noveno día

2.5K 123 19
                                    

Poniedziałek. Po wyczerpującym weekendzie, który miał być moim odpoczynkiem, czas wrócić do szkoły. Cały wczorajszy dzień spędziłam w łóżku, z Matteo przy boku. Chłopak dzielnie znosił moje humorki za co jestem mu strasznie wdzięczna. Dziś wstaję wcześniej od wszystkich, postanawiam do szkoły iść na pieszo. Potrzebuję świeżego powietrza, aby oczyścić trochę swój umysł. Nadal nie czuję się najlepiej, więc myślę że taki spacer dobrze mi zrobi. Gotowa wychodzę z domu zanim wszyscy zdążą wstać, nie mam ochoty z nikim się spotkać. Akurat teraz dopadł mnie melancholijny nastrój, który mam zamiar przeczekać w samotności i nikogo nie zamartwiać. Będąc już w drodze, do uszu wkładam słuchawki i puszczam playlistę przeznaczoną na takie dni. Tego właśnie potrzebowałam. Odcięcia się od rzeczywistości i natrętnych myśli. Gdy jestem gdzieś w połowie drogi, czuję że telefon w moich spodniach delikatnie zawibrował. Spoglądam na wyświetlacz i uśmiech mimowolnie wkrada się na moją twarz, gdy widzę kto napisał.

“Masz ochotę spotkać się po szkole?”

Szybko wystukuje odpowiedź i z powrotem chowam telefon.

“Jasne, wpadnij do mnie. Nikogo nie będzie.”

Już z o wiele lepszym humorem i delikatnym uśmiechem na ustach wchodzę na teren szkoły. Przechodząc przez dziedziniec czuję na sobie wiele spojrzeń. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego jakie wzbudzam zainteresowanie wśród innych. W oczach dziewczyn najczęściej dostrzegam zazdrość, a u chłopców? Oczywiście, że zachwyt. Z oddali dostrzegam Ninę i Gastona. Papużki nierozłączki. Dziewczyna, gdy tylko mnie zauważa zaczyna do mnie energicznie machać i mnie wołać.

- Cześć Wam. - witam się z przyjaciółmi, z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Luna! Kochana. - Nina zgarnia mnie w mocny uścisk, a jej buzia się nie zamyka. - Jesteś pewna, że nie chcesz iść z nami wieczorem? Będzie fajnie! - uśmiecha się do mnie promiennie.

- Wybaczcie, ale nie mam dziś ochoty na kino. Poza tym umówiłam się już. - odpowiadam jej z radością w głosie i gdy widzę zbliżającą się resztę przyjaciół, szybko odchodzę. Za chwilę biologia, na którą nie zamierzam się spóźnić. Wredna nauczycielka nie toleruje spóźnialskich. Na wspomnienie ulubionego profesora, mój humor znowu się pogarsza. Przez nią ledwo co przeszłam do trzeciej klasy. A dlaczego? Trochę się pospóźniałam, przez co nie byłam jej ulubienicą. W tym roku nie zamierzam popełnić tego błędu. Chcę bez problemu ukończyć szkołę. Wchodzę do klasy jeszcze przed dzwonkiem i zajmuje miejsce w ostatniej ławce. Nie zamierzam się rzucać w oczy.

Lekcja dłuży mi się okropnie. Jeszcze chwila i oparta na lewym nadgarstku, usnę. Nagle słyszę jak drzwi od sali z hukiem się otwierają. Oczy wszystkich podążają w tamtym kierunku, gdzie w progu stoi drobna szatynka. Podchodzi do nauczycielki i szepcze jej coś wprost do ucha. Ta natomiast z kpiącym uśmiechem odwraca się w naszą stronę, a jej wzrok pada na mnie. Co jest?

- Valente! Do dyrektora! - uśmiech na jej twarzy poszerza się jeszcze bardziej. Co za szmata, za przeproszeniem. Zaskoczona podnoszę się z krzesła, nie rozumiem kompletnie o co chodzi. Dziewczyny, która przerwała lekcje już nie ma. Więc dopóki nie pójdę, to się nie dowiem. W drodze do gabinetu analizuje sobie wszystkie dni w głowie. Nie zrobiłam nic przez co mogłabym zostać ukarana. Nic z tego nie rozumiem. Gdy przechodzę obok jednego z bocznych korytarzy na swoim nadgarstku czuję mocny uścisk, a następnie mocne szarpnięcie. Ktoś swoim ciałem mocno przyparł mnie do ściany, a ja niestety nie widzę kto, bo jest zbyt ciemno. Po chwili jednak do moich nozdrzy dociera do mnie tak dobrze znany zapach perfum.

- Co robisz idio… - nie zdążyłam nawet dokończyć, a Balsano już zaatakował moje wargi. Wbił się w nie mocno i bez zbędnych ceregieli. Z moich ust wydobywa się mimowolny jęk. Przymykam oczy, zarzucam dłonie na jego kark i przyciągam go jeszcze bliżej. Nasze języki łączą się w szaleńczym tańcu pełnym pożądania. Tym razem to ja przygryzam delikatnie wargę bruneta, co powoduje jego bezgłośny jęk. Swoimi dłońmi zjeżdża z mojej talii na moją pupę i łapiąc za pośladki, podnosi mnie do góry. Teraz ma dużo łatwiejszy dostęp do moich ust, przez co kładzie na nie jeszcze większy nacisk. Chryste, jakie to jest dobre. Po chwili jednak odrywamy się od siebie, ponieważ brakuje nam tchu. Balsano odstawia mnie na ziemię, po czym słyszę jego zachrypnięty od wysiłku głos.

La vida es divertida ✔ L&M [Tom I] حيث تعيش القصص. اكتشف الآن