vigésimo segundo día • segunda parte

2.2K 117 42
                                    

Stoję przed ogromnym lustrem znajdującym się w moim pokoju i dokładnie mierzę wzrokiem odbicie mojej sylwetki. Dłońmi próbuję wygładzić niewidzialne zagniecenie na mojej sukience - stresuję się, ale sama nie wiem czym. Przecież wszystko będzie dobrze, prawda? Dziś postanowiłam założyć obcisłą sukienkę sięgającą do kolan, w kolorze zgniłej zieleni. Lekkie rozcięcie podkreśla moje zgrabne nogi, a długie rękawy idealnie wpasowały się w pogodę panującą za oknem. Delikatnie poprawiam swój biustonosz, co sprawia że mój biust eksponuje się jeszcze lepiej w wyciętym dużym dekolcie w serek. Zadowolona z efektu nasuwam na moje stopy czarne szpilki i z powrotem spoglądam w lustro. Oczy podkreśliłam nieco mocniej niż zawsze, a na usta nałożyłam moją ulubioną, burgundową szminkę. Włosy dziś wyjątkowo wyprostowałam. Cholernie zadowolona z efektu końcowego uśmiecham się do siebie szeroko. Jednak stres jaki wyczuwam przed tym spotkaniem sprawia, że moje serce bije dwa razy szybciej niż normalnie. Aby się choć trochę uspokoić przymykam swoje powieki i wypuszczam głośno powietrze z płuc. W myślach liczę do dziesięciu, a gdy ponownie otwieram swoje oczy z moich ust wydobywa się cichy pisk. Automatycznie łapie się za serce, które jeszcze bardziej przyspieszyło.

- Wystraszyłeś mnie… - zwracam się do niego szeptem, patrząc na jego odbicie. Chłopak stoi centralnie za mną, ale mnie nie dotyka. Mój wzrok napotyka jego spojrzenie, które jest zadziwiająco poważne. Stoimy w ciszy i nieprzerwanie się w siebie wpatrujemy. Dokładnie skanuję wzrokiem jego twarz, a na moje usta wkrada się krzywy uśmiech. Matteo, gdy tylko dostrzega na co patrzę również lekko się uśmiecha, a następnie zgarnia moje długie włosy na jedną stronę, tym samym odsłaniając moją szyję. Pochyla swoją głowę i składa na moim karku delikatny, niczym muśnięcie piórka, pocałunek. Nigdzie się nie spiesząc powoli przechodzi z karku na prawą stronę szyi, nie przerywając połączenia naszych ciał. Odchylam swoją głowę lekko do tyłu, tak że ląduje ona na barku bruneta, dając mu tym łatwiejszy dostęp. Do moich nozdrzy dociera zapach perfum chłopaka, co powoduje, że cicho mruczę pod nosem. Zamykam swoje oczy i mocno przygryzam dolną wargę. Na oślep odszukuje dłonie Balsano, które chwytam za grzbiety, a następnie kładę na swoim rozpalonym ciele. Matteo dokładnie rozumie o co mi chodzi i zaczyna błądzić nimi po moim brzuchu oraz biodrach, powodując mój głośny jęk. Czuję jego lekki uśmiech co sprawia, że lekko się pesze i czerwienie. Przywołuje mnie tym samym do rzeczywistości. Gwałtownie otwieram swoje oczy i chcę się wyrwać z objęć chłopaka, który mi na to nie pozwala. Brutalnie chwyta mnie za biodra i odwraca w swoją stronę. Przypatruję mu się dokładnie ciężko dysząc od pożądania jakie we mnie wzbudził.

- Gdzie się wybierasz? - pyta mnie cichym i zachrypniętym głosem, co powoduje przyjemny dreszcz, który rozchodzi się po całym moim ciele. Podnoszę swoją rękę, którą delikatnie gładzę jego gładki policzek. Na moje wargi ponownie wkrada się ogromny uśmiech. - Widzę, że podoba Ci się mój pomysł z ogoleniem się w końcu… - również się uśmiecha, a następnie powoli przybliża się do moich warg.

- Do rodziców? Na obiad? - odpowiadam mu na wcześniejsze pytanie i ponownie próbuję się odsunąć. - Matteo… Nie mamy czasu! A poza tym, rozmażesz mi szminkę! - mówię już lekko poirytowana, ponieważ wiem, że zaraz się spóźnimy, a mój ojciec nie toleruje spóźnialskich.

- Obiecuję, że będę delikatny… - szepcze wprost w moje usta, na których składa naprawdę wyjątkowo delikatny pocałunek. Wykorzystując jego lekkie rozkojarzenie, szybko się od niego odsuwam i staję w bezpiecznej odległości. Wreszcie mam okazję przyjrzeć mu się w całej okazałości i szczerze przyznam, że prezentuje się fenomenalnie. Założył zwykłe czarne spodnie, do tego koszulę w kolorze pudrowego różu oraz czarną marynarkę. Wszystko ze sobą idealnie współgrała. Moje usta przyozdobił cwany uśmiech, który również był pełen podziwu. Na ten widok trochę się zapominam i bez wahania podchodzę do bruneta, na którego się rzucam, a następnie wbijam się w jego wargi, zapominając całkowicie o moim nienagannym makijażu. Szybko jednak wraca do mnie mój zdrowy rozsądek i nawet nie pozwalam mu pogłębić tego pocałunku.

La vida es divertida ✔ L&M [Tom I] Where stories live. Discover now