decimocuatro día • segunda parte

2K 115 19
                                    


- Skarbie… - jego głos jest cichy. Mam wrażenie, że przepełniony bólem, ale w to już nie jestem w stanie uwierzyć. Dalej stoję w tym samym miejscu i próbuję wykombinować jakieś wyjście z tej popapranej sytuacji. Czuję na swoim ramieniu palący dotyk bruneta.

- Nie dotykaj! Już chyba mówiłam. - jad w moim głosie jest wyczuwalny na kilometr. Mój wzrok pada na auto stojące przed domem. No tak, to mój samochód. Chwiejnym krokiem pokonuje ostatnie schodki i odwracam się w stronę chłopaka. Wszystko się we mnie trzęsie. Pewnie wyciągam przed siebie moją drżącą dłoń. - Dawaj kluczyki.

- Nie. - tym razem jego głos jest pewny, a ja nie mam odwagi na niego spojrzeć. - Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie!

- Dawaj mi te cholerne kluczyki idioto! - już ledwo nad sobą panuje. W moich oczach pojawiają się łzy, dlatego szybko zamykam powieki nie chcąc ich stamtąd wypuścić. Wszystko jednak na marne i już po chwili czuję jak gorąca ciecz spływa po moich lodowatych polikach. Jesteś tak cholernie słaba.

- Wysłuchaj mnie, błagam Cię! - brunet szybko zmienia nastrój, tym razem w jego głosie można wyczuć ogromną desperacje.

- Matteo bracie, zostajesz czy odwozisz tą rozhisteryzowaną laskę do domu, aby mieć święty spokój i wreszcie się zabawić? - Czy jemu jest ciągle mało? Pod wpływem tego głosu wreszcie odważam się spojrzeć w tamtą stronę. Na jego wargach gości kpiący uśmiech, a szyderczy wzrok utkwiony jest w mojej osobie. Z jego nosa ciągle sączy się krew. Co za cholerny dupek. Jednak jego słowa kolejny raz uderzają w moje serce i już nie zwracając uwagi na nic, po prostu wychodzę z terenu tej przeklętej działki. Przynajmniej już wiesz, jaki jest Matteo.

- Spierdalaj Matías. - to jedyne co udaje mi się jeszcze usłyszeć, a później tylko trzask drzwi wejściowych. Tyle jesteś dla niego warta. Idę żwawym krokiem sama nie wiem gdzie. Przed siebie. Ból w klatce piersiowej nie pozwala mi wziąć żadnego porządnego oddechu. Jest on ciężki i urywany. Z moich oczu nieprzerwanie ciekną łzy. To jest ten Twój nad wyraz idealny wyjazd. Cholerna z Ciebie idiotka Valente. Każda jaką tu zabrał miała podobnie, nie jesteś żadnym wyjątkiem. Jestem w takim stanie, że nie docierają do mnie żadne dźwięki z zewnątrz. Dlaczego aż tak Cię to boli? Zawsze byłaś taką laską i nigdy Ci to nie przeszkadzało. Co się zmieniło? Z transu wybudza mnie mocne szarpnięcie. Chłopak siłą wsadza mnie do samochodu i zapina moje pasy. Nie mam już siły na jakikolwiek protest. Opieram swoją głowę o zagłówek i delikatnie przymykam powieki. Już nie pozwolę żadnym łzom się spod nich wydostać.

- Po prostu mnie wysłuchaj, to nie tak jak myślisz. - nie słysząc odzewu z mojej strony chłopak kontynuuje swoją wypowiedź. - Nie jesteś dla mnie żadną taką dziewczyną Skarbie… - czuję jego dotyk na mojej dłoni, którą szybko zabieram.

- Nie dotykaj. - mój głos jest tak cichy, że nie jestem pewna, czy w ogóle to usłyszał. Z jego warg wydobywa się ciche westchnięcie.

- Wszystkie poprzednie dziewczyny, które tu zabrałem… - zawiesza się na chwilę szukając odpowiednich słów. - nie były nikim ważnym, moja przygoda z nimi zaczynała i kończyła się w tym domku… - po tej wypowiedzi z moich ust wydobywa się tak bardzo ironiczny śmiech.

- No i co byś zrobił ze mną Balsano? Przecież razem mieszkamy. Jednak nie jesteś za inteligentny. - zrezygnowana kręcę głową i walczę z kolejną dawką łez, które chcą się wydostać na wolność. Czemu to tak boli?

- Nie przerywaj mi! - kolejny raz podnosi głos, widzę jak już powoli traci cierpliwość. Jego palce mocno zaciskają się na kierownicy. - Nigdy nie byłaś dziewczyną tego typu! Przyznaję, że najgorszym z pomysłów było zabranie Ciebie tutaj… ale to było jedyne miejsce, które przyszło mi w tamtej chwili do głowy… Byłaś w tak cholernie złym stanie… chciałem byś wypoczęła, odcięła się od tego wszystkiego… byś pobyła z dala od świata. Dobrze wiem, że było Ci to właśnie potrzebne… Ale niestety nie przewidziałem tej jednej rzeczy. Że Matías również postanowi tu przyjechać. Nie chciałem, żebyś się dowiedziała co tam robiłem. To już jest nieistotne… - z każdym słowem jego głos jest coraz mniej pewny. Matteo przymyka oczy i głowę opiera o swoje dłonie.

La vida es divertida ✔ L&M [Tom I] Where stories live. Discover now