Osiemdziesiąt jeden

38 6 0
                                    

Layla

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Layla

Kiedy dookoła zapanował chaos, Layla całkiem straciła kontrolę nad sytuacją. Widziała tylko pył i dym, a kiedy instynktownie usłuchała dobiegającego znikąd głosu brata, nie miała pojęcia, gdzie tak naprawdę powinna biec. Ruszyła do przodu, rzucając się przed siebie na oślep i mając świadomość tego, że to tak naprawdę najgorsza decyzja z tych, które mogła podjąć. Słyszała głosy i wiedziała, że dookoła panuje zamieszanie; widziała również kotłujące się w powoli opadającym pyle postaci i nie miała wątpliwości, że w tym właśnie momencie prowadząca nieśmiertelnym Marie poprowadziła wampiry do ataku, zachowując się równie instynktownie, co wszyscy inni. Trzeba było biec, póki jeszcze bałagan wywołany zawaleniem się budynku miał jakikolwiek sens, ale to wcale nie było takie łatwe, kiedy nie można było niczego zobaczyć, a pył raz po raz wpadał jej w oczy, tym bardziej ograniczając pole manewru.

Layla biegła, w pełni zdając się na instynkt, wiedziała jednak, że to więcej niż ryzykowne posunięcie. Oczywiści jeszcze gorszą alternatywą było stanie w miejscu, kiedy jednak ruszyła przed siebie, zacznę zastanawiać się nad tym, co zrobi, jeśli przypadkiem na kogoś wpadnie. Instynkt podpowiadał jej, że wtedy najodpowiedniejszy będzie atak, ale nawet jeśli panowanie nad ogniem sprawiało, że miała szanse wygrać w każdym starciu, przecież nie mogła sobie na to pozwolić. Nie mogła ocenić, kogo tak naprawdę widzi – swoich sojuszników, czy wrogów – poza tym atak płomieni w samym centrum miasta mógł skończyć się kolejnym pożarem, a na to pod żadnym pozorem nie mogła sobie pozwolić. Już zbyt wielkie szkody spowodowały płomienie, kiedy miasto stanęło w ogniu trzy miesiące wcześniej; Miasto Nocy ledwo wtedy wróciło do dawnej świetności i Layla nie zamierzała raz jeszcze przez to przechodzić.

Nie miała pojęcia, gdzie biegnie. Próbowała ocenić, gdzie wcześniej widziała uliczkę i to w tamtym kierunku się kierowała, ale zdawała sobie sprawę z tego, że równie dobrze mogła się pomylić. Najważniejsze było wyłącznie to, żeby być w ruchu i nie pozwalać sobie na błędy. Jak długo biegła, miała szanse, nawet jeśli nowonarodzeni mieli w sobie dość siły, żeby poruszać się z równie niesamowitą prędkością, a może nawet się z nią zrównać. Wiedziała, że są do tego zdolni i psychicznie przygotowywała się na to, że nagle przed oczami dostrzeże iskrzące się w mroku tęczówki albo bez ostrzeżenia lodowate ramiona zacisnął się wokół jej klatki piersiowej, zamykając ją w zabójczym uścisku. Ta myśl sprawiała, że jej mięśnie napinały się do granic możliwości, a serce biło szybciej, jednocześnie jednak była w stanie biec jeszcze szybciej, a to był dobre. Biec, biec jak najdalej – to był sposób na przeżycie i była tego boleśnie świadoma.

Coś poruszyło się po jej lewej stronie, dlatego machinalnie skierowała się w przeciwnym kierunku. Niestety, ktokolwiek to był, musiał ją zauważyć, bo ruszył tuż za nią. Layla spróbowała przyspieszyć, ale wątpiła, żeby miało to jakikolwiek skutek, bo nieznajomy wciąż był niepokojąco blisko niej i niebezpiecznie zmniejszał dzielącą ich odległość. Nie miała być w stanie mu uciec i to nagle stało się oczywiste, zupełnie jakby podświadomie wiedziała już od samego początku, kiedy w ogóle zorientowała się, że ktokolwiek za nią biegnie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Where stories live. Discover now