Rozdział 28 Ona coś ukrywa...

21.9K 1.5K 59
                                    

  AMV - In The Name Of Love  

— Nina —

Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu i westchnęłam. Co za chora baba... — pomyślałam, spoglądając na pozostawione przez nią zdjęcie. Moje źrenice rozszerzyły się, kiedy zauważyłam ciało jakiegoś — zgaduję — wilkołaczego mężczyzny. Fotografia przedstawiała jego twarz i szyję, na której było coś napisane. Zmarszczyłam brwi, zauważając, że wiem, co oznacza ten napis.

— Halál farkas-uralkodó. Vége a tiéd közel — przeczytałam, przejeżdżając dłonią po zdjęciu.

To zdanie oznaczało w dokładnym tłumaczeniu „Śmierć wilczemu władcy. Koniec twój jest bliski". Czyżby mordercy pochodzili z Węgier?

Z pochodzenia byłam Węgierką, spędziłam w swoim ojczystym kraju dziewięć lat życia. Później, kiedy wilkołaki doszły do władzy wraz z rodzicami zostałam przeniesiona na teren 897, na którym mieszkałam do spotkania się z Alfą.

Nie wierzę, że jeszcze ktokolwiek używa tego języka. Po tym jak istoty nadprzyrodzone — wilkołaki i wampiry — zapanowały nad światem, narzuciły one ludziom swoje języki i kulturę. Mówiąc szczerze ucieszyłam się, że ktoś jeszcze — oprócz mnie, oczywiście — pamięta węgierski, lecz kim jest w takim razie morderca?

Ponownie usłyszałam dźwięk działającego teleportu, przez co — myśląc, że to znowu Natalia — wysyczałam wściekle:

— Idź sobie stąd, wiedźmo! - rozkazałam, obracając się w kierunku nowo przybyłej osoby. Już miałam zamiar rzuć kolejnym wyzwiskiem, lecz zamiast rudowłosej zobaczyłam kogoś innego... Na twarzy Aleksandry widziałam rozbawienie.

— Pani, dużo można mi zarzucić, lecz  stwierdzić, że jestem wiedźmą? Pierwszy raz słyszę takie oskarżenie! — zawołała, a ja zlustrowałam ją wzrokiem. Nie było mi wstyd. Nie miałam czasu by czuć takie uczucia, teraz musiałam dowiedzieć się jak najwięcej o tych dziwnych morderstwach.

— Powiedź mi, co wiesz o zabójstwach tego typu? — zapytałam, ukazując kobiecie zdjęcie.

Blondynka z maską na twarzy cofnęła się o parę kroków, a ja nie miałam zielonego pojęcia, o co jej chodzi.

— Luno, skąd masz to zdjęcie? Kto ośmieli się powiedzieć ci o tych straszliwych zbrodniach? — Jej głos był jakiś inny. Taki jakby mroczny...

Uniosłam wyżej brwi. Czyżby był to temat, na który nie powinnam nic wiedzieć? Nie... Na pewno nie. Przecież Klaus wiedział, że byłam jednym z świadków... Przecież nie mógł o tym zapomnieć, czyż nie? Uniosłam głowę, a wtedy mój wzrok napotkał jej zielone oczy, które świeciły czymś na rodzaj przerażenia i troski.

— Jestem świadkiem, który... Um... Można powiedzieć, że widział mordercę i jako pierwszy odnalazł ciało. A zdjęcie, dostałam od tej modliszki, Natalii — wyjaśniłam. Jej źrenice się rozszerzyły.

— W-Widziałaś zabójcę? — pisnęła, a jej oddech przyśpieszył. — Wiesz kto to jest? — dopytywała.

Pokręciłam głową.

— Widziałam jego cień, bo kiedy zauważył, że się zbliżam, uciekł. I nie. Niestety nie wiem, kim jest... — mruknęłam rozdrażniona. Nienawidziłam bezradności.

Kobieta zakryła dłonią usta, jakby nie dowierzając w to, co właśnie jej powiedziałam.

— Jak to możliwe, że nadal żyjesz? — zapytała, a ja posłałam jej nierozumiałe spojrzenie. O co jej chodzi? — Wszyscy świadkowie morderstw nie dożywali nawet do dnia przesłuchania, a z tego, co mi mówisz muszę wywnioskować, że to ty byłaś tym świadkiem, którego mieli przesłuchać dwa tygodnie temu. To nieprawdopodobne!

