Sto dwadzieścia siedem

37 6 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Od wizji Isabeau minęły cztery dni. Nie udało nam się wyciągnąć tego, co dziewczyna musiała zobaczyć, ale i tak wciąż miałam przed oczami bladą jak papier twarz dziewczyny oraz jej upiorne, niemal całkowicie białe oczy. Co prawda Beau wróciła do siebie już po jakiejś godzinie i to przede wszystkim dzięki opiece Allegry, ale ta dziwna, zapomniana wizja i tak nie dawała nam wszystkim spokoju. Isabeau jedynie to irytowało, dlatego ostatecznie Allegra zagoniła nas wszystkich do pomocy przy przygotowywaniu ceremonii, podczas której miała przekazać córce funkcję kapłanki. To okazało się całkiem dobrym rozwiązaniem, bo w nadmiarze zajęć nie myśleliśmy o tym, co się wydarzyło i chyba właśnie taki był cel kapłanki.

Esme bez trudu odnalazła się w bardziej kreatywnej części, która polegała przede wszystkim na przygotowywaniu świątyni. Widać było, że zachwyca ją możliwość komponowania kwiatowych motywów i podejmowania pozornie błahych decyzji, którymi była chociażby odpowiednia kolorystyka. Allegra słuchała jej pomysłów z uwagą, od czasu do czasu wtrącając swoje trzy grosze albo objaśniając wampirzycy niektóre tradycje, żeby ją zainspirować. Obserwując je, trochę żałowałam, że nie ma z nami Alice, bo z taką pomocą, moja przybrana ciotka stworzyłaby prawdziwe cuda.

Najbardziej zdziwiłam się, kiedy Isabeau wprost powiedziała mi, że ma dla mnie propozycję nie do odrzucenia. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało jej się mnie przekonać, ale ostatecznie i tak jej uległam, zgadzając się... śpiewać. Ja i Layla miałyśmy urozmaicić ceremonię śpiewem, przy akompaniamencie Edwarda. Może mojemu ojcu to nie przeszkadzało, bo gra na pianinie była czymś od czego ciężko było go oderwać, ale pieśni, które podsunęła nam Beau były trudne, chociaż niezwykle piękne. Nie wyobrażałam sobie, jak miałabym wyciągnąć cześć z wysokich dźwięków, ale Isabeau jedynie wywracała oczami, kiedy słyszała moje narzekania.

– Nessie, kogo ty próbujesz oszukać? – zapytała za którymś razem, rzucając mi rozbawiona spojrzenie. – Malujesz, a Gabriel mówi, że dobrze śpiewasz i tańczysz. Co prawda nie rozumiem, dlaczego zwykle wtedy, kiedy nikt nie patrzy, ale tu już jest najmniej istotne.

Cała spąsowiałam w odpowiedzi na te słowa, bo nie miałam pojęcia, że Gabrielowi zdarzało się widzieć mnie w ukrytym pokoju na poddaszu. Jasne, uwielbiałam tańczyć, śpiewać – a już nade wszystko uwielbiałam malować – ale niekoniecznie przepadałam, kiedy ktoś mnie wtedy obserwował. Gabriel na pewno nie miał tego zrozumieć, ale prawda była taka, że sama siebie nie zawsze rozumiałam, niezależnie jednak od przyczyny, perspektywa publicznego występu jakoś niespecjalnie mi się uśmiechała.

W dniu ceremonii, na jakaś godzinę przed wyjściem, byłam w miarę spokojna, ale i tak nie czułam się jakoś specjalnie pewnie. Rady Allegry faktycznie pomogły i ręka już tak bardzo mnie nie bolała – Carlisle zapewniał mnie, że rana ładnie się goi – ale i tak zmuszona byłam jeszcze nosić opatrunek, dlatego Allegra znalazła dla mnie ładną, długą suknię z rękawami, które kończyły się trochę powyżej łokcie. Ciemna zieleń idealnie komponowała się z moimi włosami, w gorszym oświetleniu przechodząc w głęboką czerń, co dawało całkiem ciekawy efekt, tym bardziej, że Pavarotti jak zwykle mieli manipulować otoczeniem, żeby ceremonia wydała się bardziej mistyczna. Cieszyłam się z tego, że na dworze było ciemno, bo dzięki temu – chociaż wiedziałam, że nieśmiertelnym brak światła nie przeszkadzał, wręcz wyostrzając ich zmysły – miało być mi łatwiej wyobrazić sobie, że jestem sama. Przynajmniej miałam nadzieję, że nie zrobię z siebie idiotki.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Where stories live. Discover now