10.

37 9 4
                                    

Neiboth zaklął siarczyście pod nosem i spróbował rozładować napięcie kopiąc ławkę. Efekt był taki, że nie tylko się wściekał, ale i bolała go noga. Świetnie. Naprawdę lepiej być nie mogło. Po co w ogóle się starał? Powinien od razu zorientować się, że to bezcelowe. Nawet cały trud, który włożył w zaszczepienie Adamowi pragnienia wolności i chęci do życia, poszedł w cholerę. Androidowi zależało już tylko na tym, aby jak najszybciej zakończyć sprawę, bez względu na wynik.

A jej wynik był przesądzony.

W momencie, w którym postanowiono obarczyć winą twórców oprogramowania Adama oraz producenta całej serii androidów, stało się jasne, że zamierzają najzwyczajniej w świecie uciszyć wszystkie osoby, które mogłyby chociaż podejrzewać prawdę. Cień szansy na uczciwy proces rozpłynął się jeszcze szybciej, niż się pojawił. Broniąc sprawy Adama, Col mógł się jedynie ośmieszyć, a tego zdecydowanie wolałby uniknąć.

Z drugiej strony czułby się podle, gdyby tak po prostu pozwolił im wydać na robota wyrok śmierci. Tak, niech żyją chore ambicje! Wiedział, że następnym krokiem Anry Cha'Ger będzie próba przekupienia twórców Adama. Jeśli uda mu się ją zdemaskować, sąd może podważyć również prawdomówność wskazanych przez nią pozostałych świadków...

Chyba że zapłaciła sędziemu naprawdę pokaźną sumkę. Wtedy co najwyżej będą mogli pośmiać się z jego starań.

– Może jednak usiądziesz? – zaproponował Adam, niechętnie podnosząc na Cola wzrok znad swoich dłoni, z których maleńkie małpki wyszarpywały kawałki owoców.

– Na stojąco lepiej mi się myśli – odwarknął w odpowiedzi.

– Czy bycie opryskliwym też ci pomaga?

Westchnął i poddał się. Usiadł na ławce obok AI i posłał mu pełne irytacji spojrzenie.

– Widzisz? Już siedzę. Teraz nie tylko jest mi niewygodnie, ale i nie mogę myśleć. Stokrotne dzięki za troskę.

– Ale za to ja mogę pomyśleć – odparł Adam. Nie przestając się bawić z natrętnymi małpkami, oparł głowę o ramię Cola i zaczął się głośno zastanawiać: – Czy istnieje ktokolwiek zamieszany w tę sprawę, kto nie został jeszcze przekupiony przez Anrę? Oczywiście poza tobą.

– Mało prawdopodobne – prychnął Neiboth. – Mnie też niedługo spróbuje przekupić.

– Albo zastraszyć. To znacznie bardziej w jej stylu.

– Mieli w domu monitoring, prawda?

– Czy naprawdę myślisz, że byliby tak głupi, żeby urządzać orgie i sprzątać niewygodnych ludzi w miejscach z monitoringiem? O nie, nie znajdziesz tego typu dowodów. Nawet jeśli jakiekolwiek istniały, teraz albo należą już do przeszłości, albo są bardzo dobrze schowane. Poza tym: jak skłoniłbyś przekupionego sędziego żeby wziął pod uwagę takie nagrania?

– Chcę znaleźć cokolwiek, co mogłoby ci pomóc. Powinieneś chociaż udawać, że jesteś mi wdzięczny.

– Nie mogę być wdzięczny za głupotę i naiwność.

– A więc właśnie tak odczytujesz moją troskę?

– Przykro mi.

– Mnie na pewno bardziej.

– Ale to ja już niedługo przestanę istnieć.

To zabolało. Przecież się starał. Robił wszystko, co w jego mocy, aby pomóc Adamowi. Nie oczekiwał wielkiej wdzięczności i całowania po rękach, ale odrobiną entuzjazmu by nie pogardził. Nie łudził się jednak. Znał już Adama na tyle dobrze, aby wiedzieć, że robot wolał nie marnować energii na takie idiotyzmy. Za swoją maską cynizmu czuł się najbezpieczniej.

Colowi nie przychodził do głowy żaden pomysł. Jeszcze nigdy nie utknął w tak martwym punkcie. Odruchowo objął Adama ramieniem i zaczął się bawić jego włosami. Jakimś cudem rozmowa zeszła na Sue, co pozwoliło im zepchnąć problemy na drugi plan. Mimo to Colian nie potrafił przestać myśleć o tym, że jeśli nie znajdzie jakiegoś rozwiązania, jego nowy przyjaciel już niedługo będzie martwy.

Grzech PierworodnyWhere stories live. Discover now