Rozdział 12 - Znowu ciemność

739 44 19
                                    


Mówi się, że każdy zasługuje na kolejną szansę, że życie to jedna wielka ruletka. Nieczysta gra, do której potrzebne jest to cholerne szczęście. Jedni rodzą się z tak zwanym fartem. Wszystko się im udaje, nie mają problemów, a jak już na jakieś natrafią, to migiem się ich pozbywają. Są też tacy, którzy ciągle i wciąż mają pod górkę. Życie wystawia ich codziennie na coraz to trudniejsze próby. Niektórzy popadają w mrok, nie radząc sobie ze swoimi zmartwieniami. Potrzebują pomocy, choć wcale o nią nie proszą, a to dlaczego? Bo się wstydzą, boją. Myślą, że w taki sposób pokażą jacy są słabi, a to przecież nieprawda. Nie sztuką jest uporać się ze wszystkim w pojedynkę, lecz to, iż umiemy poprosić o pomoc. Mrok w ludzkich sercach bywa bardzo niebezpieczny. Nawet się nie obejrzymy, a nasze dusze skąpane są w otchłani lodowatej, druzgocącej ciemności. Ich krzyki zagłuszane są przez negatywne emocje, brak empatii, niezdecydowanie, samotność czy zobojętnienie. Współcześni ludzie zapominają, czym jest prawdziwy mrok, przestali w niego wierzyć, bo czymże on tak w rzeczywistości jest? Koszmarem? Nie. Ciemność pochłania nas wtedy, kiedy się zaczynamy czegoś bać. Dokładnie tak. Strach jest początkiem drogi na dno mrocznego, bezdennego mroku. Nasuwa się więc pytanie, czy ci, którzy od zawsze stawiali się ciemności, zmęczeni ciągłą walką, poddadzą się jej szybciej niż ci, którzy nie są na nią uodpornieni, gdyż po prostu mają w życiu szczęście? Szczęście to nie wszystko. W życiu liczy się coś więcej.

Świeżo upieczony Light, czyli Manen, odeszła od Frosta pospiesznym krokiem. Jego nieufność zabolała ją, i to bardzo, co było dla niej samej wielkim zaskoczeniem. Od kiedy to ona przejmuje się takimi rzeczami, a już w szczególności Frostem? Nie pojmowała tego. Ani trochę. Zawsze miała gdzieś zdanie innych, starała się podchodzić do wszystkiego i wszystkich z dystansem. A tu nagle poczuła jakieś dziwne przywiązanie. Wystarczał jej Amor, Naturia, Dziadziuś i oczywiście Sam, Patronka Lata, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że coś się zmieniło. W niej, w środku. W jej sercu. Broniła się przed tym jak mogła, ale nawet ona nie była w stanie oszukać swojego serca. Tak było w przypadku Amora, nie zdołała zdusić w sobie rosnącego uczucia do strażnika miłości. Choć próbowała, to nie potrafiła. Amor stał się jej niezbędny do życia. Był jej tlenem, drugą połową serca, krwią w krwiobiegu. Kimś nie do zastąpienia. A Frost? Dlaczego tak bardzo dotknęła ją jego oziębłość i dlaczego miała z tym taki problem? Gdzieś na dnie serca poczuła lekkie ukłucie smutku i zawodu. Była dla niego miła, nie wyzywała go, a on nadal nie pałał do niej zaufaniem? Dlaczego?! Zachodziła w głowę. Jej dobry humor prysł niczym bańka mydlana. Szybkim krokiem przeszła przez prawie całą nową wielką salę, jednakże zatrzymała się kilka metrów przed podwójnymi pięciometrowymi wrotami z kryształu i lodu. Pojedynczym ruchem prawej ręki nakazała wrotom się otworzyć, przez co po kilku sekundach znowu poczuła na sobie zimne podmuchy arktycznego wiatru. Tym razem od dawna nieodczuwalne, lodowate powietrze uderzyło w nią, powodując gęsią skórkę na jej nieokrytej skórze. W końcu paradowała jedynie w dość skąpej sukni balowej, która ledwo co zasłaniała jej pełne piersi, o plecach nie wspominając. Zimno przeszyło blondynkę, aż do samych kości, co także ją zdziwiło. Ten dzień w całości ją zaskakiwał, nie ma co ukryć. Starając się zapanować nad rozdygotanym ciałem, odwróciła się na powrót ku wnętrzu pomieszczenia. Kiedy to zrobiła, jej chłodne spojrzenie napotkało idącego w jej stronę Jacka i ich oczy się spotkały. Dzieliła ich spora odległość, aczkolwiek nie przeszkadzało to Mo w obdarowaniu strażnika zabawy swoim standardowym spojrzeniem. Na powrót przywdziała swoją maskę zimnej obojętności. Tylko tak mogła ukryć emocje, które w niej buzowały. Mimo przemiany jej temperament nie uległ zmianie. Czuła, że nadal ma problemy z samokontrolą. Wciągnęła więc powietrze przez nos, po czym ruszyła powoli w stronę ducha zimy, który patrzył na nią jakoś smutno. Przez przejrzysty sufit przedostawało się mnóstwo światła, przez co jej rozświetlona postać jaśniała jeszcze bardziej niż przedtem.

Strażniczka GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz