Rozdział 12 - Zbrodnia i kara

2.7K 133 237
                                    


- Trenerze? – gładząc się po nieznacznie zaokrąglonym brzuszku, Viera zwróciła się do Yakova. – Widział trener Viktora? Nigdzie go nie ma, a za chwilę zaczynamy przedstawienie.

- Rodzice zadzwonili do niego, by życzyć mu powodzenia. O, ale wygląda na to, że już skończyli. Ej, Vitya, skończyliście już?

Zezując w przestrzeń, przebrany za lwa chłopczyk powoli docisnął paluszek do czerwonej słuchawki.

- Vitya? – Feltsman powtórzył, gdy nie doczekał się odpowiedzi.

Z miną kogoś wyrwanego z głębokiego transu, dzieciak podskoczył. Niepewnie skierował wzrok na parę opiekunów.

- Mama i tata powiedzieli, żebyś dał z siebie wszystko? – łagodnie się uśmiechając, spytała Viereczka.

Brak odpowiedzi. Niebieskie oczy pozostawały wlepione w Yakova. Wpatrywały się w niego z taką intensywnością, jakby próbowały go rozgryźć.

- Coś się stało? – Feltsman uniósł brwi.

Chłopczyk spuścił wzrok.

- Nie, nic – wymamrotał, miętoląc w dłoniach pluszowy ogonek.

- Viera zadała ci pytanie. Nie słyszałeś?

- C-co?

- Viera zapytała, czy mama i tata powiedzieli, żebyś dał z siebie wszystko.

- Och! – Viktor zaczerwienił się. – T-tak, dali mi do zrozumienia, żebym pokazał na co mnie stać.

- Ojciec też? – dopytywał się Yakov.

- K-kto?

- No... twój ojciec. Rozmawialiście przez dobre dziesięć minut. Wydawało mi się, że powiedział ci całkiem sporo. Dlatego pytam: co ci powiedział? Przełamał się i życzył ci powodzenia?

Przez buzię chłopca przemknął cień zawahania. Z gniewnie zmarszczonym czółkiem chochlik gapił się w dół. W podobny sposób mógłby wpatrywać się w ciemną taflę jeziora – jakby stał na skraju urwiska i wahał się, czy skoczyć.

Po kręgosłupie pięćdziesięcioletniego mężczyzny przeszedł dreszcz. To skojarzenie ani trochę mu się nie spodobało.

Wreszcie Viktor podniósł wzrok. Migocząca w błękitnych tęczówkach determinacja sugerowała, że podjął jakąś decyzję. Mimo to jego dziecięcy głosik brzmiał zaskakująco niepewnie:

- Tata... zmotywował mnie. Dzisiaj dam z siebie wszystko!

To chyba dobrze, no nie? Jednak instynkt mówił Feltsmanowi, że coś było nie w porządku. Aura wokół srebrnowłosego dziecka zmieniła się. Jakby krążąca w małym ciałku energia, która przez ostatnie dwa miesiące ustabilizowała się, teraz na nowo zaczęła wariować. W złym znaczeniu.

- Vitya - z ust Yakova wyszło zrezygnowane westchnienie – jeśli ojciec powiedział ci coś złośliwego, to...

- Nie! – panicznie pisnął chłopiec. – N-nie powiedział mi niczego złośliwego! N-naprawdę! Po prostu... no... powiedział mi coś ważnego.

- Coś ważnego, czyli co?

- Uświadomił mi jakie to ważne, żebym dał z siebie wszystko!

Świetnie. Kolejna pokręcona odpowiedź! Można by ją dopisać na listę zagadek do rozwiązania – razem z piątkowym incydentem i tajemniczym czynem Saszy.

Zakład (Yuri on Ice)Where stories live. Discover now