I'm cold and it is dusk

1.2K 137 5
                                    

Niemożliwy, on był po prostu niemożliwy. Jeon przysięgał, iż nie podał mu wcześniej żadnych dragów, a Taehyung ponownie przyczynił się do śmierci, może i nie człowieka, aczkolwiek rana pozostała skażona. Nikt inny nie zdołałby go naćpać, gdyż w salonie niczym w koszu zamglonych gwiazd istnieli osamotnieni, klienci bowiem nie otrzymali zezwolenia na odwiedzanie zaplecza. Jeon twierdził, iż go kocha, a tym samym skazywał go na posiedzenie w celi pełnej demonów najróżniejszej maści, przesiąkniętych fetorem zgniłych jaj. Starszy, chociaż i nadal pozostawał szaleńczo zakochany, tak samo wariował, tracąc w tym obłąkaniu samego siebie. Zapominał, kim jest, zapominał jak reagować. Nie mógł pozwolić, by to choróbsko rozwijało się dalej niczym plaga na plecach upiornego mnicha. To był ostatni jego występek. Wybudził się wcześniej, usmarowany cierpką krwią, która również skąpała jego mysią bluzę oraz poszarpane boyfriendy. Wemknęła się nawet pod rozerwane oczka, bryzgając opalone kolana. Oboje znajdywali się we własnym mieszkaniu, polegając na chłodnych kafelkach wąskiej łazienki. Jedyne co wyczuwał, to smród rozlanego wybielacza oraz postać metalu, przebijające się przez rozchylone nozdrza. Kurewsko potrzebował teraz skopania tego nieprzytomnego tyłka, który powinien od razu wyrzucić ze swojego życia. Jungkook nie mógł go kontrolować. Blizny na pośladkach oraz ciężkim mięśniu były niczym. Podniósł się chwiejnym krokiem, łapiąc za bawełniany, modry kaptur drugiego, tym samym wybudzając go. Ten rozścielił swoje zmęczone powieki, wybudzając się z jakże upiornego koszmaru. Nadal odczuwał zapach siarki, chociaż oboje jak najbardziej żyli. Taehyung pochylał się nad nim, a to zajebiście go uszczęśliwiło. Zachciał złapać mróweczkę w swoje ramiona, aczkolwiek ten brutalnie obił obcas o jego symetryczną mordę. Natychmiastowo złapał się za obolały nos, spoglądając pytająco na Kim'a. No tak, zapomniał, iż oboje skąpali się w dragach, których on wcale nie przygotował. Był czysty, tak jak prosił jego ukochany, nie pragnął go skrzywdzić czy zranić, więc dlaczego stał się nagle, aż tak agresywny?

— Nie dotkniesz mnie już nigdy, rozumiesz? Dałem ci tyle szans, a ty jak zwykle to wszystko musiałeś schrzanić. Nienawidzę cię! — warknął likierowy lnianowłosy, ocierając rumiane wypieki zaistniałe na szkaradnych licach. W duszy już żałował, że to powiedział, przecież zdanie to nie było prawdą. Skrzywdził samego siebie, jak i go. 

— Skarbie, to naprawdę nie ja. Nie wiem, jak to się stało, rozumiesz? Przecież nie okłamałbym cię — odparł kruczowłosy, próbując podnieść się na równe nogi, aczkolwiek został ponownie przyszpilony przez ciężkie glany ukochanego. 

— Skończ. Dotąd wpajałem sobie, że kocham cię tak bardzo, że nigdy nie będę mógł cię zostawić, ale nie jesteś mi w niczym potrzebny. Może i jesteśmy sobie pisani, może i powinniśmy zostać przy sobie, nawzajem się wykańczając, ale ja tego nie chcę. Tyle dla ciebie robiłem, a ty dla mnie co? I wiesz co, bądź mi cholernie wdzięczny, bo nadal nie zamierzam pójść na policję. Żyj sobie w tym syfie, ale sam, bez mojej pomocy.  Taehyung zacisnął planszę perłowych zębów, cały drżąc ze złości. Był tak zdenerwowany, że prawie oblał się samotnymi falami, wciąż wstrzymując ich haniebny natłok.

— Nawet tak nie mów, Taehyung. To wszystko robiłem dla ciebie, bo tak strasznie cię kocham. Nie zostawiaj mnie, nie dam rady przeżyć samodzielnie. Uwierz, że to nie ja stałem za tymi narkotykami, nie wiem, jak to wytłumaczyć! krzyknął Jeon, lecz ten wściekał się nawet bardziej przez to, jak Jungkook próbował się wybielić. 

— Łżesz jak pies. Tylko ty jesteś jebanym ćpunem w tym towarzystwie! Tak sobie o tym myślałem, wtedy pewnie podałeś mi te dragi wraz z antybiotykami, a teraz rozpuściłeś je w tej pieprzonej herbacie. Jak... Jak ja mogłem ci ufać? Prawie mnie zabiłeś. Nie chcę umierać, pojmujesz to? Pojmujesz, czy jesteś za tępy?! — wycedził starszy, samemu będąc zaskoczonym, jak impulsywnie zareagował. Nigdy nie odnosił się tak do Jungkooka, ponieważ oboje się szanowali. — Nieważne, nie odpowiadaj. Jeśli chodzi o salon, to jakoś się podzielimy, mieszkanie możesz sobie wziąć, wynajmę coś. Gratulacje za spieprzenie naszego dorobku.

˹Access Denied˼ ✧ ᵏᵗʰ﹠ʲʲᵏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz