Rozdział 18 - W pogoni za celem

Zacznij od początku
                                    

– Jack, stój! – North chciał zatrzymać chłopaka, jednak nim dokończył swoje zdanie, po Jacku nie było już ani śladu. – To się porobiło...

– Trzeba lecieć za nimi, trzeba... – Zębuszka, cała w panice, także chciała wylecieć za tamtą dwójką, jednak została powstrzymana przez zrezygnowany głos strażnika czasu.

– Manen ma rację. – Jego głośny szept rozniósł się po pomieszczeniu z bronią. Czwórka strażników marzeń spojrzała na niego pytająco. – Prędzej czy później prawda i tak się wyda. Już wystarczająco długo była ukrywana. – Staruszek zgarbił się nieco, mocniej ścisnął swoją laskę, na której się wsparł. W międzyczasie Piasek i North wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

– O czym ty mówisz, koleś? – Zając z miną mówiącą, że kompletnie przestał ogarniać sytuację, popatrzył na Dziadziusia, krzyżując łapy na piersi.

– Rozejrzycie się. Wiecie, gdzie dokładnie jesteśmy?

– Eee, w tym... jakimś tam grobowcu, chyba... – Zając podrapał się za uchem.

– To nie jest jakiś tam zwyczajny grobowiec... – westchnął Czas. Na te słowa jego ręce opadły do samej podłogi. – Rozejrzyjcie się. Spójrzcie na obrazy. Przyjrzyjcie się im uważnie. Kogo na nich widzicie? – Jego towarzysze zaczęli dokładnie przyglądać się majestatycznym malowidłom na kryształowych ścianach. Nie trzeba było długo czekać na ich zdziwione reakcje.

– Przecież to... – Aster, który przykicał do jednego z portretów przedstawiającego samego Lunara, nie mógł oderwać wzroku od namalowanej, uśmiechającej się lekko postaci. Wydawała mu się taka znajoma. Jakby znał tego kogoś od bardzo, bardzo dawna. Rzuciło mu się w oczy spore podobieństwo tego młodego mężczyzny do Manen. – Kto to jest? – spytał po chwili. Rozejrzał się wokół. W pewnym momencie jego bystre spojrzenie spoczęło na największym obrazie. Był na nim ten sam srebrzystowłosy osobnik. Jego postawa oraz emanująca od niego aura sprawiały, że chciało się opuścić głowę w geście szacunku. Wtedy doszło do niego coś istotnego. Niemal identyczną aurę roztaczała wokół siebie Mo.

Zębuszka podfrunęła do strażnika nadziei i wylądowała obok niego, także zapatrując się w największy w sali portret. Tak samo jak Zając, nie mogła oderwać wzroku od postaci chłopaka. Jej też wydał się dziwnie znajomy. I podobny do Manen.

– To... – Czas podszedł powoli do pozostałych. Stukot jego laski rozniósł się po pomieszczeniu wraz kolejnymi słowami: – To jest Mim, starszy brat Manen. Jednakże wy znacie go jako... Pana Księżyca. To Tsar Lunar.

Frost musiał się postarać, by dogonić Gwiezdną, która była już blisko wyjścia z pałacu. Nim ta zdążyła opuścić gmach, Jack użył lodowego zaklęcia i zablokował je. Lodowy pocisk trafił w kryształowe wrota, zamrażając je niemal na kość. Spodziewał się wybuchu gniewu u blondynki, jednak tym razem nic podobnego się nie stało. Dziewczyna przystanęła przy zamarzniętych drzwiach, przyłożyła rękę do lodu, a ten, pod wpływem jej dotyku, zaczął się powoli topić.

– Nie zatrzymasz mnie, matołku. – Odwróciła się w jego stronę powoli, sięgając jednocześnie po miecz na plecach. Zmierzyła go poważnym spojrzeniem, przez co Jack omal nie schylił głowy. Ale nie dał się pokonać tak szybko.

– Nie wiem, na co ty w ogóle liczysz – zaczął duch zimy, podchodząc do Gwiezdnej powolnym krokiem. – Według ciebie Amor naprawdę jest wart takiego poświęcenia? Rzucisz wszystko i pobiegniesz mu od tak na ratunek? Dlatego, że go... kochasz...?

– Nie oczekuję ani nie chcę twojego zrozumienia.

– Ale ja chcę zrozumieć! – krzyknął strażnik zabawy na cały korytarz. Jego krzyk rozniósł się echem po pałacowych zakamarkach, które od wieków były pogrążone w absolutnej ciszy. – Za kogo ty się uważasz? Podejmujesz decyzje, jakbyś to ty była Tsarem, a nie Pan Księżyc. – Te słowa Mo pozostawiła już bez komentarza. Jedynie popatrzyła na Frosta z lekkim uśmiechem, maskującym smutek na swojej twarzy.

Strażniczka GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz