decimocuatro día

2K 123 37
                                    

Sobota. Ze snu wybudzają mnie promienie słoneczne padające na moją twarz przez wielkie okno. Leżę na brzuchu, a moja głowa zwrócona jest właśnie w tę stronę. Na szyi czuję gorący oddech bruneta śpiącego obok. Gdy odzyskuje ostrość widzenia, postanawiam się do niego odwrócić i bez skrępowania mu się przyglądać. Jakie jest moje zaskoczenie, gdy napotykam te czekoladowe tęczówki wpatrzone w moją osobę. Z mojej buzi wydobywa się cichy pisk. Na ustach bruneta gości szeroki uśmiech, a szczęście jakie ma w oczach jest nie do opisania. Kolejny raz zatapiam się w nich bez opamiętania. Czy to już będzie wyglądać tak zawsze? Pod wpływem chwili podnoszę się na łokciach i składam na jego wargach czuły pocałunek. Matteo nie pozwala mi się odsunąć i przytrzymując moją głowę natychmiast go pogłębia. Cieszę się, że nie tylko mi aż tak podobają się nasze zbliżenia. Nasze ruchy nie są gwałtowne, napawamy się tą chwilą. Gdy jesteśmy tylko my, ja i on. Gdy nikt nie jest w stanie nam przerwać. Niechętnie się od niego odrywam i dostrzegam, że chłopak jest już w pełni ubrany, a jego włosy są mokre, prawdopodobnie od kąpieli, którą wziął niedawno. W jednej chwili czuję się skrępowana swoją nagością i odsuwając się od niego, nakrywam się kołdrą po sam nos, a na moje poliki wkrada się mały rumieniec. Chryste, Valente. Co z Tobą dziewczyno? Pokój wypełnia głośny śmiech Balsano.

- Z czego się śmiejesz idioto? - warczę na niego. Nie widzę tu powodów do śmiechu.

- Ehh, Valente. Ty to zawsze umiesz zepsuć chwilę... - jego śmiech nie ustępuje, a wręcz staje się jeszcze głośniejszy. Chłopak natychmiast odwraca się w moją stronę, tak że leży na prawym boku. - Czego się wstydzisz Skarbie? Znam Twoje ciało na pamięć. - tym razem jego głos jest cichy, a jego duża dłoń ląduje na moim rozgrzanym policzku, który delikatnie gładzi kciukiem. Na sekundę wstrzymuje oddech. Jest idealnie. Nie wiem ile razy już to powtarzałam, ale naprawdę tak jest.

- Gdzie byłeś? - mój głos również jest cichy, niepewny, od emocji jakie teraz we mnie buzują. Nie potrafię nawet ich nazwać.

- Bo widzisz Królewno... gdy Ty tu sobie smacznie spałaś, ja zdążyłem już pobiegać, ogarnąć siebie i dom oraz pójść do sklepu po jakieś śniadanie dla naszej dwójki. - leży dumny z siebie, a w jego oczach dostrzegam wielkie zadowolenie. Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej i rozglądam się po pokoju.

- Gdzie moje ciuchy? Sprzątałeś moją bieliznę?! - mój ton jest lekko podniesiony, a ja szybkim ruchem odwracam głowę w kierunku chłopaka, tak że pole widzenia przysłaniają mi moje włosy.

- Co w tym dziwnego Valente? - widzę jak brunet ledwo powstrzymuje śmiech, a ja czuję się strasznie zażenowana.

- Aaaaaaaa! - z moich ust wydobywa się głośny krzyk, gdy tylko nakrywam swoją twarz poduszką. - To krępujące idioto.

- Jak zwykle wszystko wyolbrzymiasz... - czuję jak Matteo delikatnie ściąga ze mnie poduszkę, a gdy otwieram oczy, dostrzegam, że jego twarz jest niebezpiecznie blisko mojej. Jeszcze chwila. Jeszcze sekunda i nasze wargi złącza się w wyczekiwanym połączeniu. Nagle z przedpokoju dochodzi do nas jakiś głośny dźwięk.

- Co jest kurde? - chłopak jest tak samo zaskoczony jak ja. W tym samym czasie nasze twarze odwracają się w stronę drzwi. Brunet szybko zrywa się z łóżka i zdejmuje z siebie bluzkę, którą rzuca w moją stronę.

- Serio, Balsano? Nie masz lepszych momentów na striptiz? - parskam śmiechem pod nosem. Co on wyrabia?

- Bądź cicho Valente. I w tej chwili załóż to na siebie! - Chłopak zwraca się do mnie stanowczym szeptem. Bez zawahania szybko zarzucam na siebie koszulkę i patrzę na niego zaskoczona. - chodź tu do mnie. - wyciąga w moją stronę dłoń, a ja serio zaczynam się bać. Szybkim ruchem znajduje się przy brunecie, którego mocno ściskam za ramię. Z salonu dochodzą do nas czyjeś śmiechy. Spoglądam, w dalszym ciągu zaskoczona, na Balsano i widzę jak jego szczęka mocno się zaciska. O co w tym wszystkim chodzi?

- Załóż majtki i trzymaj się mnie blisko. - jego stanowczy ton sprawia, że nie zamierzam protestować. Szybko robię to o co mnie poprosił i wracam do niego. Chłopak wychodzi pierwszy z sypialni, a ja tuż za nim. Nie zamierzam się wychylać, więc nawet nie wiem kto jeszcze tu jest. Nagle Matteo zatrzymuje się na samym środku salonu, a ja z impetem wpadam na jego plecy. Kolejny raz słyszę obce śmiechy. Niepewnie chwytam dłoń chłopaka, który natomiast ściska moją mocno. Postanawiam wyjść z mojej kryjówki i dostrzegam przed sobą dwie osoby. Chłopak i dziewczyna, na oko w naszym wieku. Czuję jak mięśnie Matteo się napinają. O co w tym wszystkim chodzi?

