Rozdział 19 Kłamca i oszust

23.5K 1.6K 182
                                    

Sousei no onmyouji op 2

Rozdział z okazji rozpoczęcia przeze mnie ferii :D

Przypominam o nowej książce! 

— Nina —

W chwili, kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam coś dziwnego... Zamiast białego sufitu, był szary. Domyśliłam się, że po naszej kłótni Klaus musiał mnie gdzieś przenieść, ale gdzie? Westchnęłam. Jeślibym wiedziała wcześniej, że ten pajac nie zna się na żartach to bym sobie odpuściła. Teraz jednak jest za późno. Ach... Dlaczego mam tak trudne życie?

Usiadłam, przecierając oczy. Niespodziewanie zamarłam.

— Co to ma być do cholery?! — krzyknęłam, mrugając.

Znajdowałam się w średniej wielkości klatce, — która przypominała odrobinę loch — zamkniętej na klucz. W moim nowym „lokum" znajdowało się niewielkie łóżko, mały stolik, krzesło i jakiś laptop. Mówiąc szczerze byłam zaskoczona tym, co widziałam. Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam, że nadal jestem w sypialni Alfy. Zacisnęłam dłonie w pięści, po czym wstałam z materaca. Jak ten kretyn wniósł do tego pokoju klatkę?! No ja się pytam jak?!

Mimo pewności, postanowiłam spróbować otworzyć drzwiczki. Nacisnęłam klamkę, lecz kraty nawet nie drgnęły. Przekręciłam oczami. Co on sobie myśli, zamykając mnie tu?! Jeśli myśli, że od teraz będę posłuszna i miła, to się grubo myli! Z powrotem ułożyłam się na miękkim posłaniu i zamknęłam oczy.

— Zabije, uduszę, utopie, odrobię głowę, zakopie... — mamrotałam, wymyślając coraz to nowsze sposoby na zabicie Klausa. Moja głowa była pełna nowych pomysłów, a ja miałam ochotę zrealizować je wszystkie.

Nagle usłyszałam dźwięk, który sygnalizował że ktoś przeniósł się do pomieszczenia. Odruchowo usiadłam i spojrzałam w kierunku przejścia. Ciekawiło mnie, kto idzie. Po cichu miałam nadzieję, że to mój — pożal się boże — przeznaczony. Miałam ochotę wydrzeć się na niego i pokazać mu, że zamykanie mnie w jakieś porąbanej klatce nic mu nie da — wręcz odwrotnie, pogorszy całą sytuację. Byłam zdenerwowana, lecz w chwili, kiedy ujrzałam Julie coś we mnie pękło, a cały gniew został zastąpiony troską. Nie wiem, dlaczego ale bardzo polubiłam tę dziewczynę i mówiąc szczerze nie wyobrażam sobie choćby jednego dnia bez niej... Zazdroszczę Natalii, że ma taki skarb. Jednak i jednocześnie mam wrażenie, że za pewien czas ta mała istotka opuści ten świat i to przeczucie mnie martwi. Nie chciałabym, by coś się jej stało...

Julia podeszła do mnie i popatrzyła na mnie smutno — w jej zielonych oczkach widniały łzy. Uśmiechnęłam się do niej życzliwie. Jednak jej łzy sprawiały, że samej chciało mi się płakać — co było bardzo rzadkim zjawiskiem. Nie mogę uwierzyć, że jedno dziecko w tak krótkim czasie sprawiło, że byłam gotowa oddać za nie własne życie. Co jest tego przyczyną? Czyżbym za długo żyła, nie przejmując się innymi? A może, powodem jest jej cudowna osobowość?

— Ciociu... — załkała, a ja — przeciskając rękę przez kraty — złapałam ją za dłoń.

— Ci... Nie płacz — poprosiłam. — Kiedy to robisz, sama mam ochotę uronić łzy — oznajmiłam, zgodnie z prawdą. Dziewczynka podciągnęła nosem.

