Sześćdziesiąt trzy

31 6 0
                                    

Layla

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.

Layla

Layla miała wrażenie, że ktoś uderzył ją czymś ciężkim w głowę, a potem jeszcze – dla lepszego efektu – kopnął do tego wszystkiego w żołądek. Miała złe przeczucia, poza tym wciąż nie docierało do niej to, co chwilę wcześniej powiedział Carlisle.

– Nie rozumiem – odezwała się, nareszcie będą w stanie sklecić jakiekolwiek sensowne zdanie. – Co takie Rufus ci powiedział? Mam przez to rozumieć, że on... – zaczęła, jednak reszta wypowiedzi nie była w stanie przejść jej przez gardło.

– Wszystko w porządku? – Carlisle spojrzał na nią z niepokojem. – Rozumiem, że się nie pokłóciliście. Ale dlaczego w takim razie miałby mnie okłamywać?

Miała mu ochotę odpowiedzieć, że w przypadku Rufusa zawsze miał znaleźć się jakiś sensowny w jego mniemaniu powód, ale powstrzymała się. Wciąż zresztą istotniejsze było to, że wszystko kolejny raz sypało się na jej oczach.

– W tym wypadku chyba lepiej zastanowić się, czy z nim jest wszystko w porządku – poprawiła go spiętym tonem. – Rufus bywa dziwny, poza tym oboje wiemy, że czasami wszystko mu się plącze. Może się pomylił albo...

– Sądzę, że jak najbardziej powiedziałem wtedy wszystko, co zamierzałem. Do tej pory zdania nie zmieniłem, dlatego możesz się przestać martwić moim zdrowiem psychicznym, moja droga – wtrącił nowy głos, całkowicie ją przy tym zaskakując.

Rufus stał tuż za nią, w niewielkim oddaleniu. Obserwował ją i Carlisle'a, niedbale opierając się przy tym o ścianę. Jego oczy błyszczały niepokojącym blaskiem, który jednak nie miał nic wspólnego z czerwonymi domieszkami, które się czasami pojawiały, kiedy tracił nad sobą kontrolę, ale i tak sprawiał wrażenie niebezpiecznego. Wszystko w nim aż krzyczało, że nie jest przyjaźnie nastawiony i Layla z całą mocą zrozumiała, że jego wrogość skierowana jest właśnie przeciwko niej.

– Nie rozumiem. – Spojrzała mu w oczy, ale wtedy szybko odwrócił wzrok. – O co ci znowu chodzi? Prosiłeś żebym przyszła, więc jestem, a jednak powiedziałeś Carlisle'owi, że ja...

– Trochę skłamałem – przyznał, bez wahania wchodząc jej w słowo – ale to i tak sprowadza się do jednego. A prawda jest taka, że długo nad wszystkim myślałem i doszedłem do wniosku, że nie musisz się już wysilać – stwierdził, spokojnym krokiem kierując się w głąb laboratorium; prawie nie było słuchać tego, że w ogóle się poruszył.

Obserwowała go, całkowicie oniemiała, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie chociażby słowa. Przez kilka sekund panowała niemal idealna cisza, zakłócona jedynie ich przyśpieszonymi oddechami i biciem serc, po chwili jednak Rufus odezwał się ponownie:

– To chyba jest ci nawet na rękę, bo i tak nie byłaś zachwycona tym, czego od ciebie wymagałem. Oczywiście przyznaję, że włożyłem trochę pracy, żeby cię czegoś sensownego nauczyć, ale to nie zmienia faktu, że...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Onde histórias criam vida. Descubra agora