Król poklepał Arthura po ramieniu.
- To był zaszczyt gościć was tutaj. Bywajcie w zdrowiu książę. I ty, piękna lady - mówiąc to ucałował dłoń Morgany. Kobieta uśmiechnęła się słabo, była bardzo zmęczona.
Lohengrin pożegnał się z nimi i długo ją przytulał zanim wreszcie wsiadła do powozu.
W drodze powrotnej lady Morgana siedziała obrażona. Merlin szczerze się o nią martwił. Nie miał czasu się wyspać i wszystko to ciążyło na nim podwójnie. Wymienili się z Gwen porozumiewawczymi spojrzeniami.
Do Camelotu zajechali późnym popołudniem.
- Do później Merlinie - powiedział książę, kiedy wszyscy już wysiedli z powozu, a chłopak stał obok.
        Merlin poszedł do domu głodny i zmęczony. W środku pachniało jedzeniem. Gajusz właśnie nalewał zupy do misek.
Czemu choć raz nie zrobi czegoś innego niż zupa, pomyślał.

- Witaj Gajuszu - powiedział zamykając za sobą drzwi. Medyk już postawił miski na stole i usiadł przed jedną z nich, jakby się go właśnie spodziewał.
- Jesteś chłopcze! - odpowiedział ucieszony. - Zjedz coś, bo blado wyglądasz.
Merlin usiadł na stołku i urwał sobie kawał chleba. Zupa była złocista i aromatyczna, nie kojarzyła się ze strawioną treścią pokarmową toteż zjadł ją ze smakiem.
- Gajuszu - zaczął trzymając się za pełny brzuch - dasz wiarę, że nie dojdzie do ślubu? Narzeczony Morgany zataił przed rodziną, że Uther nie toleruje magii...- i opowiedział staruszkowi o wszystkim, pomijając dziwaczną część o siostrze Lohengrina o której mówił mu Arthur.
Medyk pokręcił głową i uniósł brew.
- Od początku wiedziałem, że to zły pomysł, od kiedy powiedziałeś mi, że jest druidem.
- Tak Gajuszu, oczywiście - zaśmiał się chłopak. - Idę się zdrzemnąć, wieczorem mam się zjawić w pracy.
Podszedł do wiadra i tęskniąc za wanną obmył się szybko, i wszedł do swojego pokoju.
        Obudził się stwierdziwszy, że wciąż jest widno, oczy go szczypały. Czuł, ze spał co najwyżej godzinę. Usłyszał dzwon alarmowy. Zerwał się z łóżka, ktoś walił do drzwi. Wyszedł do sieni, Gajusz zdążył już otworzyć, a w progu stał książę Arthur.
- Dzień dobry mój panie - ukłonił się medyk.
- Witaj Gajuszu. Merlin! - zawołał, gdy odnalazł wzrokiem chłopaka. Wszedł bez zaproszenia, a medyk napiął mięśnie twarzy to tu, to tam, próbując nie komentować. Arthur nic nie zauważył, podszedł do bruneta patrząc na niego z przejęciem.
- Mamy problem.

        Merlin szedł za Arthurem śpieszącym do komnat lady Morgany. Książę pospiesznie tłumaczył co się dzieje.
- Uther ma skazać o poranku czarodziejkę. Nazywa się Morgause i twierdzi, że jest siostrą Morgany. Teraz sobie wyobraź, co chce zrobić moja siostra.
- Domyślam się, że za wszelką cenę zapobiegnie wszystkiemu.
- Zapewne.
W komnacie lady Morgany było ciemno, zasłonięto wszystkie zasłony. Kobieta stała przy szafie, tyłem do nich. Wciąż była obrażona na Arthura.
- Powiedziała mi, że moją matką była Vivienne, a ojcem Uther - mówiła - co oznacza, że jesteś moim bratem ze strony ojca Arthurze.
Blondyn poluzował ścisk szczęki nie wiedząc co powiedzieć. Merlin również był zaskoczony.
Lady Morgana odwróciła się nagle ukazując zapłakaną twarz.
- Uther nie chciał córki! Niby po co by to zatajał?! - krzyczała. - A moja matka została przez niego zgwałcona.

W oczach Arthura pojawiły się łzy, a serce wypełniła nienawiść i obrzydzenie do ojca.
W czarodzieju aż zawrzało ze złości. Morgana oddychała szybko zaciskając pięści. Chwilę zajęło jej uspokojenie się. Rozluźniła uścisk, jej twarz nieco złagodniała, a czarne brwi przybrały zmartwiony wyraz.
- Ja... Ja przepraszam cię - wydusiła.
Przez chwilę panowała cisza.
- On zabił ojca Morgause... - wyszeptała, znów zalewając się łzami, a jej pozorny spokój ulotnił się jak dym.

