Rozdział 69 Pięć miesięcy

10.1K 871 99
                                    

Nightcore - Faded

Nina

— Jesteś idiotą. — To były moje pierwsze słowa, które wypowiedziałam po tym jak cała uroczystość się zakończyła.

Less spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach. Udawałam, że jestem na niego zła, choć tak naprawdę byłam bardzo szczęśliwa. Mój przeznaczony jest uroczym kretynem. To co zrobił na swojej koronacji było bardzo słodkie, ale i głupie. Wybrał mnie na swoją królową, nie biorąc nawet pod uwagę, że mogę umrzeć — bo z aktywacji Végu nie zrezygnuje. Chcę go aktywować. Może to działanie jest skutkiem mojego egoizmu, jednak nie wycofam się. Moja duma mi na to nie pozwoli.

— Wiem... — szepnął, obejmując mnie. — Jestem idiotą, — powtórzył, wtykając nos w moje włosy — który nie widzi świata poza tobą.

Uśmiechnęłam się — tracą swą maskę.

— Tak, jesteś moim idiotą, a ja twoją kretynką — rzekłam z pewnością w głosie, mocniej się w niego wtulając.

Z ust wampira wydobyło się westchnięcie.

— Cieszę się, że to przyznałaś... — oznajmił z ulgą. — W chwili, kiedy ci powiedziałem ci o tym, że jesteś mi przeznaczona, obawiałem się, że mnie wyśmiejesz i oskarżysz o kłamstwo — wyznał.

Zagryzłam wargę.

— Mówiąc szczerze gdyby nie to, że złożyłeś mi Literstykę, to tak właśnie bym zrobiła — oświadczyłam z rozbawieniem.

Poczułam jego oddech na swojej szyi. Nie bałam się, że coś mi zrobi. Moja krew należy także do niego. Jestem mu wdzięczna za to, że pomógł mi dostrzec prawdę i sprawił, że zasmakowałam czym jest prawdziwe szczęście.

— Jesteś głodny? — spytałam, wplątując palce w jego włosy.

Less milczał. Zrozumiałam, że nie chce się przyznać do swojego głodu. Oddaliłam się od niego i przechyliłam głowę — odsłaniając swoją szyję.

— Pij — rozkazałam. Widziałam w jego oczach sprzeciw. — To rozkaz! — rzekłam, unosząc głos. Wiem, że ten rozkaz może go zranić, jednak nie chcę by umarł z głodu — albo pożywił się na kimś innym.

Wampir zagryzł wargę, próbując w jakikolwiek sposób sprzeciwić się, jednak moc mojego rozkazu była o wiele potężniejsza. Czarnowłosy nie kontrolując się, wgryzł się w moją szyję. Syknęłam. Zrobił to tak gwałtownie, że poczułam ból. Mimo to, przycisnęłam jego twarz bliżej swojej żyły i pozwoliłam, by pił moja krew.

Po upływie — może — minuty, poczułam się strasznie słaba. Wiedziałam, że Less nie przestanie się pożywiać dopóki nie wydam mu takiego rozkazu.

— Możesz już przestać... — oznajmiłam, a on jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, oderwał się ode mnie.

W jego oczach widziałam złość i troskę. Uśmiechnęłam się, dotykając dłonią jego policzka. On ma tak dobre serce... Jest całkiem inny niż ja. Jestem pewna, że Less będzie wspaniałym ojcem. Moja dłoń opadła wzdłuż mojego ciała, a ja poczułam jak tracę grunt pod nogami. Wampir złapał mnie i wziął na ręce w stylu panny młodej.

— Nie powinnaś pozwalać mi z siebie pić — rzekł, wpatrując się w moje oczy. — Nosisz w sobie dziecko i musisz uważać na siebie — przypomniał, a ja poczułam pod sobą miękki materac. Less usiadł przy mnie i chwycił za dłoń. — Nienawidzę, kiedy zmuszasz mnie do rzeczy tego typu.

Roześmiałam się.

— Wiem, jednak nie chcę byś głodował... — wyznałam cicho.

Wampir westchnął, nachylając się nade mną i całując w czoło.

— Jesteś idealną żoną... — powiedział, a mnie zamurowało. Żoną? Od kiedy to my jesteśmy małżeństwem? — Stając się królową wampirów, poślubiłaś mnie — odpowiedział, nim zdążyłam go o to zapytać.

Spojrzałam na niego „zła". Ach... Z mojego przeznaczonego jest straszny cwaniak. Jednak nie przeszkadza mi to — ani jego spryt, ani nasz „ślub". Liczy się tylko to by na jego twarzy cały czas widniał uśmiech. Chcę by cieszył się i śmiał. Pragnę zwrócić mu czas, przez który musiał cierpieć z mojego powodu.

Czarnowłosy położył się obok mnie, a ja bez namysłu wtuliłam się w jego ciało. Zapanowała cisza, która nikomu nie przeszkadzała. Nie potrzebowaliśmy słów. Sama obecność drugiej osoby bardzo nas cieszyła. Byłam spokojna, ponieważ obok mnie leżał mężczyzna, który udowodnił mi swoją miłość i oddanie. Less jest moim najcenniejszym skarbem. Nikt w całym moim życiu, nie poświęcił się tyle dla mnie co on.

Nagle do głowy wpadła mi myśl, że już za pięć miesięcy dziecko, które noszę przyjdzie na świat. Ten dzień będzie oznaczał koniec mojego spokoju. Kiedy je urodzę mam zamiar zacząć działać. Chcę uruchomić tę broń jak najszybciej i przekonać się czy dane mi będzie żyć razem z Lessem i naszym dzieckiem. Zagryzłam wargę. Ale gdzie dokładnie znajduje się ta maszyna?

— Less... — szepnęłam, a wampir otworzył oczy. Spojrzał na mnie z gotowością w oczach. Najwyraźniej myślał, że mam dla niego jakiś rozkaz. — Powiedź... Wiesz gdzie znajduje się Vég? — spytałam z ciekawością.

Less skinął głową.

— Tak, wiem. Vég znajduje się w głównej siedzibie buntowników — zaczął. — Twoi rodzice i cała reszta członków tego ugrupowania czeka na ciebie — mają nadzieję, że uwolnisz ich od wilkołaków.

Zaśmiałam się.

— Zapewne się zdziwią, kiedy po uruchomieniu tej broni część wilkołaków przeżyję!

— Tak, masz racje, Nino. Twoi rodzice i reszta będą bardzo zaskoczeni... — wyznał, mocniej się we mnie wtulając.

Mamy jeszcze pięć mieściscy. Po tym czasie nasze życie diametralnie się zmieni. I kto wie? Może jedno z nas straci życie? Mam nadzieję, że nie, ale wiem, że to co nasz spotka, jest czymś czego nie możemy w pełni przewidzieć.

CDN

To taki mały prezent z okazji dnia dziecka ;)

Ps. Prace nad prologiem do drugiej części już trwają, więc pytam się was: chcecie jutro dostać całość tej powieści? Tak, to propozycja maratonu.

(Data opublikowania tego rozdziału: 01.06.17r)

Pokochasz mnieWhere stories live. Discover now