×3×

449 36 17
                                    

Usiadłam skulona na pniu. Podciągnęłam kolana do piersi i schowałam twarz w dłonie. Płakałam. Zawszę staram się nie okazywać słabości."Nieprzyjaciele" mogliby łatwo to wykorzystać, ale tym razem nie mogę. Nie wytrzymałam. Nie potrafię nawet myśleć, co by mi zrobił Cody, gdyby nie tamten facet. Uratował mnie. Nawet mu nie podziękowałam. Uciekłam. W takich chwilach naprawdę udowadniam sama sobie jaka jestem słaba, beznadziejna. Nieważne jak bardzo staram się zachować spokój, zazwyczaj pękam. Obiecuję sobie! To się skończy, zmieni. Nie mogę dawać tak sobą pomiatać. Tylko, że teraz złamali granice. Czuję się wykorzystana, nic nie warta. Tak jakby ktoś zabrał mi cały tlen. Nie jestem zdolna do oddychania. Nie mogę mówić, postawić się. Nieważne jak bym chciała to zrobić. Czuję takie... ograniczenie. Sama się ograniczam.

Położyłam się na pniu i zwinęłam w kuleczkę. Drzewo, na którym jestem musiało być bardzo stare, bo jego pień byłby w stanie pomieścić dwumetrowego mężczyznę. Schowałam głowę niczym struś chowający się przed zagrożeniem. Chciałabym stąd po prostu zniknąć. Nie mam ochoty się podnosić, aż do momentu gdy otarłam się o coś bardzo miękkiego. Czuję jakby ktoś przykrył połowę mojego ciała jakimś futerkowym płaszczem. Powoli podnoszę głowę i zdaję sobie sprawę, że leżę praktycznie przytulona do jakiegoś zwierzęcia. Szybko odsuwam się na drugi kraniec pozostałości po drzewie i przyglądam się... wilkowi. Wydaje się być skupiony na każdym moim ruchu, jakby sprawdzał jak na niego zareaguję. Szare zwierze usiadło i wyciągnęło przedne łapy w moja stronę. Wygląda jakby się rozciągał. Wierzchnią stroną dłoni otarłam sobie łzy z policzków. Lekko nachyliłam się w stronę stworzenia i powoli wyciągnęłam do niego rękę. Chcę zobaczyć, przekonać się, co zrobi. Wilk natomiast wstał, podszedł do mnie bliżej i z powrotem usiadł, dokładnie naprzeciwko mnie. Zaczął ostrożnie obwąchiwać moją dłoń. W jego oczach zatańczyły mu iskierki. Zaczął lizać mnie po ręce coraz wyżej, aż doszedł do łokcia. Zawładnęło mną dziwne uczucie. Takie przyjemne ciepło wewnątrz mojego ciała, spokój. Zaprzestał swoich czynność i spojrzał na moją twarz. Zbliżył się jeszcze bardziej i polizał mnie po policzku. Nagle wszystkie wspomnienia powróciły z zdwojoną siłą. Przypomniało mi się, jak to Cody mnie w niego uderzył, kiedy mu odmówiłam. W oczach stanęły mi łzy. Nagle zwierze wydało z siebie cichy pomruk i zerwało się z miejsca. Po chwili zniknął za drzewami.

- Co to było?- Zapytałam samą siebie na głos. Jego zachowanie jest takie... nietypowe. Zawsze uczyli mnie, że drapieżniki są bardzo groźne i nie należy do nich nawet podchodzić. Wilk to drapieżnik- poluje. Niby czemu mnie nie zaatakował? Bo dałam mu trochę kiełbasy? Eh, Alison nie bądź głupia. Tak szybko nie mógł się oswoić. Po prostu jest jakiś inny, albo już ktoś go udomowił, jeżeli w ogóle tak się da. To zwierze od zawsze kojarzyło mi się z bajką "Czerwony Kapturek" lub "Trzy Małe Świnki" gdzie jest pokazywany w niezbyt korzystnym dla siebie świetle. Może to tylko pozory... przecież to tylko jakieś stare historyjki dla dzieci, ale w końcu jest przysłowie, że w bajce zawsze jest ziarnko prawdy. Muszę to kiedyś przemyśleć, ale kiedyś. Teraz nie mam głowy dla takich bzdet.

Ponownie usiadłam na środku pnia, aby po chwili położyć się na plecach. Wpatruję się w gwiazdy. Są takie śliczne. Przez to wszystko nawet nie zauważyłam jak bardzo się ściemniło. Uwielbiam to miejsce. Tutaj zapominam o otaczającym mnie świecie. Powoli odpływam, usypiam. Powiew wiatru uderza moją skórę, mierzwi włosy. Jest tu tak cicho... Tylko dźwięki natury. Zamykam pomału oczy.

***
Rozbudził mnie szelest liści. Nie chce mi się wstać, nie zwracam na to uwagi. Może to wiatr lub tamten wilk powrócił, ale kiedy słyszę ten dźwięk coraz wyraźniej, zmusiłam się do siadu. Przetarłam dłońmi oczy i rozejrzałam dookoła. Czuję jak serce zaczyna mi szybciej walić. Czuję jakbym pomału umierała z przerażenia. Słyszę nierówny oddech za moimi plecami. Jest tak blisko, że czuję jak uderza o moją odkrytą szyję. Bardzo powoli się odwracam. Boję się tego czego lub kogo mam ujrzeć. Podnoszę wzrok. Znajduję się twarzą w twarz, oko w oko z mężczyzną. Wydaje się taki znajomy. Zaraz, zaraz... to ten sam facet, którego widzę codziennie wieczorem po drugiej stronie ulic. Nachylił się w moją stronę i oparł się rękami o własne uda. Przygląda się mojej twarzy z takim zafascynowaniem, jakbym była jakimś arcydziełem. Powoli cofam się na czworaka na drugą stronę drzewa. On się wyrostował i też zrobił krok, ale w moją stronę. Wygląda bardzo groźnie. Czarne włosy niechlujnie zaczesane do tyłu, ciemnobrązowe oczy wpatrzone we mnie, niczym w ofiarę. Jego szerokie barki zakrywa czarna skórzana kurtka, ale nie jest zapięta, przez co widzę, że nie ma na sobie koszulki. Tylko ta kurtka, przez którą widać bardzo dobrze jego mięśnie. Posiada typowy "kaloryfer" na brzuchu, aż chciałoby się go dotknąć. Muszę się powstrzymać, aby do niego nie podbiec i tego nie zrobić, ale na "szczęście" strach, który mnie paraliżuje jest większy. Na nogach ma czarne, lekko podarte spodnie. Nie posiada butów. Jestem ciekawa dlaczego.

Samotny Wilk~ Mój Omega/zawieszoneWhere stories live. Discover now