with dirt

2.5K 247 28
                                    

— Mam nadzieję, że jesteś gotowy. — Niosąc dyndający, pozłacany klucz, szarmancki, acz potężny wilk wkroczył do znajomej sypialni. Jego kroki wydawały się ciężkie, jakby nosił na stopach stalowe konstrukcje zamiast nowego obuwia. Koniec, końców, Taehyungowi nie udało się wydostać z kryształowej, lustrzanej groty pożerającego duszę smoczyska. Rubinowe, krwawe serce wydawało się obrosnąć szronem, gdy likierowy blondyn wsłuchiwał się w symfonię koszyczka sylab oraz spółgłosek, wypowiadanych przez szaleńca. Został naświetlony oraz porwany przez wilkołaka brudnej krwi w pełnię księżyca. 

Zaskakująco, strych wcale nie istniał pusty. Centrum dekorowała amatorsko wykonana szubienica, zniecierpliwiona, by dokonać czyjejś egzekucji, dookoła zaś poległy przeróżne pudła, niektóre zupełnie nowe, inne przykryte moherowym kocykiem popielatego kurzu. Wyrywanie się jedynie okradłoby go z sił, a on doskonale znał siłę Jeona, gdyż przekonywał się o jej poziomie za każdym razem podczas seksu. Nienawidzili wanilii, stosunek wykańczał ich fizycznie, obarczając potem rozgrzane do żelaznej imperialnej czerwieni. Kruczowłosy mężczyzna posadził ukochanego na jarzębinowym, wystruganym z pradawnego mahonia taborecie, po czym odszedł na bok, by spokojnie poszperać w jednym z ozdobień. Karton od razu się otworzył, ukazując mordercy swoje piekielne owoce. 

— Jungkook

— Ćśś, to nie czas, jeszcze nie mężczyzna odparł. 

Kim nie chciał nawet wiedzieć, czego tam szukał, jego tęczówki szybowały dookoła, gargantuicznym, posrebrzanym widelcem łapiąc wszelakie urozmaicone cząstki aranżacji. Chłód zapoznawał się z filigranowym, cherubinkowy ciałem, wybudzając fale słodkowodnych dreszczy, a znany już fetor rozkładu przekonywał Taehyunga o dalszych, niemoralnych zabawach. Więc tak zginie? To nie mogła być prawda. Miał jeszcze tyle planów, dlaczego Jeon miałby je wszystkie rozwiać z porannym wiatrem? Ciemnowłosy antagonista odkręcił się do niego, ściskając ogromnie niekształtną formę w śródręczach zakopanych pod książęcym, perlistym pyłem. Przypominała modelinę pozostawioną w łapkach pięcioletniego dziecka, które zamiast tworzyć z niej arcydzieło, zaczęło ssać, przegryzać, po czym wypluwać ją w skołtunione, ciemnobrązowe pukle własnej matki. Taehyung nie pragnął wiedzieć, czym owa rzecz była, lecz czym bliżej jego ukochany się przemieszczał, ten co raz więcej dostrzegał, a smród roznosił się niczym plaga.

— Tae, zobacz. Pozbyłem się resztek, rzuciłem je kotom, ale... No spójrz! Zostawiłem sobie taką pamiątkę. Był całkiem przystojny jak na swój wiek, prawda? Kurwa, spojrzysz czy nie? Jeon warknął na starszego, wciskając mu w książęcą facjatę samą głowę taksówkarza, na co Kim automatycznie odwrócił się w bok, czując nadchodzące wymioty.

— Nie... Nie chcę patrzeć! Zabierz to ode mnie! krzyknął starszy, próbując pohamować nieistniejące, strawione jedzenie. Ten obraz był taki nierealny, wiedział, iż zacznie mu się śnić po nocach.

— Nie chcesz? A przecież siedziałeś z nim w bryce. Zabierał cię ode mnie. Masz okazję ostatni raz go pocałować! No dawaj, Kim. — Mężczyzna go ponaglił, szarpiąc mocno za jego kudły, by naprostować głowę.

— On był tylko taksówkarzem, przestań... Nie mógłbym cię zdradzić. Sam fetor wybudził w Taehyungu napływ łez. Smród rozkładu nie równał się z niczym innym. Musiał zagrać asem wcale nie kłamiąc. Nie rozumiał, jak nadal mógł obdarzać uczuciem człowieka, który był w stanie odebrać komuś życie.

— Tak? A to niby dlaczego? — zapytał Jungkook, odrzucając pozostałości po zwłokach w kąt, zupełnie jakby była to skórka od banana czy ulotka reklamująca zabieg usuwania rozstępów. Najwyraźniej zainteresował się słowami Taehyunga.

˹Access Denied˼ ✧ ᵏᵗʰ﹠ʲʲᵏWhere stories live. Discover now