Sto jeden

35 6 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Jako pierwsze wróciło czucie, a ja od razu zorientowałam się, że leżę na czymś miękkim i że jest mi ciepło. Zatrzepotałam powiekami i natychmiast rozejrzałam się dookoła, przynajmniej w miarę możliwości, bo wciąż nie ufałam sobie wystarczająco, żeby próbować wstać. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby obraz wyostrzył się na tyle, bym rozpoznała znajome białe ściany sypialni oraz miękką pościel, która znajdowała się w sypialni mojej i Gabriela.

Przymknęłam oczy, bo chociaż zasłony były pozaciągane, jasne światło poranka i tak wlewało się do pokoju. Usłyszałam ciche westchnięcie, a potem ciepłe palce przesunęły się po moim policzku, muskając usta i delikatnie zakreślając ich kształt. I bez głębszego namysłu wiedziałam, że to Gabriel, przez co nie powstrzymałam się od lekkiego uśmiechu.

– Co się stało? – zapytałam cicho, chociaż odpowiedź była oczywista: zemdlałam. – Chociaż nie, to akurat wiem... Lepiej powiedz mi, jak długo przy mnie siedzisz – zaproponowałam, nie mogąc odmówić sobie przyjemności otworzenia oczu i spojrzenia na idealną twarz mojego męża.

– Jeśli mam być szczery, to niezbyt długo. – Gabriel uśmiechnął się i nachylił, żeby musnąć wargami moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, a ten – oczywiście! – jak zwykle okazał się zdecydowanie zbyt krótki. – Byłaś zmęczona i ja też, więc od razu zabrałem się do domu. Obudziłem się może z kwadrans temu, więc nie musisz mieć do siebie pretensji – zapewnił, a ja wywróciłam oczami.

– Wcale nie mam do siebie pretensji – powiedziałam, chociaż Gabriel oczywiście miał rację. Nie byłabym zadowolona, gdyby powiedział mi, że zarwał kolejnych kilka godzin, jedynie dlatego, że straciłam przyjemność. – Gabrielu, co się stało? – powtórzyłam pytanie, odrobinę rozdrażniona; nie lubiłam sytuacji, kiedy cześć moich wspomnień stanowiła zamazane obrazy albo kiedy w ogóle nie pamiętałam, co działo się ze mną w przeciągu kilku godzin,

Gabriel spojrzał na mnie czule i wyprostował się, żeby móc wstać. Spojrzałam na niego niespokojnie, bo nie chciałam, żeby wychodził bez wyjaśnienia, szybko jednak przekonałam się, że chłopak nigdy się nie wybiera, a jedynie podniósł się, żeby móc dostać się do stojącego na stoliku nocnym, zdobionego pucharu. Zawsze bawiła mnie słabość ukochanego do tak wyszukanych naczyń, ale postanowiłam tego nie komentować, w zamian starając się bez jego pomocy podnieść. O dziwo wyszło mi to całkiem dobrze, co nawet mnie ucieszyło, bo nie zamierzałam reszt dnia spędzić w łóżku.

– Raczej nic ci nie jest – zapewnił spokojnie, uważnie mnie obserwując. – Poniekąd to wina Theo albo raczej mojej siostry. Przecież to oczywiste, że cała ta akcja z krwią i to tuż przed walką, była idiotycznym pomysłem – przypomniał, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać. Przynajmniej nie powiedział „A nie mówiłem?", chociaż jego wywód mniej więcej do tego się sprowadzał.

– Zrobiłam to dla ciebie – przypomniałam cierpliwie, ujmując naczynie, kiedy mi je podał. Spojrzałam na zawartość i uniosłam brwi, bo chociaż płyn był przeźroczysty, egzotyczny zapach wykluczał, żeby to była zwykła woda. – Co to?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Where stories live. Discover now