— Jest mi przykrio... — wyszeptała, a ja pogłaskałam ją po główce. Było to dość trudne, ponieważ jakieś żelastwo stało na mojej drodze. — Wiem, ze wujek mia racje, lecz...

Zamrugałam, zaskoczona. W czym niby Klaus ma rację?!

— Kochanie, możesz powiedzieć mi, o czym mówisz? — poprosiłam, a ona kiwnęła głową.

— Tak. Kiedy bylas nieprzytomna, wujek powiedzial, ze chciałaś uciec, dlatego musiał zastosowac specjalne srodki — wyjaśniła, a ja zmrużyłam gniewie powieki. Byłam zła na niego i na siebie. Gdybym tylko wtedy się powstrzymała... Teraz zapewne nie musiałabym tkwić w tej klatce. — Ciociu! — krzyknęła, a mój wzrok odruchowo skierował się na nią. — Powiedz mi! — zażądała. — Czy tio prawda, ze chciałaś odejść?

Przegryzłam zdenerwowana wargę. Oczywiście, że to kłamstwo! To był tylko głupi żart, ale ten sztywniak wszystko musi brać na poważnie!

— Nie, kochanie — zaprzeczyłam. — Żartowałam, lecz twój wujek musiał wziąć moje słowa na poważnie... — mruknęłam, cicho.

Rudowłosa odetchnęła.

— Ciese się, ze nie chciałaś mnie opuscić... Jeslibys zniknęła, byłabym smutna... — oznajmiła, a mi zrobiło się cieplej na sercu. To miłe, że komuś na mnie zależy...

Nagle mój wzrok wylądował na kluczu z sznurkiem, który wisiał na haku, prawie, że naprzeciw mnie. Uśmiechnęłam się. Jak tu zdobyć ten klucz? Do głowy wpadło mi by wykorzystać do tego dziewczynkę, lecz czy to wypali? Bądź, co bądź Julia dalej jest dzieckiem. Ale... Warto zaryzykować.

— Julio, pomożesz mi? — spytałam, a jej oczy zabłyszczały.

— Jesli tylko będę w stanie, tio ciemiu nie?

Mój uśmiech się poszerzył. Ależ ona jest kochana. Może fakt, że chcę ją wykorzystać nie jest w porządku, lecz co mogę zrobić w obecnej sytuacji? Dziewczynka jest jedyną, która może mi teraz pomóc.

— Widzisz ten klucz? — spytałam, wskazując w odpowiednie miejsce. Zielonooka kiwnęła potwierdzająca głową. — Przyniesiesz mi go?

Nie wiem, dlaczego, ale rudowłosa odskoczyła od klatki jak poparzona. W jej oczach po raz kolejny pojawiły się łzy. Nie rozumiałam tylko, dlaczego... Czyżbym powiedziała coś obraźliwego?

— Ty cesz odejść! — krzyknęła, przez łzy. — Wujek ostrzegal, ze będziesz chciala to zrobic, ale ja miałam nadzieje, ze jednak mnie lubisz... — Jej dłonie, zwinęły się w małe piąstki. — Lubię cie, ciociu i wlasnie, dlatego nie moge cię wypuść. Wraz z wujkiem sprawie, ze pokochasz tio miejsce i zapomnisz o swoim dawnim zyciu — oznajmiła, a ja rozdziawiłam zdziwiona buzie.

Co też ten kretyn, nagadał Julii?! Niby ja jej nie lubię?! A on to niby, co? Kocha ją?! Zazgrzytałam zębami. Parszywy kłamca i oszust... — pomyślałam. Moje przemyślenia, przerwał dźwięk działającego teleportu. Spojrzałam w jego kierunku zastanawiając się, kto tym razem mnie odwiedził...

CDN

Nina wylądowała w klatce... Ach, ciekawe co będzie dalej? Od razu pragnę zapewnić, że żadnego gwałtu nie będzie :)

(Data opublikowania tego rozdziału: 10.02.17r)

Pokochasz mnieWhere stories live. Discover now