Nie oczekiwał, że plan się powiedzie. Przeciwnie – od razu przygotował się na porażkę. Musiał jednak przynajmniej spróbować wprowadzić go w życie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zmotywowany. Może to Adam działał na niego w ten sposób? Jak to możliwe, że ktoś do tego stopnia wycofany z życia działał na kogokolwiek inspirująco?
Plan był bardzo prosty: Col zamierzał spotkać się z twórcą Adama i wjechać mu na ambicję. Ktoś, kto stworzył tak zaawansowanego androida musiał cierpieć na przerost ego. Fakt, że jego arcydzieło zostało oskarżone o posiadanie poważnych wad oprogramowania, które mogą zagrażać ludzkości, na pewno mu się nie spodobał. Możliwe, że jeśli Col przekona go, że z Adamem jest wszystko w porządku, to zmusi tym samym sędziego do bezpośredniego przesłuchania androida.
Rozsiadł się wygodniej i dyskretnie rozejrzał po sali. Jeśli jego gość zamierzał w ogóle przyjść, to mógłby się pospieszyć. Miał już pół godziny spóźnienia, a Col nie mógł w nieskończoność zbywać kelnera. Nienawidził takich drogich lokali. Przepych był przytłaczający, a spojrzenia ludzi, do których życie uśmiechało się szerzej niż do niego, zawsze doprowadzały go do szewskiej pasji. Mógł przynajmniej zabrać ze sobą Adama. AI zapewne czułby się swobodnie w takich warunkach, bo przecież niewiele odbiegały od jego dawnego życia. Chociaż z drugiej strony właśnie tamto życie skłoniło go do morderstwa.
– Pan Neiboth? – zapytał niepozorny człowieczek, podchodząc do stolika Cola. Był średniego wzrostu, ale tak chudy, że zdawał się niknąć w oczach. Na długim i wąskim nosie osadzone były okulary złożone z kilku okrągłych szkieł, przesuwających się względem siebie co kilka chwil. Połyskliwy niebieski frak jedynie dopełniał obrazu, upodabniając go bardziej do przerośniętej ważki niż do człowieka.
– Tak, to ja – odparł Col i zerwał się na równe nogi, aby podać dłoń swojemu gościowi.
– Eurem Mathiell, bardzo mi miło – przedstawił się człowiek-ważka i zajął miejsce naprzeciwko Cola. – Czy moglibyśmy pominąć zbędne uprzejmości i owijanie w bawełnę? Takie omijanie tematu jest bardzo męczące, tym bardziej, że chodzi o jedno z moich największych osiągnięć.
Colian nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który targnął jego wargami.
– Co chciałby pan wiedzieć, panie Mathiell? – zapytał.
– Jaki on właściwie jest?
– Bardzo silny i zadziwiająco cyniczny – odparł Col uśmiechając się jeszcze szerzej. – Zaczynam żałować, że go tu nie przyprowadziłem, bo bardzo trudno jest opisać wrażenie, jakie robi na człowieku.
– A więc da się zauważyć różnicę między nim, a zwykłym człowiekiem? – Eurem zdawał się bardzo rozczarowany. Widocznie jego największym marzeniem było zatarcie tej granicy. Jak Col miał mu powiedzieć, że poniósł porażkę tylko dlatego, iż odniósł sukces?
– To nie do końca tak – Neiboth zaprzeczył ostrożnie. – Gdybym nie wiedział, że jest androidem, zapewne bardzo długo zastanawiałbym się, co mi się w nim nie zgadza. Różnice są bardzo subtelne, ale można je wychwycić.
– Na przykład?
– Cały czas mam wrażenie, że próbuje oszczędzać energię.
Mathiell zaśmiał się pod nosem.
– W więzieniu pewnie nieczęsto pozwalają mu się naładować. – Jego wesołość szybko przeminęła ustępując miejsca rozgoryczeniu. Spojrzał Colianowi prosto w oczy i zapytał nieśmiało: – Czy naprawdę uważa pan, że jego zachowanie nie było podyktowane wadami systemu operacyjnego?
– Tak.
– Co za pewność! – zawołał z żalem.
– Pan jej nie ma? – zdziwił się Col.
YOU ARE READING
Grzech Pierworodny
Science FictionDzień, w którym dagońscy mechanicy stworzyli pierwszy prototyp robota obdarzonego sztuczną inteligencją, uważano za nową erę w dziejach całego wszechświata. Wszyscy patrzyli z nadzieją w tę zaawansowaną technologicznie przyszłość, która niosła ze so...