Rozdział XXIII

327 33 17
                                    

- Zaczekaj... Co?- Winchester przetarł zmęczone oczy, starając się nadążać za słowami przyjaciela. Gabriel westchnął.

- Dobra, może za szybko było. Spróbuje wolniej- odparł, patrząc prosto w oczy przyjaciela. - Jak dobrze wiesz, nie jestem zbyt mile widzianym gościem w niebie. Od jakiegoś czasu starałem się odszukać łaskę Cassiego, ale została bardzo dobrze zabezpieczona. Ostatnio wpadłem jednak na jeden trop. Postanowiłem sprawdzić go na własną rękę, by nie potrzebnie was nie martwić. Upewniłem się kilka razy, że to dobre miejsce i oto jestem - Archanioł każde słowo wypowiadał powoli i wyraźnie, by wszystko doszło do nie do końca kontaktującego nastolatka. Na koniec wypowiedzi wyszczerzył się szeroko, patrząc wyczekująco na przyjaciela. Dean rozmasował delikatnie skronie, przymykając oczy.

- Czy oprócz zabezpieczeń w postaci ochronnych symboli, zrobili jakąś obstawę?- spytał w końcu blondyn, nie umiejąc wymyślić bardziej sensownego pytania. Wciąż miał wrażenie, że Gabriel stroi sobie z niego żarty.

- Cały garnizon. Koło 20 aniołów, nie więcej, nie mniej. Przedmiot, w którym jest przechowywana łaska, jest zabezpieczony symbolami, więc nie może go otworzyć żaden anioł. Tu zdaję się na ciebie. - anioł uśmiechnął się szeroko, klepiąc Winchestera po ramieniu. - Jest coś jeszcze.- blondyn podniósł na niego pytający wzrok. - Musisz mu powiedzieć. Wszystko.- Dean westchnął głośno.

- Nie wiem czy potrafię.

- Musisz. Innego wyjścia nie ma i dobrze o tym wiesz. - blondyn spuścił wzrok na słowa archanioła.

- To na pewno dobry moment?- odparł cicho.

- Nigdy nie będzie tego odpowiedniego momentu. Takie rzeczy po prostu trzeba zrobić i już. Wiem, że będzie ci z tym trudno, ale musisz. Nie możesz dłużej tego przed nim ukrywać. - Nastała głucha cisza. Nastolatek nie miał pojęcia jak na to odpowiedzieć. Gabriel miał rację. Nie mógł go już okłamywać. Castiel musiał znać prawdę. Wziął głębszy wdech i pokiwał lekko głową.

- Okej, niech będzie - Gabriel uśmiechnął się lekko na słowa przyjaciela. Obaj skierowali się do drzwi. Dean pociągnął niepewnie za klamkę, po czym obaj opuścili pomieszczenie. Blondyn przysiadł przy stole, a archanioł mruknął coś o łosiu, którego musi pilnować i wyszedł sprawnym krokiem z pokoju motelowego. Zielonooki spojrzał w końcu w oczy Castiela. Chłopak był nadal lekko zdezorientowany po tym, jak Gabriel oderwał od niego Deana w tej bardzo ujmującej chwili, na którą tak długo czekał. Miał ochotę podejść teraz do Winchestera, poczuć jego dotyk na swojej rozpalonej skórze, wpić się w te malinowe usta, zaspokoić swoje pragnienia, zrywając ubrania z młodszego chłopaka i...

- Cas?- z amoku wyrwał go głos łowcy. Odwrócił głowę w jego stronę, spoglądając na twarz blondyna, której wyraz ukazywał napięcie i zaniepokojenie.

- Wszystko dobrze?- spytał Cas, marszcząc lekko brwi. Dean zaczął bawić się nerwowo rękawem koszuli.

- Tak. To znaczy... Nie do końca- westchnął cicho, mając ochotę wybiec z pomieszczenia i nigdy nie wrócić. Nie wiedział od czego zacząć, nie wiedział jak chłopak poradzi sobie z tym, co zamierzał mu powiedzieć. I nie wiedział czy ich związek nadal będzie taki sam.

- Cas... Jest coś, o czym musisz wiedzieć - Odparł w końcu Winchester. Ręce zaczęły mu drżeć ze zdenerwowania, a pot spływał po karku. Nie umiał nad tym zapanować, nie wiedział jak nad tym zapanować. Nie chciał stracić swojego anioła, a Bóg sam jeden wie jak ten zareaguje na to wszystko. - A więc... Cholera, nie wiem od czego zacząć - oddech uwiązł mu w płucach, słowa z trudem przechodziły przez gardło. Tylko nie płacz, Winchester, nie bądź miękką frytą. Zjadłbym teraz frytki...

Goodbye Stranger ✰ DestielWhere stories live. Discover now