Butterfly

2K 249 49
                                    

Czarnowłosemu cały ten dzień zleciał spokojnie na tyle, że wręcz nudno. Tak nudno, że w okolicy szesnastej, kiedy stał i czekał przy bramie na blondyna, miał ogromną ochotę zapalić. Dziś jednak lało zdecydowanie bardziej niż wczoraj, więc jedną rękę miał z automatu zajętą przez parasolkę. W drugą po chwili ujął pojedynczego papierosa z paczki.

Musiał przyznać, że przez chwilę się wahał, ale w końcu... To tylko fajka, przecież nie robi nic złego, a Parkowi nie powinno być nic do tego.

Zapalił.

Jimin szedł przygnębiony. Cały dzień był do bani, a każda przerwa spędzona samotnie na powtarzaniu materiału. Ot rutyna, tylko w tym najgorszym wydaniu. Ze spuszczoną głową udał się w kierunku bramy, chcąc ukryć zapuchnięte oczy. Znowu pozwolił sobie na chwilę słabości, gdyż żaden układ nie wyszedł mu dzisiaj dobrze.

Obudził się dopiero, gdy wyczuł charakterystyczny zapach palonego tytoniu. Yoongi znowu to zrobił.

Choć faktycznie pozwolił sobie zapalić, to widząc chłopaka już niespełna kilka metrów od siebie, pospiesznie dokończył papierosa i rzucił go na chodnik, depcząc.

-Hej Jiminie - przywitał się, od razu przechylając parasol tak, aby nie kapało na głowy im obojgu. -Marnie wyglądasz.

-Za to ty hyung widzę, że znalazłeś sobie świetne zajęcie - spojrzał na przygnieciony pet papierosowy. Zrezygnowany wypuścił powietrze. -Po prostu już chodźmy...

-Jeden na dzień, wielkie mi co. Paczka starcza mi na dwa tygodnie - mruknął, zerkając na chłopaka, kiedy już obrał właściwy kurs. -Coś się stało?

-Nie, wszystko jest w porządku, hyung - zdobył się na delikatny uśmiech, z zewnątrz wyglądający prawie jak prawdziwy, lecz w środku przesiąknięty był bólem i sztucznością.

Yoongi odwzajemnił ten delikatny uśmiech, zaraz przenosząc wzrok na chodnik przed nimi. Skoro nic się nie działo, to powinien mu uwierzyć. Tylko... Czemu miał wrażenie, że udawał? Nie chciał jednak dopytywać, to nie jego sprawa. Mimo deszczu dotarli do domu młodszego chłopaka bardzo szybko, więc zatrzymał się przy bramie.

-Tylko nie zmoknij i biegnij szybko do drzwi - pogroził mu palcem zupełnie tak, jakby właśnie poczuł za niego odpowiedzialność. W końcu był od niego starszy, tak powinno być od początku.

-Uważaj na siebie hyung i... nie pal więcej - czym prędzej otworzył bramkę i pognał w stronę drzwi domu, by po chwili za nimi zniknąć, zostawiając starszego całkiem samego.

I tak minęły im kolejne trzy dni. Codzienne chodzenie razem do i ze szkoły sprawiało, że ich relacja powoli przeistaczała się w coś więcej od bycia tylko znajomymi z widzenia. Jakby nie patrzeć, byli poniekąd sąsiadami, ale nie w tym tkwił sęk. Ta dwójka wreszcie zaczęła rozmawiać ze sobą trochę więcej niż zwykłe "cześć" czy "jak w szkole?", ich rozmowy zaczęły dotyczyć wszystkiego.

Tego dnia znów przyszli razem, jednakże nie mogli już razem wrócić. Yoongi został poinformowany, że ten kończy dziś swoje zajęcia później, więc nie zamierzał na niego czekać i od razu po swoich lekcjach jedyne, o czym marzył to szybkie przedostanie się do domu i spokojne przeżycie do dnia następnego.

Wtedy jednak spostrzegł się, że w torbie brakuje mu bluzy, która prawdopodobnie została na sali w szkole. I niestety musiał się cofnąć. Wydawałoby się, że nie ma już tutaj nikogo, gdyż faktycznie na korytarzach nie minął żywej duszy. Lecz kiedy chciał wejść na salę gimnastyczną, ujrzał zapalone światło, dlatego bardzo spokojnie uchylił jej drzwi, chcąc się przekonać, kto się tam chowa. No i ujrzał... Jimina.

How your love could do |Yoonmin| [ZAWIESZONE]On viuen les histories. Descobreix ara