9.

38 10 3
                                    

Deszcz siekł mu bezlitośnie twarz, zmieniając go w mokrą kupkę nieszczęść. W całej karierze nie przeżył tak bezowocnego i poniżającego dnia. Prawda, przetrwał wiele rozpraw i przesłuchań, które nie poszły po jego myśli, ale dawno już żadna porażka go tak nie zabolała.

Więzienni strażnicy przepuścili go bez żadnych pytań. Z wyprzedzeniem zapowiedział wizytę, nie musiał więc teraz tłumaczyć upartym nadzorcom swoich praw do konsultacji z klientem. Ciekawe jak Adam przyjmie nowiny. W sumie udało mu całkiem sporo ugrać, ale nie zmieniało to faktu, że bezpowrotnie stracił atutową kartę.

– Spodziewałem się, że możesz być trochę rozczarowany, ale nie aż do tego stopnia – zaśmiał się Adam zamiast powitania.

– Co cię tak bawi? – odwarknął Col, opadając ciężko na krzesło.

– Ostrzegałem cię przecież, że Cha'Gerów stać nie tylko na najlepszych prawników, ale i na przekupienie sędziego.

– Świadków też już wykupili – prychnął Neiboth.

Adam usiadł naprzeciwko z co najmniej niepoważnym uśmiechem na twarzy. Złapał Cola za dłoń i zaczął gładzić ją opuszkami palców. Wydawał się zupełnie nie przejmować faktem, że sprawa obrała bardzo niepomyślny kierunek.

– Co takiego powiedzieli świadkowie? – zapytał niby od niechcenia, ale w jego głosie pobrzmiewał stłumiony smutek.

– Że już wcześniej byłeś niepoczytalny.

– Sam bym tego lepiej nie ujął – zaśmiał się głośno, ale palce kurczowo zacisnął na dłoni Cola w drżącym uścisku. Wcale nie był tak rozluźniony za jakiego chciał uchodzić.

– Co masz na myśli?

– Rozkazy, które wydawali mi Cha'Gerowie, były dalekie od jakichkolwiek norm. Dowodząc mojej niepoczytalności będą próbowali obarczyć mnie winą za swoje zbrodnie.

– Nie mogą tego zrobić! – ryknął Col. – Musimy znaleźć świadków, którzy...

Przerwał mu głośny śmiech Adama. Cynizm robota zaczynał być poważną przeszkodą w ich dobrych relacjach. Westchnął i spróbował zapanować nad gniewem.

– Nie wpuszczą cię na salę rozpraw – wyznał otwarcie. – Orzekli, że nie możesz znajdować się w tym samym pomieszczeniu, co Anra Cha'Ger, a twoje uczestnictwo w rozprawie jest bezcelowe. Co więcej – winą za twoje rzekome usterki zamierzają obarczyć producenta. Zdajesz sobie sprawę, co to znaczy?

AI zmarkotniał wyraźnie, ale jego twarzy nie opuszczał wątły uśmiech. Pokiwał głową.

– Col, czy możesz mi coś obiecać? – zapytał słabym głosem.

– To zależy czego ode mnie oczekujesz – odparł Neiboth, próbując wykrzywić usta w pokrzepiającym grymasie.

– Po prostu wygraj dla mnie jak najszybszą śmierć.

Grzech PierworodnyOnde histórias criam vida. Descubra agora