        W trójkę zeszli do lochów, gdzie więziono Morgause. W blasku pochodni dostrzegli siedzącą kobietę. Miała złote włosy. Popatrzyła na blondyna spode łba.
- Przyszliśmy cię uwolnić - szepnęła Morgana.
Kobieta wstała i uśmiechnęła się do siostry. Objęła dłoń czarnowłosej, której palce zaciskały kratę celi.
Merlin otworzył zamek ukradzionymi strażnikowi kluczami.
Za ich plecami, w korytarzu, który skręcał w mrok zafalowało światło pochodni stając się coraz jaśniejsze. Przerażeni czekali.
- Tak myślałem - powiedział Uther, niósł on pochodnię w lewej ręce.
Morgause przybrała bojową postawę.
- Ojcze... - zaczął podniesionym głosem Arthur. Pobrzmiewała w nim nienawiść.
- Cisza! Macie natychmiast odprowadzić wiedźmę do celi - krzyknął do straży za nim. - Egzekucja odbędzie się dziś wieczorem.
- Więc mnie również musisz skazać - Morgana podeszła do mężczyzny patrząc na niego wyzywająco.
- Nie wygłupiaj się, natychmiast odsuń się od tej ladacznicy!
Kobiety złapały się za ręce na znak sprzeciwu.
- Mnie też spal, bo również jestem czarownicą!
Król popatrzył na nią nie wierząc w to co usłyszał.
- Wątpię, chcesz ją tylko obronić.
Morgana wycelowała w kraty jednej z pustych cel i wyrwała drzwi z hukiem swą mocą i rzuciła je na przeciwległą ścianę.
- Straże brać ją! - zakrzyczał. - To musi być jakaś zmiennokształtna i podszywa się pod moją podopieczną.
Straż podeszła niepewnie do osłupiałej kobiety i zaczęła związywać jej ręce.
- Jak możesz tak mówić!? To ja!
- Lepiej zamknij już te parszywe wary wiedźmo! - wykrzyczał patrząc z pasją prosto w oczy czarnowłosej.
- Nie mów tak do mojej siostry śmieciu! - wrzasnęła Morgause, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Posłała w jego kierunku potężny strumień mocy i odepchnęła Uthera na jego obstawę. Król zachwiał się wstając przy ich pomocy. Znów rzuciła to samo zaklęcie , a kiedy to zrobiła Arthur nic nie powiedział, ani nie zareagował. Morgana stała bezczynnie trzymana przez straż i jakby chciała mogłaby się uwolnić, lecz wola życia zgasła w niej całkowicie.
I tak było już za późno. Blondyn patrzył na ciało ojca leżące pod ścianą na drugim końcu lochu, o którą rzuciła go Morgause. Jego korona poturlała się w kąt, a oczy Uthera Pendragona były szeroko otwarte, przestraszone.
Osłupiały podszedł do niego, cały się trzęsąc. Merlin patrzył jak zamyka mu oczy upewniwszy się wcześniej, że nie żyje.
- Idźcie stąd wszyscy! - krzyknął wciąż nie odwracając się. - I do cholery, puśćcie moją siostrę!
Straż momentalnie zdjęła więzy z jej przegubów i wyszła na korytarz prowadzący do lochów, oprócz dwójki rosłych mężczyzn, którym książę kazał wynieść ciało ojca i zlecić przygotowania do pochówku.
- I zabijcie w dzwony. Umarł król - powiedział gorzko.
Nikt z obecnych, poza służbą, nie wyszedł, ignorując jego rozkaz.

