Sugestie i domysły, czyli to nie ,,Trudne sprawy''

2.8K 438 44
                                    

Temat taki trochę z dupy, ale w weekend odwiedziłam Warszawę, a tam brałam udział w dziewięciogodzinnych warsztatach w Warszawskiej Szkole Filmowej. Co prawda dotyczyły tworzenia filmu, jednak wykładowca zwrócił uwagę na kilka rzeczy, które otworzyły mi nieco oczy.


Widz/czytelnik niemyślący


Każdy słyszał, że telewizja ogłupia. To prawda, ale co dokładnie ma na nas taki wpływ i jak? A pomyśleliście kiedyś, że książki też mogą ogłupić? Robią to w mniejszym stopniu, zwłaszcza przez zabiegi, które zaraz omówię, ale zdarza się. W tym rozdziale nie chcę poruszać tematu wciskania innym swojego zdania, pisania bzdur czy opków, które pokazują, że gwałt jest romantyczny. To wie każdy i o tym mówią wszystkie inne poradniki na Wattpadzie. Ja zwróciłam uwagę, a raczej wykładowca zwrócił, na coś całkiem innego.



Syndrom ,,Trudnych spraw''


Siedzimy przed telewizorem i oglądamy scenę, w której Halina kłóci się z Januszem. Zaraz potem jest zbliżenie na kobietę, pod spodem jest napis ,,Halina, lat 40 właśnie pokłóciła się z Januszem'', a ona mówi ,,Nie mogę uwierzyć, że pokłóciłam się z Januszem''.

Każdy to zna i na pewno z łatwością sobie wyobraziliście taką akcję. W książkach oczywiście nie ma aż takich absurdów, ale i tak jest coraz gorzej. Telewizja ogłupia ludzi, bo podaje wszystko na tacy, nikt nie musi nad niczym myśleć. A jak widz się przyzwyczai, że narrator mu dokładnie opowie, o co chodzi, to potem nie zrozumie nieco bardziej ambitnego programu czy filmu.

Jeszcze raz powtórzę: w książkach nie ma takich tragedii, choć powoli wszystko zmierza w tę stronę. Coraz częściej natykam się, zwłaszcza w literaturze młodzieżowej, na zbyt częste objaśnianie wszystkiego. Myślę sobie wtedy: ,,Przecież już to wiem! Autorze, wspominałeś o tym dziesięć razy!''. Ostatnio obejrzałam film ,,Piąta fala'' (strasznie słaby), a potem z ciekawości pobieżnie rzuciłam okiem na drugi tom książki. Tam praktycznie co kilka stron główna bohaterka rozmyśla nad prawdziwą tożsamością jej ukochanego i wciąż przeżywa akcję, którą odwalił. Jak tylko widziałam, że nastolatka zostaje sama ze swoimi myślami, uciekałam do dynamicznych scen.

Rada Pingwina: wytłumacz raz, a dosadnie, potem co najwyżej przypomnij. Tłumacz wszystko, co niezrozumiałe, nie mów oczywistego. Powiedzmy, że Twojemu protagoniście po zmarłej matce została tylko połowa zdjęcia ślubnego. Druga część została wyrwana zaraz po tym, jak ojciec poszedł po bułki i tyle go widzieli. I tak sobie ten protagonista jeździ po świecie przez kilkaset stron, zatrzymuje się w jakimś motelu i tam przypadkiem odkrywa, że właściciel ma drugą część fotografii. Myślisz, że nie jest to wystarczająco wymowne? Po co pisać: ,,Janusz spojrzał na urywek zdjęcia. Przyłożył do niego połowę, na której znajdowała się matka. Pasowały! Janusz padł na kolana - ten mężczyzna był jego ojcem!'' albo jeszcze z pierwszej osoby: ,,Kawałki zdjęcia pasowały do siebie! Ten mężczyzna był moim ojcem!''.

Dobra, to nie jest żaden błąd, ale mam wrażenie, że przez pisanie oczywistości literatura zmierza w kierunku ,,Trudnych spraw''. Jeśli na fotografii byłby ktoś inny, to naturalnie trzeba napisać, że to chyba jednak nie ojciec, ale jak przez pół książki maglowany jest ten wątek, to czytelnikowi raczej wystarczy szarych komórek, by załapać, co oznacza ta scena.


Gra o tron sezon 6 SPOILER ALERT

Przykład dobitny dla fanów GoTa - pamiętacie odcinek, w którym w końcu wyszło na jaw, że Jon Snow to syn Lyanny i Rhaegara Targaryena? Twórcy przedstawili to w taki sposób, że Bran oglądał scenę z przeszłości. Chłopak wszedł do wieży i tam zobaczył Lyannę z noworodkiem. Kamera przybliżyła się na dziecko, a obraz zaczął się przenikać z twarzą Jona. To całkowicie wystarczyło, by fani odetchnęli z ulgą - jedna z największych tajemnic rozwiązana! A teraz wyobraźcie sobie, że nagle wyskoczył by lektor i powiedział: ,,Jon okazał się być synem Lyanny i Rhaegara!''.

Koniec spoilera


Z drugiej strony jak się nie tłumaczy czegoś, o czym czytelnik nie wie, to też kiepsko. Jak odbiorca nie załapie jednej rzeczy, to potem przeoczy coś innego i tak z jego perspektywy historia będzie dziurawa jak ser szwajcarski. Dlatego zasada to: daj ludziom pomyśleć, ale nie zapomnij dostarczyć im wskazówek. Powtarzaj tyle, ile trzeba, ale nie przy każdej okazji. Odbiorcom informacja ma utkwić z tyłu głowy, a nie razić w oczy i powodować mdłości.

Jak wyjeżdżasz z tekstem, który podsumowuje całą scenę, to serio zajeżdża tym narratorem z telewizji. Taki zabieg psuje klimat. Moim skromnym zdaniem książka ma pobudzać do myślenia i rozwijać wyobraźnię. Nie tylko kryminał powinien trzymać w niepewności, każda powieść musi mieć miejsce na domysły czytelnika. Kiedy nie ma żadnych okazji, by samemu sobie ułożyć rozwiązanie, to nie ma potem elementu zaskoczenia na zasadzie ,,wow, nie spodziewałem się!'' albo ,,wow, myślałem, że to wszystko potoczy się inaczej!''. 


Pingwinowy kurs pisaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz