Lavender is always running

1.9K 184 15
                                    

— Co ja odjebałem... — Dobre pytanie, Taehyung. Minęło dokładnie dziesięć godzin od wprowadzenia zakazu przez króla Jungkooka I. Powietrze wewnątrz pokoju wywietrzało jego żyły spragnione namiętności, pasji, a na zastępstwo wepchnął się pan ból, przyodziany w wielki, mechaniczny garb, ważący tonę piór. Coś silnego nadal paraliżowało jego oddech, tak jakby próbował wyrwać się ze szklanej kuli, stworzonej w samym sercu ogrzej pieczary. Jeon potraktował go jak tanią dziwkę, wypieprzył bez jakiekolwiek zabezpieczenia, w dodatku splamił go samym sobą... 

Dlaczego to mu się podobało? 

To nie był on, z pewnością nie on. Przez jakiś czas stał się drugim Jungkookiem. Dodatkowo pozwolił zabić dziewczę, które wołało o pomoc i Jimin... Co Jimin robił w ich studiu? Lata go nie widział, on się nawet nie przyjaźnił z Jungkookiem. Dla Taehyunga nic nie miało sensu, idealnie to sobie poukładał w swojej malutkiej, zadbanej próżni. Codziennie wydawało mu się, że zna rozwiązanie. Raz chciał uciec, drugim razem nie. Przyzwyczaił się do wewnętrznego strachu, który wyżerał jego tkankę tłuszczową. Jednak to już była przesada, po tym, jak postanowił, iż niczego nie zmieni, został poddany jakimś cholernym używkom. Kim zdecydował się przeanalizować cały dzień, by wiedzieć, co się mu stało, iż stracił głowę. Każdy ułamek sekundy, nie mógł ominąć żadnego momentu, musiał się skupić, chociaż ból fizyczny pomiędzy udami sprawiał, że czuł się, jakby zgwałcił go spasiony słoń z podbitym okiem. Koścista, cherubinkowa sylwetka przeczołgała się pod samo łóżko, gdzie pragnęła odnaleźć spokój. Coś było nie tak, sam z siebie nie stałby się, aż takim potworem! Być może Jungkook wbił mu igłę w żyłę, gdy spał, aczkolwiek to nie miało sensu, na pewno poczułby. Zostały inne narkotyki. Pożarł coś, wypił? Nie znał żadnego świństwa, które by wybudziły w nim uległość do tego stopnia, iż miał ochotę rzucić się pod traktor, gdyby go Jeon nie wypizgał. 

Więc tak to się skończy? Będzie go faszerował jakimś gównem do czasu, aż straci orientacje w terenie? Co miał teraz zrobić, znowu się sprzeciwiać czy udawać, że tego pragnie? Najbardziej sensowne było drugie wyjście. Nie miał go już kto uratować. Kochał zabójcę, sam się nim stawał. Godziny upływały, lecz smród starzejącej się krwi postanowił zostać na weekend, do tego mógłby przysiąc, iż wyczuwa zapach własnej spermy zmieszanej ze złoconym płynem ukochanego. Przez nerwice goszcząca w jego rozumie, kości w formie obojczyka oraz żeber zaczęły odrobinę wystawać. Nie myślał o jedzeniu, w końcu napotkał go wilk z tacą zepsutych winogron, twierdząc, że gra w przetrwanie się dopiero zaczyna. Taehyung nie mógł nawet pozbyć się wibratora ze swojego wnętrza, jeśliby to zrobił, pewnie czekałaby go sroga kara, a on tak bardzo nie miał już siły. 

Godzina do wzniesienia banu. Kim postanowił, iż będzie udawał, że śpi. Może tak dowie się, co dokładnie się stało, w końcu Jungkook miał zwyczaj gadać do siebie, nieważne, czy wybierał papier toaletowy czy analizował etykiety widniejące na paluszkach. Chłopaczyna obwinął się prześcieradłem, by powrócić do łóżka. Odkrył swoje pośladki oraz odrobinę pleców, gdy leżał na brzuchu. Wiedział, iż dobrze robi, jego mężczyzna będzie dumny. Zamknął oczy, czując się cholernie niekomfortowo. Nie, tak nie mogło być. W dłonie złapał jego poplamiona koszule, którą zaczął ściskać oraz miętolić z całej siły, przytulając śmierdzący materiał do nagiej klatki piersiowej. Prezentował się jak niejedna prostytutka z Gry o Tron. Nie wiedział, że tak szybko czas potrafi płynąć, a jednak, w końcu drzwi bowiem otworzyły się z hukiem, a on nos pogrzebał w zagłębieniu poduszki. Usłyszał coraz głośniejsze kroki, zmierzające w stronę celu.

— Taehyung? Taehyung, śpisz? — Głos ani odrobinę nie przypominał Jungkooka. Należał za to do Jimina, lecz jak on się tu dostał? Nie minęło kilka sekund, gdy Kim poczuł grube, zaobrączkowane paluchy, zaciskające się na jego krtani. Momentalnie zaczął się dusić. Jeszcze nigdy nie zabiłem przyjaciela. To będzie mój pierwszy raz. Myślisz, że Jungkook mi wybaczy? — zapytał, a mgliste paciorki Taehyunga rozszerzyły się w miarach możliwości, białka natomiast prawie wypłynęły na skradziony ląd pełny flory. Jimin kompletnie zwariował. To wszystko działo się o wiele za szybko. 

˹Access Denied˼ ✧ ᵏᵗʰ﹠ʲʲᵏWhere stories live. Discover now