Rozdział XX

24 5 1
                                    

*Postanowiłam dzisiaj zrobić maraton,który zakończy już to opowiadanie.Do końca pozostały trzy rozdziały ( razem z tym),więc....miłego czytania :) *

Maraton - 1/3 



To tak szybko się działo,że nie załapałam na początku o co mój chłopak został oskarżony.Gdy to do mnie dotarło miałam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem w twarz tym policjantom.

Że niby mój Con mógłby kogoś zabić?!

Że niby mój Con był narkomanem,a co gorsza dilerem?!

To jest istny absurd.Dobrze znałam Connor'a i nigdy by takiego czegoś nie zrobił.Nie chciałby narażać mnie,swoich fanów i cały zespół.Naprawdę by tego nie zrobił za moimi plecami.Nie ukrywałby przede mną takich ważnych rzeczy.Prawda?

-To jest jakieś nieporozumienie!-próbował przekonać policjantów James,ale nic nie wskórał u nich.

Stałam przy drzwiach w momencie gdy Con'a zapiętego w kajdanki,wyprowadzali na pole.Chłopak spoglądał na mnie przepraszającym wzrokiem i przed wyjściem z jego ruchu warg zrozumiałam "przepraszam".Nie mogłam w to uwierzyć...Czy Con,właśnie w tym momencie,przyznał się przede mną do swoich zarzutów?

-Chodźcie,jedziemy na komisariat.To jest jakieś wielkie nieporozumienie...-westchnął Tris,ciągnąc nas za sobą.

Przez całą drogę na komisariat byłam nieobecna duchem.Próbowałam sobie wyjaśnić i wmówić,że Con nic nie zrobił.Nie w najbliższym czasie...

-Alex dojechaliśmy-oznajmiła Lidia,powiadamiając mnie.

Pokiwałam głową i bez słowa wysiadłam z samochodu i ruszyłam za Brad'em i Victorią na komisariat.Weszliśmy do budynku i usiadłam na najbliższym krzesełku.

-To jest wielkie nieporozumienie .Connor by nie był wstanie nikogo uderzyć,a co dopiero zabić!-zawołał James wraz z Brad'em na komisarza.Facet próbował ich uspokoić,ale bez skutecznie.W końcu podniosłam się na nogi i podeszłam do niech.

-Żądam przynajmniej pięciominutowej rozmowy z oskarżonym!-zawołałam,a komisarz mlasnął i pokręcił przecząco głową.

-Ta o to kobieta ma prawo do zobaczenia oskarżonego,pod warunkiem gdy jest spokrewniona z oskarżonym i gdy zgadza się na ochronę i mikrofony w pomieszczeniu-oznajmiła jakaś kobieta,przechodząc koło nas.

Była ubrana nienagannie.Ubrana była w białą koszulę i na nią narzuconą miała marynarkę.Spódnica sięgała jej do kolan,a na nosie miała duże czarne okulary.W dłoniach trzymała jakieś teczki z których prawie wszystkie papiery wylatywały.Jej obcasy wydawały stukot gdy podchodziła do nas.

-Mecenas Cassandra White.Miło mi-odpowiedziała i wystawiła dłoń w moją stronę.Uścisnęłam ją,przedstawiając się jej.-Co się dzieje?

-Ten o to komisarz nie chce się zgodzić na pięciominutową rozmowę z oskarżonym,a mam do tego prawo przy ochronie i mikrofonach-odpowiedziałam,spoglądając na komisarza.

-Nie ma w tym momencie żadnych przeciwwskazań,aby mogła się pani zobaczyć z oskarżonym.Jeżeli jest pani z rodziny oczywiście...-odparła i spojrzała na mnie.

-Jestem dziewczyną oskarżonego-wymamrotałam,a kobieta kiwnęła głową i spojrzała na komisarza wyczekująco.

-Na co pan czeka?-zapytała,a ja podziękowałam jej kiwnięciem głowy.

Zniknięcia / C.Ball ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