- Morgano nic tu po nas. On jest jak ojciec, choć jeszcze tego tak nie widać - powiedziała Morgause, a jej twarz była bez wyrazu, jakby była nieczułym golemem.
Merlin stanął im w przejściu.
- Morgano, zostań proszę.
- Ona jest moją jedyną rodziną Merlinie.
- Niech idą! - wrzasnął Arthur.
Czarodziej podszedł do blondyna próbując pomyśleć racjonalnie. Z jednej strony Uther nie zasłużył, by ginąć z powodu braku wiary. W końcu nie raz ktoś się pod kogoś podszywał, by się na nim zemścić. A z drugiej strony skazał na stos własne dziecko przez swoją ślepotę. Gdyby choć jedno słowo było prawdziwe w relacji Morgany z Utherem prawdopodobnie ta historia potoczyłaby się inaczej. Choć pewnie nie.
Merlin widząc Arthura w takim stanie żałował, że nie zareagował. Właściwie Morgause była zbyt szybka, a teraz znikła wraz z siostrą. Chłopak wiedział, że odpowiedzi może dać mu już tylko Kilgharrah.
        Wieczorem odbył się pogrzeb Uthera Pendragona. Późną nocą koronowano Arthura na króla Camelotu. Nowy władca patrzył przed siebie, gdy nakładano mu na głowę koronę i też wtedy, kiedy wszyscy obecni klękali przed nim.
Arthur nie został na uroczystości. Od razu udał się do swej komnaty, rzucił koronę na łóżko. Merlin szedł za nim i teraz zapukał.
- Właź Merlin - wyburczał siadając na krześle.
Chłopak wszedł powoli, nie wiedząc co powiedzieć.
- Wiesz Merlinie? W sumie śmierć ojca była potrzebna. Zabił moją matkę, prześladował czarodziejów, był mordercą i gwałcicielem. Odtrącił Morganę, bo nie była synem, i przez niego robiłem kiedyś rzeczy, które są dla mnie obrzydliwe. Nim przybyłeś do Camelotu ojciec wpajał jaka magia jest zła. Już nawet nie wiem ilu niewinnych ludzi znalazło się przeze mnie na stosie. Ja i Morgana nosimy w sobie ten żal, nasze umysły nigdy już nie będą sprawne. Przez niego.
- To nie twoja wina... Co będzie z Morgause?
- A wiesz gdzie ona jest? - spytał z bezsilnością w głosie. Zaraz potem dodał - Ona tylko broniła siostrę, do tego zabił jej ojca. Rozmawiałem o niej z Gajuszem. Przyszedł do mnie przed pogrzebem. Wreszcie wyznał, zwolniony z przysięgi, którą złożył mojemu ojcu, że to on oddał Morgause Kapłankom Starej Religii i wmówił mu, że dziewczynka zmarła. Ostrzegł mnie, że ona i Morgana są potężne, i żeby je powstrzymać nie wystarczy zwykła armia i stal.
- Masz też mnie - powiedział uśmiechając się głupio, nie wierząc, że to go pocieszy.
Kąciki ust księcia delikatnie się uniosły.
- Amulet od druidzkiej bogini - mówił blondyn - miał oznaczać koniec tyranii dla magii. Teraz spoczywa na szyi mego ojca, w katakumbach. Na szyi ostatniego tyrana, jaki zasiadał na tronie w Camelocie. Dość już o moim chorym ojcu. Co zrobimy z siostrami?
- Znam kogoś, kto może pomóc - powiedział czarodziej.

        Kilgharrah usiadł na pagórku nad dwójką przyjaciół. Arthur przełknął ślinę.
- Witajcie - zagrzmiał smok - widzę, że nasz nowy król się opamiętał.
- Skąd on wie? - zdziwił się Arthur.
- Nie wiem. - Czarodziej wzruszył ramionami. Zwrócił się do smoka - Chcieliśmy się poradzić w sprawie sióstr, obie uciekły, a Morgause zabiła Uthera.
- Ach Morgause... - zadumał się smok. - To knucicielka. Morgana wciąż jest rozchwiana emocjonalnie, nie możecie jej odtrącić. Natomiast Morgause może pociągnąć ją tylko na dno, gdyż przepełniona jest żądzą zemsty, podobnie jak kiedyś Uther Pendragon. Ona pragnie, by jej siostra zasiadła na tronie.
Merlin spojrzał na Arthura współczując mu. Najpierw ojciec, teraz siostra Morgany, która z jakiegoś powodu nienawidzi
również i jego.
- Nie da się z nią jakoś porozmawiać? - spytał Arthur.
- Ona jest pusta. - Smok zamknął oczy i pokręcił głową. - Jej moc może pogrążyć Camelot w ciemności, i obawiam się, że nie będzie tam dla ciebie miejsca królu Arthurze.

        - Siostrzyczko! - zawołała Morgana. - Twoja bransoletka działa. Odkąd ją noszę koszmary już mnie nie dręczą.
- Teraz będzie już tylko lepiej - uśmiechnęła się Morgause. - Twój brat to tyran, podobnie jak wasz ojciec - mówiła - powstrzymamy go, a wtedy ty, droga siostro, zostaniesz panią Camelotu. Mam już plan.
Kobieta podeszła do siostry i przykładając dłoń do jej policzka wyszeptała zaklęcie w dawnym języku. Czarnowłosa osunęła się na wilgotną posadzkę w starym, zapomnianym zamczysku.
Odzyskała przytomność rankiem, dzień po koronacji Arthura. Morgause stała zatroskana nad jej łożem.
- Musiałam zabezpieczyć cię przed działaniem czaru, który rzucę na zamek. Będziemy musiały jeszcze tam pójść, dobić Arthura rzecz jasna.
Dopiero teraz Morgana spostrzegła nieruchome, zakapturzone postacie stojące pośród mroku, dookoła wysokiego paleniska. Morgause zaczęła skandować zaklęcie w języku dawnej religii chodząc w okół nich, a kiedy wypowiadała ostatnie słowo wysoki płomień buchnął w górę, przywracając palenisku jego dawne przeznaczenie.

Merthur w świecie alternatywnymWhere stories live. Discover now