Rozdział 4 "Wielki dzień"

263 25 0
                                    

*2 dni później*

2 dni minęły mi na treningach i ogarnianiu mieszkania. Starałam się dużo biegać, ale też odwiedzać Bauhenka. Zwykle musiałam odczekać aż reprezentacja Słowenii skończy trening.
To było irytujące...

Ale jestem w Planicy... Na mistrzostwach Słowenii na skoczni mamuciej.

Nigdy nie skakałam na takiej wielkiej skoczni, więc nie wiem jak mi pójdzie... Ale mam nadzieje, że te loty będą dalekie.

Wczoraj przyjechałam do Planicy. W hotelu przy skoczni udało mi się zarezerwować ostatnie miejsce.

Ale przynajmniej przyjechałam dzień wcześniej i mogłam się w miarę wyspać. 
A nie tak jak inni po prostu kiedy nocą wstawałam sobie do łazienki. Było słychać śmiechy na korytarzu i jak ktoś ciągnie narty na podłodze.
Ta... A potem będzie na skoczni, że się nie wyspał i poleciał tylko 100 metrów... 100 metrów... KURWA na mamuciej skoczni!

Dobra Ana... KURWA Anze!... Dasz radę to twój wielki dzień...
Wyszłam ze swojego pokoju o 7 rano cały hotel praktycznie jeszcze spał.

Śniadanie w restauracji na dole było o 7.30, więc miałam czas. Mogłam iść na siłownie, która znajdowała się na dole (ta hotel był wypasiony jak mało który), ale nie zbytnio chciało mi się wyciskać sztangę na siłowni przed samymi mistrzostwami.

Na korytarzu było wyjście na wspólny balkon. Ja postanowiłam, że wyjdę i zobaczę jaka jest pogoda.

Wyszłam na balkon było.... Cholernie ciepło! Był ranek a na termometrze było 25 stopni. Całe szczęście wiał wiatr... Ale my do południa się tutaj poparzymy!

Dobra... Ale co ja mam do powiedzenia sama się na to pisałam...
Powiem jednak, że wiatr jest przyjemny. Stałam na tarasie i wpatrywałam się w mamuta stojącego niedaleko hotelu.

Dzisiaj wam pokaże kto jest mistrzem....
Usłyszałam jak ktoś wchodzi na taras. Lecz nie odwracałam się patrzyłam dalej przed siebie.

Ktoś stanął obok mnie i zaczął się mi przyglądać... Nie powiem to było denerwujące.... Odwróciłam wzrok w stronę osoby.
I ten moment kiedy morda ci coś mówi, ale ty nie wiesz co... Pewnie jakiś Słoweński skoczek... Ostatnio ich pełno... Ta pełno, bo jesteś na mistrzostwach Słowenii "geniuszu"!

- Hej!- uśmiechnął się chłopak kiedy nasze spojrzenia się spotkały

- Hej... Znamy się?
- Nie... Dlatego się witam.

- Aha... No to Anze Novak.- podałam rękę
- Timi Zajc.- no to już wiadomo

- Tak myślałem, że skądś ciebie kojarzę.

- No wkrótce  jeszcze niedawno mistrz świata juniorów.- chłopak podrapał się niepewnie po karku- Pierwszy raz cie tu widzę jesteś nowy?!

- Raczej...
- A do jakiego klubu należysz?

- Tak właściwie do żadnego...- chłopak zrobił wielkie oczy na moje słowa

- Żadnego?!

- No... tak.
- Aha... Spoko.

Chłopak sobie poszedł... Co go tak zdziwiło?!

Spojrzałam na zegarek 7.25.

Dobra śniadanie już powinno być. 
Zeszłam na dół na śniadanie. Gdzie ludzie dopiero się schodzili.

Podeszłam sobie do szweckiego stołu i zaczęłam sobie ładować jedzenie na talerz. Na koniec wyszło, że miałam na talerzu 5 wielkich kanapek i szklankę pełną czarnej kawy.

Usiadłam sobie sama i zaczęłam delektować się kawą z mlekiem i kanapkami.
Patrzyłam na schodzących się ludzi. Których część była niewyspana. Co oni robili przez całą noc?!
Gdyby był tu mój wuj... Cieszył by się jak dziecko, że jego bratanica w końcu bierze udział w mistrzostwach Słowenii... On jako jedyny nie uważał mojej pasji za kolejny wymysł i stratę czasu.

Dokończyłam jedzenie i wyszłam ze stołówki.

Zanim wzięłam swój strój poszłam odebrać numer startowy i ogarnąć czas tego wszystkiego.

Pełna energii pobiegłam odebrać numer. Jak się okazało na miejscu byłam pierwszą osobą, która przyszła odebrać numer. O 9.30 miała się zacząć seria treningowa. A mój numer pokazywał, że jestem tu z przypadku, bo mój numer startowy wynosił 1. Oznaczało to, że będę to zaczynać ja.
Miałam jeszcze 2 godziny, więc mogłam pobiegać. 

Wkroczyłam jeszcze do hotelu po telefon i słuchawki i już biegałam. 
Na prawdę było gorąco...

Planica była otoczona drzewami, więc mogłam pobiegać trochę po lesie. Przynajmniej tam nie było tak gorąco. Można było powiedzieć, że było w miarę przyjemnie. No właśnie było...

Biegałam już 30 minut i miałam zamiar już wracać.

I tak biegnę a tu zza zakrętu Prevc... Nie zdążyłam wyhamować i się zderzyliśmy przez co poleciałam na ziemie.

- Peter!- wysyczałam przez zęby

- Przepraszam... Nie zauważyłem cię!- Prevc podniósł się i podał mi rękę- Chyba nic ci nie zrobiłem?

- Nie... Masz szczęście, że mam dobry humor, bo wylądowałbyś w krzakach obok.

- Ja zawsze mam szczęście. Po za tym z jakim numerem dziś skaczesz, bo ja z 50.

- 1.

- Na serio?

- Ta...- skierowaliśmy się biegiem w stronę hotelu- Tak ogólnie to mam pytanie. Znasz Timiego Zajca?

- Tak... a o co chodzi?

- Chodzi o to, że dzisiaj fajnie sobie z nim rozmawiałem a on wyleciał od razu kiedy powiedziałem, że nie mam żadnego klubu.

- Ah... To dlatego, że dużo skoczków nie lubi się zadawać ze słabymi... Timi kiedy zaczynał nie był taki, ale no zaraził się takim zachowaniem od Domena.... Ale spoko a niego chłopak. Jak go poznasz to zobaczysz.

- Mam nadzieje, że masz rację

Koniec 4 rozdziału





A jak skoczę?/ Peter Prevcحيث تعيش القصص. اكتشف الآن