Rozdział 48 Powstrzymam go

16.4K 1.3K 197
                                    

  Uragiri wa Boku no Namae o Shitteiru OP 01  

— Nina —

— Luno! — wykrzyknęła, a jej źrenice się rozszerzyły. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a ona pojawiła się obok mnie i złapała za ramiona. — Pani, jak się czujesz?! — spytała zmartwiona.

Zmierzyłam ją zaskoczona wzrokiem. Od kiedy to Aleksandra jest taka śmiała? Kobieta zauważając, co zrobiła, od razu ode mnie odskoczyła. Chciałam już coś powiedzieć, jednak zakręciło mi się w głowie. Cofnęłam się o parę kroków, a Aleksandra podskoczyła.

— Luno, twoja ręka... To nie wygląda za dobrze — szepnęła, chwytając mnie za prawą dłoń. — Pani, radzę ci usiąść. Jesteś strasznie blada, a twój organizm jeszcze się nie zregenerował.

Po chwili rozmyśleń uznałam, że pomysł kobiety jest dobry. Delikatnie się chwiejąc usiadłam z powrotem na łóżko. Aleksandra bez słowa podeszła do mnie i zaczęła ściągać zakrwawiony bandaż. Obserwowałam jak robi mi nowy opatrunek, gdy nagle coś mnie tchnęło.

— Ile spałam? — spytałam, a kobieta znieruchomiała. Jej milczenie zirytowało mnie. — Aleksandro, odpowiedź na moje pytanie — rozkazałam tracąc resztki cierpliwości.

Blondynka spojrzała w moje oczy.

— Luno, byłaś nieprzytomna przez prawie jeden dzień...

Moje serce przyśpieszyło, a źrenice rozszerzyły się. Spałam jeden dzień? Przecież, to oznacza, że ominęłam jego urodziny... Złapałam się zdrową ręką za miejsce, w którym powinnam mieć serce. Świadomość, że nie mogłam wraz z nim spędzić tego dnia, sprawiała mi ból. Czułam się tak jakby cały świat mi się zawalił. Przegryzłam wargę. To wina tej durnej więzi! Gdyby nie ona nigdy bym się nie smuciła z tak głupiego powodu!

— Co z przyjęciem? — spytałam, przełykając z trudem gulę w gardle. Ten ból... Jest niedozniesienia.

Aleksandra uśmiechnęła się delikatnie.

— Alfa przełożył bal na jutro... — szepnęła.

Odetchnęłam z ulgą. Dzięki bogu... Nieznośnie kłucie w sercu zniknęło. Czułam się tak jakby ktoś spełnił moje największe marzenie. Przekręciłam oczami wiedząc, dlaczego tak się czuję. Gdybym tylko nie była jego przeznaczoną... Pokręciłam głową. Gdybym nie była z nim złączona, zapewne nie przeżyłabym tego wszystkiego. Niektóre związane z nim wspomnienia są szczęśliwe, a inne wręcz przeciwnie. Przywiązuje się do tego kretyna, nie ma, co temu zaprzeczać. Nie wiem tylko czy jest to wina mojego serca czy też więzi...

— Co mi się stało? — Bardzo chciałam usłyszeć odpowiedź na to pytanie. Pamiętałam o bójce Lessa i Klausa, lecz nie rozumiałam powodu, dla którego straciłam przytomność.

Służka znieruchomiał. Czyżby się bała odpowiedzieć na te pytanie?

— Moja pani, — zaczęła po upływie kilku minut — jak zapewne wiesz zapach wampirzej krwi szkodzi ludziom. Normalnie, osłabia on człowieka, jednak w przypadku krwi wampira królewskiego pochodzenia jest trochę inaczej... — zawahała się. — Zapach, jaki wytwarza zabija prawie, że natychmiast. Kiedy Alfa walczył z krwiopijcą musiał zadać mu poważne rany, przez co poczułaś ten śmiercionośny zapach. To spowodowało, że stanęłaś na granicy życia i śmierci — wyjaśniła. Pokiwałam głową, dając jej znak, że rozumiem. — Gdy Alfa cię przyniósł, wszyscy myśleli, że nie przeżyjesz... — wyszeptała, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Zmarszczyłam brwi. Co się znowu stało? — Baliśmy się, że umrzesz, a przywódca wpadnie w szał. — Skończyła zakładać mi opatrunek. — Luno, proszę, obiecaj mi, że nie opuścisz Alfy ani nas — poprosiła, łapiąc mnie za dłoń.

Zdziwiły mnie jej słowa. Nigdy bym nie przypuszczała, że jestem dla kogoś aż tak ważna. Z jednej strony schlebiało mi to, a z drugiej wydawało się być strasznie uciążliwe. Jeśli ich zawiodę odbiję się to na nich w bardziej bolesny sposób niż gdybym nic dla nich nie znaczyła.

