Od śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...
Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.
Renesmee
Gabriel nie wahał się długo. Prawie natychmiast chwycił mnie za rękę i szarpnięciem postawił do pionu, zanim oboje pędem ruszyliśmy w las. Teraz dla odmiany panowała nieprzenikniona wręcz cisza, ale czułam wibrującą w powietrzu moc i wiedziałam, że ukochany telepatycznie przeczesuje okolicę, żeby znaleźć ewentualne zagrożenie. Chciałam mu pomóc, ale nie rozumiałam jeszcze działania sondujących myśli, dlatego mogłam co najwyżej starać się dotrzymać mu kroku i psychicznie przygotować się na to, co nas czekało.
Czarna sukienka w znacznym stopniu ograniczała moje ruchy, utrudniając poruszanie. Kiedy omal nie potknęłam się o wystający korzeń, zdenerwowana rozerwałam spódnicę prawie po sam pas, tworząc tym samym mniej pociągającą, ale bardziej praktyczną wersję kreacji. Gabriel jedynie skinął mi głową i przyśpieszył, tym razem jednak dorównanie mu kroku nie stanowiło dla mnie problemu. Byłam najszybsza w rodzinie, poza tym biegałam nawet szybciej niż sam Gabriel, chociaż chłopak był dla mnie godnym przeciwnikiem w tej kwestii. Teraz zresztą moja szybkość nie miała się na co przydać, skoro nie miałam pojęcia, gdzie powinnam biec, dlatego przez cały czas trzymałam się u boku ukochanego.
Nie jestem pewna, jak daleko od polany z oczkiem wodnym odbiegliśmy, zanim doszedł nas cichy jęk i coś jakby gniewne warknięcie. Nie potrzebowałam naglącego szarpnięcia Gabriela, żeby wiedzieć, gdzie powinniśmy się skierować; cokolwiek się działo, byliśmy bliscy źródła kłopotów.
– Kristin? Kristin, w tej chwili przestań! – doszedł nas znajomy, zagniewany głos. Gdzieś w oddali mignęły rude włosy, kiedy Dylan z zawrotną prędkością kogoś zaatakował.
Kolejne warknięcie, a potem w końcu mogłam zobaczyć, co takiego się dzieje. Scena, której byliśmy świadkiem, była co najmniej dziwna i potrzebowałam dłuższej chwili, żeby w pełni przyjąć ją do świadomości. Dylan trzymał Kristin w żelaznych uścisku, podczas kiedy dziewczyna szarpała się w nim, drapała i warczała, starając mu się wyrwać. Kilka razy widziałam Kristin i wiedziałam, że z natury jest porywcza, tym razem jednak zupełnie nie przypominała siebie. Jej oczy błyszczały dziko, poza tym dostrzegłam znajome już czerwone błyski, wyraz twarzy zaś miał w sobie coś tak potwornego, że aż przeszły mnie ciarki. Być może miało to związek ze stróżką krwi, którą dostrzegłam w kąciku jej ust, ale Kristin wydawała się szalona.
– Cholera! – wyrwało się Gabrielowi. Jego głos otrzeźwił mnie na tyle, żebym zdołała odwrócić wzrok od Dylana i Kristin, i rozejrzeć się dookoła. Dopiero wtedy zrozumiałam co tak poruszyło chłopaka i odruchowo aż w popłochu cofnęłam się o krok, omal nie potykając się o własne nogi.
Chyba dawni nie widziałam aż tak wielkiej ilości krwi. Można było wręcz powiedzieć, że ziemia nią spływała, co momentalnie skojarzyło mi się z walką sprzed kilku miesięcy. Było ciemno, więc nie widziałam zbyt dobrze, ale byłam w stanie dostrzec ciemne plamy, które w słabym świetle księżyca, które przedzierało się przez baldachim liści nad naszymi głowami, wydawały się czarne. Uderzył mnie słodki zapach osoki, pomieszany z odorem śmierci. Chociaż bałam się rozglądać dalej, nie chcąc zobaczyć czegoś bardziej przerażającego, mój wzrok właściwie samoistnie przesunął się po ziemi, śledząc krwawe ślady, aż do samego ich źródła, które...