrence'a - powiedziałam. Jak na zawołanie mój narzeczony, objął mnie w talii. Andy wprost zabijał go wzrokiem. 

- A wy skąd się znacie? - zapytała blondynka, towarzysząca blondynowi. Była zaniepokojona, a jej oczy skakały ode mnie do Andy'ego. 

- Poznaliśmy się wczoraj w Tesco - odpowiedziałam, odwracając w końcu wzrok od Andy'ego. Uśmiechnęłam się słodko do kobiety. 

- Och, naprawdę? Andy nic nie wspominał, ale cóż... Jestem Juliet - odparła blondynka. Potrząsnęłam jej wyciągniętą dłonią.

- Libby - Odparłam. Rzuciłam spojrzenie jej mężowi, który był zły. Zaciskał mocno pięści i drgał mu mięsień na policzku. Nie rozumiałam dlaczego. Napięcie było coraz większe. Myślałam, że się uduszę. 

- To może usiądziemy do kolacji? - zapytał Gareth, widząc sytuację w pomieszczeniu. 

- Z przyjemnością - zawarczał Andy. Z hukiem odsunął krzesło żonie, a później sam usiadł. W każdym jego ruchu było zdenerwowanie. Miałam przeczucie, że niedługo wybuchnie. Zupełnie inaczej zrobił Terrence, w którego ruchach, był spokój. 

Siedziałam naprzeciwko Juliet, która smutnym wzrokiem i zaciśniętymi wargami, wpatrywała się w idealnie biały talerz. Niall mówił, że idealność mnie kiedyś wkurzała. Podobno, nie mogłam znieść nawet widoku sweterków u mężczyzny. Myślę, że teraz to sprawia, że czuję się bezpiecznie. W idealnym świecie, przecież nie ma wypadków.

          Terrence usiadł obok mnie. Rzuciłam mu delikatny uśmiech, chociaż najchętniej bym się wyrzygała. Mój narzeczony odwzajemnił wykrzywienie warg, co spowodowało, że Andy z upuścił widelec. Naprawdę nie rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi i powoli miałam tego dosyć. 

- Nie najgorzej ci w tym blondzie - powiedziała Rebecca, nalewając zupę na półmiski. Andy tylko rzucił jej spojrzenie, jakby wogóle nie był zainteresowany tym co do niego się mówi. 

- To wsparcie dla przyjaciela, ale może wy mi powiecie od kiedy się spotkacie? - Biersack zwrócił się do mnie i mojego partnera.

- Jakieś trzy lata - odpowiedziałam. Starałam się uśmiechać, ale chyba mi nie wyszło. 

- Och, doprawdy? - zapytał Andy z ironią, kierując wzrok na brata. Terrence wyglądał jakby był czegoś winny, spoglądał na swój talerz w milczeniu. Andy zaśmiał się głośno. Juliet się wzdrygnęła. 

- Jak trasa Andy? - zapytał Gareth. 

- Wszystko w porządku, oprócz tego, że wszystko co robiłem było dla tej jednej jedynej osoby - powiedział z przekąsem. Bawił się od niechcenia łyżką w zupie. 

- Andy, proszę - odezwała się w końcu Juliet. W jej oczach pojawiły się łzy. 

- Dobrze wiedziałaś, za kogo wychodzisz za mąż - odparł Andy. Juliet nie wytrzymała i wyszła. Nikt się nie odzywał, ale ja nie mogłam tego tak zostawić. Nie przypominał wogóle tego miłego mężczyzny z supermarketu. 

- Nie wiem co ci zrobiłam, ja albo Terrence, ale jeżeli przeszkadza ci to, że jesteśmy razem, to nie znaczy, że masz się wyżywać na wszystkich do okoła. Nie jesteś pępkiem świata, by pokazywać jaki to wielki Pan Andy jest niezadowolony! - krzyknęłam. Z hukiem odsunęłam krzesło i wyszłam za Juliet. 

          Znalazłam ją w łazience, gdzie ocierała łzy. Podeszłam cicho do niej i pogłaskałam po plecach. Juliet spojrzała na mnie zdziwiona, a w jej oczach znów pojawiły się łzy.

- Nie płacz, to on zachował się jak dupek - powiedziałam. 

- Zawsze taki był - odparła blondynka, zachrypniętym głosem - Już od dawna straciłam dla niego głowę, ale on zawsze wybierał inne, a mnie nawet w ten sposób niezauważał. Dopiero, gdy stracił dziewczynę, na której mu zależało, wrócił do mnie, ale wiesz co jest najgorsze? On wciąż i wciąż myśli tylko o niej. 

- Przykro mi - powiedziałam. Ona się tylko zaśmiała. 

- Dba o mnie jak tylko może, ale i tak jestem dla niego tylko przyjaciółką - odpowiedziała. 

- Oddychaj - powiedziałam. Juliet zgodnie z moją radą, wyrównała oddech i już po chwili była spokojna. Było mi jej okropnie żal. Po krótkiej chwili zdecydowałyśmy o powrocie do jadalni. 

- Jak możesz z nią tutaj być?! Jak możesz ją tu przyprowadzać w sukience, którą sam jej wybierałem?! - warczenie Andy'ego roznosiło po pomieszczeniu, gdy Juliet otworzyła drzwi. Żałowałam, że to zrobiła, bo być może mogłabym się czegoś dowiedzieć. Zastanawiały mnie ostatnie słowa Biersacka "Jak możesz ją tu przyprowadzać w sukience, którą sam jej wybierałem". W sukience, którą sam jej wybierałem. Teraz byłam pewna, że Andy odgrywał jakąś rolę w moim życiu przed wypadkiem. Musiałam się tylko dowiedzieć jaką. 

- Myślę, że pora na nas - oświadczyła Juliet. Była spokojna i stanowcza. Andy skwitował to kpiącym uśmiechem, ale podniósł się. Chwilę później już ich nie było. Wiedziałam, że nie mogę zostawić tak tej sprawy.

Witam wszystkich,
Mam nadzieję, że cieszycie się z nowego rozdziału i dacie mi znać jak wam się podoba.
Tak jak w poprzedniej części, rozdział będzie dodawany raz na tydzień i będzie to Poniedziałek, tak na dobre rozpoczęcie tygodnia.
All the love xx

Nasze piekło// Andy Biersack ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora