|10| Cry baby

20 5 1
                                    

           ,, Czasem bywa tak, że nie dostrzegamy swoich czynów, póki nie wyjdą na światło dzienne"
                               13 maj, 2016

       Byłem w drodze na lekcję, gdy usłyszałem czyjś płacz. Przez chwilę stałem jak wryty. W głowie toczyłem bitwę, czy pójść sprawdzić co się dzieje, czy to po prostu olać. Jako, że był ze mnie człowiek ciekawski i dość miękki, ruszyłem za odgłosem damskiego płaczu. Tak, mogłem to stwierdzić.

   W kącie, między szafkami, siedziała Amy Sullivan. Podniosła na mnie swą zapłakaną twarz i pociągnęła mocno nosem. Rozchyliła usta, za pewne głowiąc się nad tym kim jestem i czego chce.

  Wyklinałem się w myślach i jak ostatni głupiec, uklękłem tuż przed nią. Drgnęła zaskoczona.

  - Co się stało? - zapytałem, wzdychając.

   Że też nie mogłem, jej po prostu zignorować. W końcu to była Amy Sullivan, dziewczyna ze świty Fleur. Miała średniej długości blond włosy, i dziecinną twarz. Często się zastanawiałem, czemu zadawała się z tą wredną dziewczyną. Możliwe że, jej umysł był równie spaczony, a była po prostu dobrą aktorką.

  - Nic - zaszlochała. - Chcę zostać sama - dodała nieco ostrzejszym głosem, po czym znów wybuchnęła płaczem.

  Zrobiło mi się jej szkoda? Tak, to dziwne, ale tak właśnie było.

  - Hej, możesz mi powiedzieć - położyłem jej rękę na ramieniu. - Nikomu nie powiem, a poczujesz się lepiej.

  Patrzyła na mnie niepewnie, rozważając moją propozycję.

  - No dobrze - westchnęła i po raz kolejny pociągnęła nosem. Była jedną z tych dziewczyn, które dobrze wyglądały, mimo że  płakały. - Chodzi o Morgan - wbiła wzrok w ziemię. - Zwyzywała mnie i uderzyła w twarz. Powiedziała, żebym oprzytomniała póki nie jest za późno.

  Dopiero teraz zauważyłem czerwony ślad na jej policzku. Ogarnęła mnie złość na Morgan.

  - Posłuchaj, Morgan jest... - Nie wiedziałem co powiedzieć. - Morgan jest złą osobą. Myślę, że dobrze by było komuś o tym powiedzieć.

  - Nie mogę - zaszlochała. - Ona wie zbyt wiele. Mogła by narobić dużo szkód, gdybym to zgłosiła.

  - Myślisz, że cokolwiek ją teraz powstrzymuje? Ją nic nie obchodzi. Może posunąć się do wszystkiego.

  - Nie, nie powie nic. Nie, dopóki jej nie zagrażam - przyznała pewnie. - Może... - westchnęła. - Może już się nie przyjaźnimy, ale trochę ją znam.

  - Jesteś pewna? Czy istnieje osoba, która może śmiało powiedzieć, że zna Morgan? Według mnie jest kompletnie nie przewidywalna i zapatrzona w siebie.

  - Nie zrobiła by tego. Wiem to.

  Wiedząc, że jej nie przekonam, wyciągnąłem z plecaka paczkę husteczek i wręczyłem je dziewczynie. Podziękowała cicho i kiedy wyglądała w miarę normalnie, podałem jej rękę i podniosłem ją z ziemi. Wyszedłem z nią na korytarz.

  - Słuchaj, ja nigdy nie lubiłem żadnej z was. Uważam, że każda z was jest winna, ale to co robi Morgan jest znacznie gorsze. I nie powinno jej to ujść plazem - wyznałem.

  - Doceniam twoją pomoc, ale po prostu nie mogę. Morgan nie jest...

  - Morgan jest wredną suką - przerwałem jej. - Nie ma co dłużej jej bronić.

  Amy otworzyła szeroko oczy, patrząc na coś, co znajdowało się za mną.

  - Miło, że tak uważasz - odezwała się Morgan Lee, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

  Powoli odwróciłem się w jej stronę. Była wkurzona. Zdziwiłem się widząc ten niecodzienny widok. Ja, Tristan, doprowadziłem ją do złości.

  Amy od razu się ulotniła, a ja zostałem sam na sam z huraganem w ludzkiej postaci.

  - Choć ostatnio to ty mnie całowałes - dodała.

  - Byłem pijany - odparłem na swoją obronę.

   Zaśmiała się szyderczo.

  - Byłeś tak samo pijany, jak ja lubię Fleur - prychnęła.

  - To był błąd. Nie powinienem był - westchnąłem. - Nie wiem co mną kierowało, może na chwilę zapomniałem jak złą osobą jesteś.

  - Sadzę, że sam siebie oszukujesz. Myślałam... - ucięła. - Myślałam, że choć ty jeden masz rozum. Ale jesteś tak samo ślepy jak oni. Nie widzisz, czego próbuje dokonać, nie potrafisz się domyślić.

- Morgan, ty krzywdzisz ludzi - powiedziałem głośno i wyraźnie.

- Tylko tych co na to zasłużyli - wzruszyła ramionami. - Powiedz, czy kiedykolwiek cię zraniłam? - Odczekała chwilę, aż odpowiem, lecz milczałem. - Nie, nie zrobiłam tego, więc jakąkolwiek nienawiść do mnie żywisz, wiec, że jest bezpodstawna. Sam przyznałeś, że ich nie lubisz. I może chociaż raz spójrz na to, co ty robisz, Tristanie.

  I odeszła.

the story about morgan leeWhere stories live. Discover now