decimocuatro día • tres parte

2.2K 124 45
                                    

Kolejny rozdział z dedykacją dla Lauruuunia. Mam nadzieję, że i tym razem nie będziesz zawiedziona i dałam radę sprostać Twoim oczekiwaniom haha 🙈
Życzę Wam wszystkim miłego czytania!

• • •

- Już... Matteo... koniec... - od paru minut bezefektywnie próbuję coś powiedzieć, jednak chłopak co chwilę przerywa mi pocałunkami, które składa na moich wargach. Na moje usta wkrada się mały uśmiech, co wywołuje u bruneta cichy śmiech. Opieramy czoła o siebie i wpatrujemy się w swoje oczy. Nie potrafię długo bez Ciebie wytrzymać. - Może wreszcie skorzystamy z tej imprezy, która właśnie trwa w naszym mieszkaniu? - czerpiąc z tej chwili jak najwięcej mój uśmiech poszerza się jeszcze bardziej.

- Jak tak bardzo Ci zależy to chodź. - obejmuje mnie ramieniem, ale ja szybko spod niego uciekam. - Ej! Co znowu zrobiłem źle?! - na te słowa wybucham głośnym śmiechem.

- To obrzydliwe Matteo... nie obejmuj mnie tak. - chłopak szybko do mnie dołącza po czym całuje mnie przelotnie w czoło. Po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło.

- Więc chodź. - mocno chwyta moją dłoń i ciągnie mnie do środka. Ponownie wybucham śmiechem. Tylko przy nim jestem taka szczęśliwa.

- Skarbie, ja idę do chłopaków do kuchni. - gdy tylko przekraczamy próg mieszkania chłopak szepcze wprost do mojego ucha. W odpowiedzi kiwam jedynie głową i sama wzrokiem szukam w tłumie kogoś znajomego. Nagle dostrzegam z daleka blond czuprynę mojej siostry.

- Hej kochane! - witam się szczęśliwym głosem z moimi przyjaciółkami i z impetem siadam na kanapie między nimi.

- Co Ty taka zadowolona? - bełkot Niny wywołuje mój głośny śmiech.

- Bo w sumie to jestem szczęśliwa. - mój głos staje się rozmarzony na wspomnienie uśmiechniętej twarzy Balsano, a wzrok zaczyna błądzić po ścianach, byle tylko nie natrafić na ciekawskie spojrzenia dziewczyn.

- Czy przyczynił się do tego pewien czekoladowooki brunet? - Ambar unosi dwuznacznie brwi, na co wszystkie wybuchamy śmiechem.

- Może. - na moje usta wkrada się tajemniczy uśmiech, a ja nie mam zamiaru mówić czegokolwiek więcej.

- Chodźcie na parkiet! - wstawiona Nina jest bardzo słodka. Jej oczy się świecą, a na wargach gości mały uśmiech. Wygląda wtedy na wybitnie szczęśliwą. Szybko ciągnie nas za dłonie, a mi w ostatniej chwili udaje się złapać i wypić jednego z shotów stojących na stole. Razem z dziewczynami lądujemy na samym środku parkietu i zaczynamy poruszać się w rytm muzyki lecącej z dużych głośników. Humor dopisuje każdej z nas, dlatego nasza zabawa jest niczym nieskrępowana. Nie mam pojęcia ile piosenek już przetańczyłyśmy, ale wcale nie mamy zamiaru przerywać. Zabawa jest wspaniała, właśnie czegoś takiego mi brakowało. Nagle Nina znika z naszego pola widzenia. Rozglądamy się chwilę zaskoczone, ale szybko wracamy do poprzedniej czynności.

- Dziewczyny! Napijmy się! - między nami, jakby znikąd, pojawia się Nina trzymająca w ręku szampana i trzy kieliszki.

- Jesteś pewna, że chcesz aż tak mieszać? - spoglądam na nią rozbawiona i napotykam jej karcący wzrok.

- Pozwól mi choć raz zabawić się tak, jak robisz to Ty! - jej wzrok pełen wyrzutu zmusza mnie do podniesienia rąk w geście poddania, przy czym wybucham głośnym śmiechem.

- Twój kac, Twoja sprawa! - tym razem to Ambar chwyta nas za ręce i prowadzi w stronę małej kanapy stojącej w rogu, która aktualnie jest pusta. Bez zastanowienia rzucam się na nią i wyrywam z rąk dziewczyny butelkę.

La vida es divertida ✔ L&M [Tom I] Where stories live. Discover now