Cztery

49 10 0
                                    

Renesmee

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.

Renesmee

Gabriel nie wahał się długo. Prawie natychmiast chwycił mnie za rękę i szarpnięciem postawił do pionu, zanim oboje pędem ruszyliśmy w las. Teraz dla odmiany panowała nieprzenikniona wręcz cisza, ale czułam wibrującą w powietrzu moc i wiedziałam, że ukochany telepatycznie przeczesuje okolicę, żeby znaleźć ewentualne zagrożenie. Chciałam mu pomóc, ale nie rozumiałam jeszcze działania sondujących myśli, dlatego mogłam co najwyżej starać się dotrzymać mu kroku i psychicznie przygotować się na to, co nas czekało.

Czarna sukienka w znacznym stopniu ograniczała moje ruchy, utrudniając poruszanie. Kiedy omal nie potknęłam się o wystający korzeń, zdenerwowana rozerwałam spódnicę prawie po sam pas, tworząc tym samym mniej pociągającą, ale bardziej praktyczną wersję kreacji. Gabriel jedynie skinął mi głową i przyśpieszył, tym razem jednak dorównanie mu kroku nie stanowiło dla mnie problemu. Byłam najszybsza w rodzinie, poza tym biegałam nawet szybciej niż sam Gabriel, chociaż chłopak był dla mnie godnym przeciwnikiem w tej kwestii. Teraz zresztą moja szybkość nie miała się na co przydać, skoro nie miałam pojęcia, gdzie powinnam biec, dlatego przez cały czas trzymałam się u boku ukochanego.

Nie jestem pewna, jak daleko od polany z oczkiem wodnym odbiegliśmy, zanim doszedł nas cichy jęk i coś jakby gniewne warknięcie. Nie potrzebowałam naglącego szarpnięcia Gabriela, żeby wiedzieć, gdzie powinniśmy się skierować; cokolwiek się działo, byliśmy bliscy źródła kłopotów.

– Kristin? Kristin, w tej chwili przestań! – doszedł nas znajomy, zagniewany głos. Gdzieś w oddali mignęły rude włosy, kiedy Dylan z zawrotną prędkością kogoś zaatakował.

Kolejne warknięcie, a potem w końcu mogłam zobaczyć, co takiego się dzieje. Scena, której byliśmy świadkiem, była co najmniej dziwna i potrzebowałam dłuższej chwili, żeby w pełni przyjąć ją do świadomości. Dylan trzymał Kristin w żelaznych uścisku, podczas kiedy dziewczyna szarpała się w nim, drapała i warczała, starając mu się wyrwać. Kilka razy widziałam Kristin i wiedziałam, że z natury jest porywcza, tym razem jednak zupełnie nie przypominała siebie. Jej oczy błyszczały dziko, poza tym dostrzegłam znajome już czerwone błyski, wyraz twarzy zaś miał w sobie coś tak potwornego, że aż przeszły mnie ciarki. Być może miało to związek ze stróżką krwi, którą dostrzegłam w kąciku jej ust, ale Kristin wydawała się szalona.

– Cholera! – wyrwało się Gabrielowi. Jego głos otrzeźwił mnie na tyle, żebym zdołała odwrócić wzrok od Dylana i Kristin, i rozejrzeć się dookoła. Dopiero wtedy zrozumiałam co tak poruszyło chłopaka i odruchowo aż w popłochu cofnęłam się o krok, omal nie potykając się o własne nogi.

Chyba dawni nie widziałam aż tak wielkiej ilości krwi. Można było wręcz powiedzieć, że ziemia nią spływała, co momentalnie skojarzyło mi się z walką sprzed kilku miesięcy. Było ciemno, więc nie widziałam zbyt dobrze, ale byłam w stanie dostrzec ciemne plamy, które w słabym świetle księżyca, które przedzierało się przez baldachim liści nad naszymi głowami, wydawały się czarne. Uderzył mnie słodki zapach osoki, pomieszany z odorem śmierci. Chociaż bałam się rozglądać dalej, nie chcąc zobaczyć czegoś bardziej przerażającego, mój wzrok właściwie samoistnie przesunął się po ziemi, śledząc krwawe ślady, aż do samego ich źródła, które...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Onde histórias criam vida. Descubra agora