Złapałam za podbródek kobiety i zmusiłam ją by na mnie spojrzała. W jej oczach widziałam łzy. Uśmiechnęłam się do niej wrednie.

— Aleksandro, nie wiem ile będzie trwać moje życie, lecz przysięgam ci, że do chwili, w której moje serce nie przestanie bić, nigdy nie opuszczę twojego Alfy i tego stada — obiecałam uroczyście. — Zostanę tu aż nie wybiję moja ostatnia godzina.

Zielonooka zakryła twarz dłońmi, zanosząc się płaczem.

— Dziękuje, dziękuje ci Luno... — wyszeptała z wzruszeniem. Zaśmiałam się w duchu. Tak mało trzeba by ją uszczęśliwić. Nagle kobieta wstała z ziemi. — Jeśli pozwolisz, pójdę powiedzieć Alfie, że się obudziłaś — zaproponowała.

Moja głowa opadła na poduszkę. Klaus zapewne jest wściekły...

— Dobrze, idź po niego... — wyszeptałam, wyczuwając nadchodzącą awanturę.

Kobieta skłoniła się, po czym wyszła w celu poszukania tego idioty. Westchnęłam. Zapewne otrzymam reprymendę za wychodzenie z domu bez jego wiedzy... Przegryzłam wargę wściekła. Nie dość, że mogłam umrzeć to jeszcze zgubiłam długopis! Co ja teraz mu dam do cholery?! Niech cię szlag, Mirando! Gdyby nie ta chora kobieta nic by się nie stało! Klaus nie dowiedziałby się o mojej małej eskapadzie, a ja miałabym dla niego jakiś prezent. A teraz będę musiała kombinować. Ach... Zapewne nie będę mogła pójść do sklepu, przynajmniej nie sama.

Pokręciłam głową. Wczorajszego dnia mogłam zginąć dwa razy, a sprawcami mojej śmierci byliby ludzie moich rodziców. To głupie... Mówią, że mnie kochają jednak cały czas tylko mnie krzywdzą. Cóż z nich za kłamcy. Nie chcę ich znać. Nie potrzebuję osób tego typu.

Zaczęło mi się nudzić, więc postanowiłam pooglądać widoku za okna. Powoli zeszłam z materaca i skierowałam się w kierunku swojego celu. W chwili, kiedy tylko znalazłam się obok przezroczystej powierzchni moim oczom ukazała się — leżąca na białym parapecie — czerwona koperta. Zmarszczyłam brwi. Po co ktoś tu to zostawił? Chwyciłam przedmiot w dłonie. Z przodu listu ktoś napisał ozdobnym pismem „Dla Niny Secret". Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu. Kto miałby powód by do mnie pisać? Zapewne, to jakiś głupi żart... — pomyślałam, rozrywając kolorowy papier. Odłożyłam resztki koperty na parapet, po czym oparłam się o niego i zaczęłam czytać.

Moja piękna, pragnę cię przeprosić za swoją podwładną, — Mirandę — a także za samego siebie.

Przekręciłam oczami. Już chyba wiem, kto zostawił tę wiadomość...

Wiem, że nasze zachowanie mogło doprowadzić do twojej śmierci, co niesłychanie mnie smuci. Byłem u ciebie, kiedy byłaś nieprzytomna i nie wyglądało to najlepiej. Mam nadzieję, że będziesz pierwszą, która zobaczy ten list.

To chore! Ten nieobliczany wampir był tu i nikt tego — chyba — nie zauważył!

Jeszcze raz przepraszam. Twoi rodzice także się o ciebie martwią. Miranda została ukarana, a ja się nasłuchałem. Wiem, że może cię to nie obchodzić, ale oni naprawdę za tobą tęsknią.

Prychnęłam. Ma racje. Nie obchodzi mnie ich troska, zresztą nawet jej nie chcę.

Na sam koniec, powiem tylko tyle, że nadjedzie dzień, w którym będziesz musiała dokonać wyboru. Pamiętaj, istoty wokół ciebie mają wiele tajemnicy. Twój ukochany już wie, czym jest Vég i mówiąc szczerze jestem ciekaw, co zrobi z tą wiedzą... Nie martw się. Jeśli będzie chciał ci zrobić krzywdę, powstrzymam go.

Książę Wampirów — Less Tinergen

CDN

No i mamy! Co sądzicie? Powiedźcie mi jak minął wam wczorajszy dzień? Kolejny już w środę! :D

(Data opublikowania tego rozdziału: 17.04.17r) 

Pokochasz mnieOnde histórias criam vida. Descubra agora