- Oo Matteo bracie! Nie mówiłeś, że tym razem Ty zajmujesz sobie domek na weekend. - odzywa się chłopak, a ja już wiem, że go nie polubię. Jego głos jest, taki jakby przygłupi. Nie umiem tego inaczej określić. Na jego ustach gości cwany uśmiech. - Nie przedstawisz mnie swojej koleżance? Powiem Ci, że dużo ładniejsza niż ta poprzednia, z którą Cię tu widziałem. Wyrabiasz się. - chłopak wybucha kpiącym śmiechem i bez skrupułów mi się przygląda przez co czuję się skrępowania. Właśnie próbuję przetrawić wszystkie informacje jakich mi dostarczył. Czuję jak Balsano mocno ściska dłoń w pięść. Czym się tak denerwujesz? Ohh, już rozumiem... Wyrywam dłoń z uścisku bruneta i szybkim krokiem kieruje się w stronę sypialni.

- Jesteś skończonym debilem Matías. - za sobą jeszcze słyszę takie słowa wypowiedziane przez Balsano.

Wchodzę do sypialni trzaskając przy tym mocno drzwiami. Jestem tak zdenerwowana jak jeszcze nigdy. Co za idiota. Chwytam swoją torbę i rzucam ją na łóżko, zdenerwowana pakuje wszystkie swoje rzeczy, jakie zdążyłam z niej wyjąć. Zachowuje się jak w amoku, z którego dopiero wybudza mnie dotyk chłopaka na moim ramieniu.

- Nie dotykaj. - czuję jak do moich oczu zaczynają napływać łzy. Jaka Ty cholernie jesteś słaba Valente. Szybko ocieram je ręką i zasuwam zamek od torby.

- Porozmawiaj ze mną Luna, to nie tak jak myślisz. - rzygać mi się chcę, jak wyobrażam sobie, że mam słuchać jego wyjaśnień. Sfrustrowana nasuwam na siebie spodnie, które jeszcze przed chwilą wyjęłam z torby.

- Nie chcę Cię słuchać! - chwytam za uszy od torby i zamierzam wyjść z pokoju, ale zatrzymuje mnie mocny uchwyt na łokciu. Nawet nie chcę na niego patrzeć. Trudno jest mi złapać oddech. Boże jaka Ty jesteś żałosna. Przecież to tylko układ. To na tym polega Valente. Mimo, że to wszystko wiem, ból w klatce piersiowej nie pozwala mi racjonalnie myśleć.

- Ile już wyruchałeś w tym łóżku, co? - mój głos ocieka jadem. Nie słysząc odpowiedzi kontynuuje swoją wypowiedź. - Po co mnie przywiozłeś do tej swojej bzykalni? Przecież i bez tego zapewne bym Ci dała. - nie poznaje sama siebie, tym razem mój głos już nie wyraża żadnych emocji.

- Uspokój się Luna! - brunet pierwszy raz podniósł na mnie głos, co sprawiło że w moich oczach przez moment można było dostrzec lekki strach. - Chryste, przepraszam!

- Pogrążasz się Balsano. Za co przepraszasz? Za to, że jestem Twoją kolejną panienką do ruchania? - Przecież to sama prawda Valente i dobrze o tym wiesz. Moje serce właśnie w tym momencie rozpada się na pół. Na co Ty liczyłaś? Przecież sama ustaliłaś zasady. Nie otrzymując żadnej odpowiedzi, wyrywam swoją rękę i żwawym krokiem kieruje się do drzwi wejściowych. Przechodząc przez salon słyszę głośny śmiech tego całego Matíasa. Ugh, irytujący dupek. Nie wiem co mną kieruje, ale szybko do niego podchodzę i strzelam mu z liścia w policzek. Idealnie się skleiło. To nie on powinien dostać.

- Suka. - słyszę jeszcze za moimi plecami, ale już nie mam zamiaru się obracać. Jednak zmusza mnie do tego kompletnie coś innego. A dokładnie to dźwięk obijanej mordy. Spoglądam przez ramię i widzę wściekłego Balsano, który stoi na chłopakiem. Ale to już mnie nie obchodzi. Wychodzę przed dom i stając na schodkach biorę głęboki wdech. Co dalej?

- Nic nie zrobisz. Tu nie dojeżdżają autobusy. Musisz mnie wysłuchać.

• • •

Witam po raz drugi dnia dzisiejszego!
Drammaaa time!
To się porobiło...
Błagam, nie zabijajcie mnie haha
Przyznam się szczerze, że jak zaczynałam ten rozdział to miała być w nim sama sielanka, ale podczas pracy naszło mnie natchnienie!
I o to jest haha
Chciałam Wam jeszcze powiedzieć, że dziś wymyśliłam całkiem fajny pomysł na zakończenie tego opowiadania... w sumie to chodził mi już po głowie przez długi czas.
Ale nie wiem, czy byście mnie za to nie zabiły, dlatego jeszcze się waham...
Ale nie martwcie się! Póki co nie zamierzam kończyć, mam tylko pomysł na finał haha
Po tym rozdziale to naprawdę niecierpliwie czekam na Wasze komentarze!
Kocham i buziak! 💋💋💋💋

La vida es divertida ✔ L&M [Tom I] Where stories live. Discover now