Dziewięćdziesiąt jeden

37 6 0
                                    

Layla

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Layla

Milczenie zwykle było uciążliwe, ale tym razem było w tym coś dobrego. Layli odpowiadała cisza, tym bardziej, kiedy alternatywą rozmowy była praca. Dzięki temu nie musiała myśleć i była za to wdzięczna, bo nie była pewna, czego mogłaby się po samej sobie spodziewać.

Rufus wydawał się czytać jej w myślach, jakby w ogóle to było możliwe. Swoją drogą, Gabriel pewnie jak zwykle posłałby jej rozdrażnione spojrzenie, jak zwykle kiedy ktokolwiek używał przy nim zwrotu „czytanie w myślach". Jej zdaniem coś w tym było, bo umysł w istocie był czymś zdecydowanie bardziej skomplikowanym od książki, ale nie była aż tak czuła na słowa. Ważniejszy był sam fakt tego, że Rufus naprawdę dobrze ją znał i podświadomie dostosowywał się do tego, czego mogłaby oczekiwać.

Mimowolnie wspomniała moment, kiedy wyznała mu wszystko, co wiązało się z przeszłością i jej ojcem. Teraz czuła się zawstydzona tym, że to przy nim pozwoliła sobie na słabość, nawet jeśli teraz czuła się zdecydowanie lepiej. Przytulał ją, kiedy szlochała i czekał aż się uspokoi, na całe szczęście nie strzępiąc sobie języka na bezsensowne pocieszenia i jakiekolwiek komentarze. Po prostu był i to jej wystarczyło, bo Layla miała dość bezsensownych, nie skutkujących niczym słów, które zwykle w takiej sytuacji słyszała. Rufus to rozumiał, co ją zaskoczyło, bo wciąż nie mogła przywyknąć do momentów jego delikatności, po wszystkim zaś czuła się nie tylko wyczerpana, ale zła na siebie za to, że pozwoliła mu oglądać siebie w takim stanie. Okazywania słabości przy nim wydawało się czymś złym, chociaż w żaden sposób nie dał jej odczuć, że przez to traktuje ją jakoś inaczej.

Pokręciła głowa i obróciła w palcach srebrzystą fiolkę – tą, którą mogła włożyć do broni, którą dał jej Rufus. Nie mogła uwierzyć, że stracili tak wiele czasu, ale teraz nie miało to już żadnego znaczenia i zdawała dobie z tego sprawę. Najważniejsze było to, że Rufusowi udało się odtworzyć próbne remedium, które w gniewie zniszczyła, chociaż wciąż miała wątpliwości do tego, czy powinni stosować to na kimkolwiek, a tym bardziej na nim. Rufus przyznał, że sam nie na pojęcia, jak i czy w ogóle jest w stanie zadziałać, ale postanowiła mu zaufać, tym bardziej, że nie mieli czasu i pomysłów na cokolwiek innego.

– Tym razem to weźmiesz, czy dalej będziesz się narażać – usłyszała. Z westchnieniem popatrzyła na broń i wzruszyła ramionami. – Oni zabijają bez wahania, Laylo. Weź to pod uwagę i...

– Z tym, że jeśli masz rację, prócz wampirów mogą się pojawić tacy jak ty, ja czy Isabeau. To też biorę pod uwagę – przypomniała mu.

Zmrużył oczy, ale w żaden sposób nie skomentował tego, że znowu weszła mu w słowo i podważała jego słowa. Wyglądał raczej tak, jakby jej zachowanie jedynie go bawiło.

– Chyba już ci lepiej – stwierdził obojętnie, ale i tak drgnęła na wspomnienie wcześniejszych łez i wyznań. Udał, że tego nie widzi, ale jednocześnie niby to przypadkiem musnął palcami jej dłoń, zostawiając za sobą mrowienie i przyjemne ciepło, którym teraz pulsowała jej skóra w tamtym miejscu. Dotyk Rufusa działał na nią niczym ogień na benzynę i była tego świadoma. – Wiem o tym. Ale wiem też, że nawet gdybym to ja cię zaatakował, powinnaś się bronić... Ale ty tego nie zrobisz, prawda?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Where stories live. Discover now