Prolog

5.7K 205 634
                                    


Prolog

Była trzecia w nocy, a telefon nie przestawał dzwonić. Trwało to już dobre dziesięć minut. Kobieta wściekle naciągnęła sobie poduszkę na głowę.

- Skarbie? – usłyszała głos męża.

Udała, że nic nie słyszy.

- Skarbie. – mężczyzna powtórzył, wzdychając – Yakov do ciebie dzwoni.

To przykuło zainteresowanie kobiety.

- Że kto dzwoni? – wybąkała nieprzytomnie.

- Eee... Yakov Feltsman. No wiesz, gość z którym jeździłaś w parze sportowej. Poza tym to twój jakby przyszywany brat i...

- Ta, okej, nie musisz mi mówić. Wiem, kim on jest. Ale dlaczego dzwoni o tej porze?

- Może zapomniał, że w Stanach jest środek nocy?

Z ust byłej łyżwiarki wyszło głośne parsknięcie. Yakov miałby zapomnieć o tak istotnym szczególe? Yakov miałby zapomnieć o czymkolwiek? Ta, jasne. Chyba w innej rzeczywistości!

Jeśli wierzyć plotkom rozpowiadanym swojego czasu w Klubie Mistrzów, Yakov Feltsman tylko raz w życiu o czymś zapomniał. W pięćdziesiątym drugim roku. O urodzinach towarzysza Stalina. Ponoć dnia szóstego grudnia, pięcioletni Yakov, na pytanie przedszkolanki „Feltsman, jaki mamy dzisiaj dzień?", odpowiedział z beztroskim uśmiechem małego dziecka „Mikołajki!", czym zafundował sobie bliskie spotkanie z rózgą. Ponoć gdy kilka godzin później wracał do domu, gniewnie brodząc kaloszkami w śniegu, wyzywając Dziada Mroza od siwiejących fiutów i życząc Stalinowi niechybnej śmierci, poprzysiągł sobie, że już nigdy więcej o niczym nie zapomni.

Spełniło się. Wszystko.

Kilka miesięcy później Stalin kopnął w kalendarz. Yakov już nigdy o niczym nie zapomniał. Mniejsza o Dziada Mroza i o to, czy rzeczywiście był siwiejącym fiutem.

Nie, Yakov z całą pewnością nie zapomniał o różnicy czasowej między Rosją i Stanami Zjednoczonymi. Chyba że z premedytacją.

Wzdychając, kobieta wzięła od męża komórkę. Przeczesując palcami krótkie blond włosy, wbiła senny wzrok w wyświetlacz.

- Czym mogłam mu podpaść? – zastanowiła się na głos.

Pokazała komuś pamiętne nagranie z dziewięćdziesiątego ósmego roku? Wygadała się, co Yakov zrobił kiedyś pod kamienicą Lilki? Powiedziała komuś o incydencie z plakatami? Cholera, z jakiego innego powodu Felstman wydzwaniałby do niej w środku nocy?!

Ech, o cokolwiek chodziło, odraczanie egzekucji nie miało najmniejszego sensu. Lepiej mieć to już za sobą.

Tatiana Lubicheva-McKenzie wzięła głęboki oddech i wreszcie (o matko, wreszcie!) nacisnęła zieloną słuchawkę.

- Taaaak? – zaśpiewała, mentalnie przygotowując się na głośny ryk.

Z odbiornika popłynął głos Yakova:

- Miewasz czasem momenty, gdy myślisz sobie, że wszystko, czego się w życiu nauczyłaś, wszystko, w co wierzyłaś, wszystko, co uważałaś za słuszne, jest gówno warte?

To pytanie nieco zbiło kobietę z tropu.

Yyyy... okej? Dobra. To nie był ryk. Już prędzej ryczenie. Albo jeszcze prędzej: skomlenie. Był tylko jeden problem – Feltsman nigdy nie skomlał.

Zakład (Yuri on Ice)Where stories live. Discover now