Dzień, w którym dagońscy mechanicy stworzyli pierwszy prototyp robota obdarzonego sztuczną inteligencją, uważano za nową erę w dziejach całego wszechświata. Wszyscy patrzyli z nadzieją w tę zaawansowaną technologicznie przyszłość, która niosła ze sobą rozwiązania tysięcy problemów dnia codziennego. W końcu kto nie marzył o tym, aby swoje trudy zrzucić na cudze barki? Zarówno możliwości, jak i kreatywność twórców, nie znały granic. Nie musiało minąć dużo czasu, aby bezwolne AI obarczone zostały wszystkimi męczącymi i upokarzającymi pracami. Prostytucja czy służba wojskowa, zawody kelnera, pomywacza czy pokojówki - niby czemu człowiek miałby się tym zajmować, skoro robot i tak zrobi to lepiej? Nawet stale wzrastające bezrobocie i liczba ludzi skrajnie biednych nie skłoniły naukowców do zaprzestania poszukiwań drogi do stworzenia AI doskonałej. Takiej, która mogłaby odczuwać emocje, uczyć się, samodoskonalić, podejmować decyzje. A wszystko jedynie po to, aby człowiek już nigdy nie musiał brudzić sobie rąk. Z perspektywy czasu, początek końca nie wyglądał na nic szczególnego. Ot, zwykła usterka, która spowodowała śmierć człowieka. Ale przecież nawet program doskonały ma prawo się pomylić, prawda? #33 w Science-Fiction 3 grudnia 2017. Okładka wykonana na canva.com