Filozoficzny Pingwin - dobre i złe zakończenia

4.8K 526 318
                                    

Chcieliście Filozoficznego Pingwina, to macie. 

Ups, to zabrzmiało jak jakaś groźba xD W każdym razie nie spodziewałam się, że ten temat wygra aż taką przewagą. Myślałam, że Filozoficzny Pingwin to trochę mniej poczytny jest, ale jak to często bywa, zaskoczyliście mnie. 

Ci, którzy głosowali na opcję drugą, nie martwcie się. Będzie w kolejnym rozdziale. A na jeszcze następny mam coś specjalnego, bo wczoraj (w poniedziałek, bo w sumie to nie wiem, o której to opublikuję) byłam we Wrocławiu na warsztatach o tworzeniu fabuły :D


Happy end, czyli wszystko zależy od perspektywy

Jak przystało na filozofowanie, zastanówmy się najpierw, czym są szczęśliwe zakończenia. Główny bohater przezwycięża zło, wszyscy świętują, on w końcu wyznaje uczucia ukochanej. A potem jest x lat później i mają dzieci.

W tym przykładzie odwołam się do wcześniejszego rozdziału ,,Druga strona medalu coś tam coś tam'' (już nie pamiętam własnych tytułów). Załóżmy, że omawiamy powieść fantasy, w której nie ma klasycznego podziału na dobro i zło. Antagonista, choć jest zły, został skonstruowany na tyle dobrze, że wielu czytelników uroniło dla niego łzę. Ale, że to happy end, protagonista wygrał. No właśnie, happy end, ale tylko dla głównego bohatera. Dla ,,drugiej strony medalu'' jest to złe zakończenie.

A teraz zmieńmy trochę tę historię: główny bohater wcale nie jest taki święty, a jego rywal to całkiem spoko ziomek. Czytelnicy lubią ich obu, ale fabuła wymusza, by tylko jeden przeżył. Nieważne, która postać zwycięży, część odbiorców, którzy kibicowali temu drugiemu, będzie zawiedziona. Dla nich historia zakończy się bad endem.

Taki prawdziwie szczęśliwy koniec może być tylko w jednym przypadku: zły się nawraca, wszystkie ofiary wojny wstają z martwych, a potem wszyscy żyją w pokoju.

Oczywiście tak się nie da. Dlatego zawsze, gdy widzę stwierdzenie, że gdzieś był happy end, zaczynam się zastanawiać, z jakiej racji. A co jeśli po drodze umarli ważni bohaterowie? Jeśli pół miasta zostało zniszczone? 

Weźmy takiego Harry'ego Pottera (coś za często go wspominam). 

Uwaga spoiler alert!

Może i wygrał z Voldkiem, może i hajtnął się z Ginny, ale co z tego? Szczerze, Harry był dla mnie jedną ze słabszych postaci w uniwersum. O wiele bardziej lubiłam chociażby Rona i Hermionę. O, oni też przeżyli, hajtnęli się i mieli dzieci. Za to moi ukochani Syriusz, Lupin, Fred i Moody zginęli. I to ma być szczęśliwe zakończenie? A co z osieroconym synem Lupina? Co z George'em - bliźniakiem Freda? A ojciec Cedrica, który zginął wcześniej? 

Dla tych postaci koniec z pewnością nie był szczęśliwy. Może i Voldi został pokonany, ale stracili najbliższych. Dlatego zamiast nazwy happy end, wolę termin historia zakończona zwycięstwem.

Koniec spoilera

Ale do happy endów możemy jeszcze zaliczyć jeden typ - bohater osiągnął cel. I to całkowicie wystarcza. Historia nie opowiadała o żadnej wojnie, więc nikt nie zginął. Nasza ulubiona postać spełniła marzenia, a potem żyła długo i szczęśliwie. Jest to kwintesencja dobrego zakończenia, w którym każdy jest szczęśliwy, a nawet jeśli nie, to i tak nie dzieje mu się większa krzywda. 


Bad end, czyli nie róbmy tragedii

No właśnie, nie róbmy tragedii. Bo złym zakończeniem nazywamy zazwyczaj takie, w którym protagonista ginie. A co jeśli poświęcił życie, by pokonać tego złego, przez co świat został uratowany? Jak dla mnie nie jest to aż takie przykre - nasz ulubieniec zrobił coś pięknego i został bohaterem. Niestety zazwyczaj w takich przypadkach, fani rzucają mięsem w autora, bo zabił ich ukochaną postać. No jak tak można, ja się pytam?! Walić resztę świata, walić innych ludzi, główny ziomek ma przeżyć i tyle!

Pingwinowy kurs pisaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz