Theon

167 9 12
                                    

Robb siedział poirytowany z przekrzywioną koroną na głowie. Zwykle na spotkaniach swej rady starał się wyglądać po królewsku, ale dziś po prostu nie potrafił ukryć swych uczuć.

- Jeśli chcesz wrócić do Winterfell, mogę przejąć twe obowiązki na ten czas - powiedział Greatjon. Młody Wilk wiedział, że nie był to przejaw buntu, gdyż mężczyzna szanował go i zawsze był gotów mu pomóc.

- Nie widzę takiej potrzeby. Jeśli moi ludzie wysłali list, że mój brat zaginął, to znaczy, że przeszukali całe Winterfell i okolice, aby go znaleźć. Napiszę do Wyspiarzy z pytaniem, czy Brana nie ma z młodymi Reedami. Nic więcej nie mogę zrobić. Pozostaje kwestia tego, kto będzie pełnił rolę lorda Winterfell, gdy ja będę walczyć. - W tym momencie zrobił pauzę. Każdy z zebranych wstrzymał oddech. Nie potrafili sobie odpowiedzieć na pytanie, czy woleli pozostać przy swym Królu, czy być uhonorowanym i opiekować się zamkiem. Młody Wilk przemierzał swym wzrokiem wszystkich zebranych, zatrzymał się dopiero, gdy doszedł do chłopaka siedzącego po jego prawej.

- Theonie - zaczął - jesteś moim najbardziej zaufanym człowiekiem, znam cię od dziecka i wiem, że zawsze mogę na tobie polegać. Widzę ile dla mnie tutaj robisz, dlatego uważam, że lepiej spożytkujesz swe siły w Winterfell.

- Robb... - powiedział chłopak, ale ten nie dał mu skończyć.

- Wasza Miłość - poprawił go, a gdy zobaczył, że jego przyjaciel chce protestować, dodał. - To był rozkaz.

   Po tych słowach przez chwilę w pokoju unosiła się jak trujący opar cisza. Oczy Theona zaszkliły się. Wiedział, że powinien się cieszyć, ale przyjęcie honorów wiązało się z opuszczeniem Robba. Jak niby ma mu się udać zarządzać zamkiem, gdy bez przerwy będzie się martwić o swego Króla? Czy jego przyjaciel znajdzie sobie kogoś nowego, komu będzie mógł zwierzać się ze swych wątpliwości? Greyjoy przez krótką chwilę wierzył, że jest potrzebny i że nie da się go nikim zastąpić, lecz teraz to wszystko legło w gruzach.

- Jeśli nikt się nie sprzeciwia chciałbym przejść do kolejnej sprawy. Richardzie Karstarku, pod moją nieobecność zostaniesz tu ze swymi ludźmi, aby bronić Fosy Cailin. - Wychudzony, straszy mężczyzna skinął głową, choć nawet nie wiedział, gdzie jego Król wyjeżdża.

- Ja zaś wraz z ser Piperem, lordem Vance i lordem Gloverem wrócimy do Riverrun - ciągnął - Gdy już dowiem się od matki, co stało się z Renlym  Baratheonem, pojedziemy na Harrenhal. - W sali rozległ się okrzyk radość. Wszyscy byli szczęśliwi, oprócz Theona i Umbera.

- A ja? - dopytywał się mężczyzna - Myślisz, że będę tu siedzieć, gdy wy walczycie?

- Ty mój drogi, osadzisz swój oddział pod Białym Nożem i będziesz czekać na mój znak. Wtedy wyruszysz na Dreadfort. Lwia część ludzi Boltona będzie ze swym lordem, dlatego ich stara siedziba będzie słabo broniona. Jeśli dodamy do tego twoich dzielnych kompanów, wygrana będzie jedynie kwestią czasu. - Greatjon uradowany walnął grubą jak bochen pięścią w stół i tylko siłą woli powstrzymał się od klepnięcia Robba w plecy.

- A co ze Stannisem? - spytał przytomnie Glover.

- Jestem pewien, że póki co stara się nie widzieć w nas zagrożenia. Na początku będzie chciał zdobyć Królewską Przystań.

- Utoruje nam drogę, a potem upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu! - wykrzyknął  Piper.

  Przez resztę obrad, które pierwszy raz okazały się owocne, śmiali się i snuli plany na przyszłość. Wiele spraw było jeszcze trzeba dopracować, ale nie zawracali sobie już tym głowy. Salę opuszczali podniesieni na duchu. Robb szedł wyprostowany i spokojny, gdyż na chwilę zapomniał o trapiących go problemach. Nie chciał być Królem, ale póki co wszystko działo się po jego myśli. Pomści ojca i uwolni siostry. A resztą będzie martwić się kiedy indziej.

- Chcesz mnie odsunąć od najważniejszych wydarzeń? - Chłopak usłyszał za sobą Theona, jednak postanowił się nie zatrzymywać.

   Gdy ten poczuł się zignorowany złapał go za ramię i ściągnął mu koronę.

- Dalej tego chcesz? -spytał.

- Chcę twojej pomocy. Robię cie Lordem Zastępcą. Pozwalam ci się zajmować najodpowiedzialniejszym zadaniem. Daje ci kredyt zaufania. Powierzam ci życie Brana. A ty oczywiście uważasz, że to za mało, że traktuję cię jak poddanego.  - Wyrwał mu koronę z ręki - A nie jak przyjaciela. Musze cię w takim razie oświecić. Jesteś dla mnie jak brat. Gdybym miał cię oceniać pod względami politycznymi nie dostałbyś Winterfell. Może to niedojrzałe, ale dla mnie na pierwszym miejscu zawsze jesteś druhem, dlatego właśnie ciebie wysyłam na Północ.

   Gdy skończył, Theona zupełnie wmurowało. Poczuł, że zaczyna czerwienić się ze wstydu. Po raz kolejny pokazał jaki jest niewdzięczny, a Robb znów puścił to mimochodem, choć już dawno powinien wysłać jego głowę Balonowi Greyjoyowi. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek uda mu się spłacić dług wdzięczności. Przez chwilę nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, ale w końcu opamiętał się i ukląkł. Przez materiał spodni czuł zimno posadzki.

- A ty dla mnie zawsze będziesz Królem. Jak już obejmiesz władzę, chcę być twoim gwardzistą - rzekł, na co Robb zaśmiał się szczerze i wesoło.

- Na starych bogów! Będziesz moim Namiestnikiem - odpowiedział wciąż się uśmiechając i podał mu rękę, by go podnieść. Po chwili jednak spoważniał.

- Zajmij się Rickonem i znajdź Brana. Mam nadzieję, że w ciągu miesiąca wszystko będzie w normie i wrócisz, by towarzyszyć mi w podboju Królewskiej Przystani - powiedział wciąż ściskając jego dłoń. Theon pokręcił głową. Gdy się już uspokoił znów zaczynał racjonalnie myśleć i szczegółowo analizować fakty.

- Zostanę na Północy dopóki nie zdobędziesz tronu. Sam pomyśl, wyprzecie Boltonów z Harrenhal, nie zdążą przegrupować się w Dreadfort, bo zastaną tam ludzi Gretjona. Co byś zrobił na jego miejscu? Załamałbyś ręce, czy może poprowadził ostatnie siły na zamek wroga? Dlaczego by nie spróbować, jeśli nie będą mieli nic do stracenia? Muszę więc do końca czekać w Winterfell. Dobrze by było wysłać ze mną jakiś mniejszy oddział  - rzekł z pewnością w głosie. Młody Wilk kiwał przez chwilę głową.

- Widzisz! Co ja bym bez ciebie zrobił? Twoje rady są dla mnie bezcenne - odpowiedział tonem pełnym aprobaty. Greyjoy przyjął te słowa z ulgą i zażenowaniem jednocześnie.

  Robb był dobry, sprawiedliwy, sprytny i o wielkim sercu, czasem jednak, gdy myślał o większych rzeczach, umykały mu pewne istotne fakty. Theon zaś był lojalny i skromny, a żadna sytuacja nie była dla niego bez wyjścia. Wszystko niestety ulegało zmianie, gdy w pobliżu nie było jego przyjaciela. Chłopak był po prostu chorobliwie przewrażliwiony, a wolny czas lubił pożytkować na wytykaniu sobie kolejnych wad. Teraz zaczął się zastanawiać jak sobie osobno poradzą, jeśli jakby na to nie patrzeć, dopełniali się nawzajem.

Theon miał złe przeczucia i widział, że tym razem nie są one jedynie jego wymysłem.




--------------------------------------------------------------------------------

Dziś, niestety, niezbyt kochany przez was Theon. Nie wiem dlaczego, ale ciągle piszę o tym, że bohaterowie się nad sobą użalają, choć taka postawa niesamowicie mnie denerwuje XD



Do końca listopada prawdopodobnie będę dodawać tylko jeden rozdział na tydzień D: Ogólnie to mam próbną maturę z polskiego i olimpiadę w tym samym dniu. Jeśli ktoś zna tani, domowy sposób na rozdwojenie się to może się nim ze mną podzielić. Najlepiej na roztrojenie się, wtedy jedna ''ja'' będzie pisać jeszcze na Wattpadzie XD

Gra o Tron NiekonwencjonalnieWhere stories live. Discover now