Minęły już dwa tygodnie? Jak to...? Mówiąc szczerze nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas upłynął. Nie miałam nawet czasu by napisać do Lucy, bądź chłopaków. Ciekawe czy za mną tęsknią? Zamrugałam kilkakrotnie zauważając, że maszyneria teleportująca po raz kolejny została uruchomiona. Zmrużyłam gniewnie oczy. Kogo znowu niesie?

Po chwili w holu, niedaleko Aleksandry pojawiła się niższa ode mnie o ponad dziesięć centymetrów dziewczyna z czarnymi włosami. Wyglądała na nie więcej niż siedemnaście - osiemnaście lat. Nowo przybyła miała na swojej twarzy czarną maskę ozdobioną srebrnym brokatem. Nastolatka skłoniła się, po czym spojrzała na Aleksandrę.

— Co tu robisz? — zapytała zimnym jak lód głosem. — Czy nie powinnaś być teraz w swoim pokoju?

Blondynka schyliła głowę w geście szacunku. Kim jest ta kobieta? Dlaczego blondynka się przed nią kłania, jakby była kimś wyjątkowym?

— Kim jesteś? — zapytałam nim z ust Aleksandry wypłynęło choćby jedno słowo.

Niebieskooka po raz kolejny się ukłoniła.

— Wybacz, pani. Całkowicie zapomniałam się przedstawić. Jestem Miranda Ereneter i moim zadaniem jest pilnować by wszystkie służki wykonywały swoje zadania — oświadczyła. Zazgrzytałam zębami. Co z niej za sztywniak... — Pani Deren powinna być w swoim pokoju, lecz z tego, co mi doniesiono przeniosła się tutaj, dlatego postanowiłam to sprawdzić — wyjaśniła, posyłając starszej od siebie kobiecie karcące spojrzenie.

— Mirando, poprosiłam Aleksandrę by do mnie przyszła, kiedy skończy pracę — rzekłam, a ta zmrużyła oczy. Okłamałam ją, lecz mi chyba można to robić, prawda? Jestem partnerką ich przywódcy i mam o wiele więcej praw niż zwykłe służące.

— Rozumiem... — Nagle jej oczy zabłyszczały dziwnymi iskierkami. — Luno, skąd masz to zdjęcie? — zapytała zaciekawiona.

Nie miałam zamiaru jej odpowiadać. Wydawała mi się jakaś dziwna. Taka chłodna, a wokół niej można było wyczuć czającą się śmierć. Jednak moje plany pokrzyżowała zielonooka, która od razu zaczęła jej wszystko tłumaczyć:

— Luna jest tym świadkiem przed dwóch tygodni! — oznajmiła. Spojrzałam na nią krzywo. Dlaczego ona jej o tym powiedziała?

Oczy czarnowłosej nastolatki, zabłysły czymś na znak zainteresowania, a także zirytowania.

— Nie odpowiadaj nie pyta! — syknęła, a starsza kobieta przekręciła oczami. Miranda już chciała to skomentować, lecz ja się wtrąciłam.

— Tak jak mówiła przed chwilą Aleksandra, jestem jednym z tych świadków — oznajmiłam znudzona. Mówiąc szczerze chciałam zakończyć ten temat jak najszybciej.

— Powiedź, Luno... Czy wiesz co oznacza to zdanie? — zapytała unosząc do góry brwi.

Coś mi mówiło by ją okłamać. Przeczuwałam, że ta kobieta nie jest wcale po tej stronie, po której może się wydawać. Nie wiem skąd u mnie takie obawy, ale moja intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.

— Nie, nie wiem i mówiąc szczerze nie interesuje mnie to... — warknęłam, wstając. — Chodź, Aleksandro. Pora bym i ja poszła spać — oznajmiłam, zaciskając dłonie w pięści.

Niebieskie oczy Mirandy błysnęły agresją. Dziewczyna kłaniając się, powiedziała, że idzie na patrol, po czym przeteleportowała się w inne miejsce. Nie czekając na starszą kobietę weszłam do urządzenia i przeniosłam się do sypialni. Jednak nim pójdę spać, muszę zrobić coś jeszcze... Ta Miranda jest strasznie podejrzana, wydaje mi się, że coś ukrywa...

CDN

Co tu się dzieje? Kim jest Miranda i czy podejrzenia Niny są słuszne? Kto wie... Kolejny już w poniedziałek!

(Data opublikowania tego rozdziału: 03.03.17r)

Pokochasz mnieМесто, где живут истории. Откройте их для себя