Rozdział XIV

354 55 11
                                    

Uciekał. Buty obcierały mu łydki, a powietrze świszczało w płucach. Nie wiedział nawet dokąd biegnie. Chciał po prostu uciec od tego wszystkiego.

Potknął się, upadając na zimny asfalt. Chwilę leżał tak, przykładając policzek do ziemi. Archanioł? Pieprzony syn Boga jest jego bratem? Do niedawna nie był świadomy prawdy o całym świecie, a teraz jeszcze coś takiego? Nie chciał w to wierzyć, ale prawda była taka, że nigdy nie zostałby wplątany w to wszystko, gdyby nie pomógł Deanowi w wypadku. Wiedział, że tak było. I choć bardzo nie chciał sobie tego przyswoić, nie mógł uciec przed prawdą.

Wstał powoli z chodnika i rozejrzał się. Znał to miasto więc szybko zorientował się, gdzie jest. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do Deana.

- Castiel?- odezwał się głos po drugiej stronie.

- Dean... Jest jeszcze u nas... em... Gabriel?

- Cas, on... - tu nagle przerwał, a po chwili odezwał się ktoś inny- Halo, Cassie?

- Gabriel?

- Gdzie jesteś, do cholery?

- A co Cię to obchodzi? W sumie i tak nie jesteśmy rodziną...

- Żebyś się nie zdziwił... - Cas zmarszczył brwi na jego słowa- Nie ważne, wracasz już?

- A jest jakiś problem?

- Nie mam już siły do twojego chłopaka... Zdenerwował mnie jak cholera, mały gnojek.

- Mogę wiedzieć...

- Nie, nie możesz. To nie jest rozmowa na telefon- odparł Gabriel bo czym połączenie zostało przerwane. Castiel westchnął po czym skierował się do motelu, w międzyczasie starając się poukładać wszystko w głowie.

~*~

Już przed wejściem do pokoju usłyszał krzyki. Podszedł nieco szybciej do drzwi i energicznie szarpnął za klamkę.

- Idioto! Ty wogle myślisz? -Gabriel stał na środku pokoju, krzycząc w stronę siedzącego na kanapie Deana. - ty debilu o mózgu wielkością porównywalnym do mózgu glizdy! Użyj tego co tam masz, bo jak widzę nie często to wykorzystujesz!

- Możesz już przestać? - Dean podniósł się gwałtownie z kanapy-Kim ty jesteś, żeby mówić mi, co mam robić! Znikasz na rok, zjawiasz się nagle i rządzisz jakbyś był moim ojcem! Nie prosiłem Cię o zdanie więc, z łaski swojej, zamknij się i zostaw mnie w spokoju!- blondyn opadł z powrotem na oparcie kanapy, przymykając oczy i próbując się uspokoić. Gabriel kilka razy otworzył usta by coś powiedzieć, lecz w końcu zrezygnował, wlepiając swoje gniewne spojrzenie w Winchestera i mocno zaciskając pięści.

- Mogę wiedzieć o co chodzi?- spytał głośno Castiel. Cała sytuacja zaczęła go lekko przerażać.

- Może mu wyjaśnisz, co Dean?- Gabe zwrócił się do zielonookiego.

- Nie- ten odpowiedział mu stanowczo. Gabriel wzruszył ramionami i powędrował do kuchni by po chwili wrócić z czymś w ręku. Wyciągnął dłoń i podał Castielowi.

- Leki przeciwbólowe... No tak, kupowałem dwa tygodnie temu. W czym rzecz? - spytał brunet.

- Otwórz proszę- Gabriel zachęcił chłopaka gestem ręki. Ten otworzył opakowanie by zobaczyć...

- Pusto. Nie rozumiem. Jeszcze kilka dni temu były dwa listki- Cas zmarszczył brwi. Nagle zrozumiał. Spojrzał na Gabriela z szeroko otwartymi powiekami, po czym skierował wzrok na Deana.

- Dean, czy ty...

- Ty też chcesz coś jeszcze powiedzieć? Nakrzyczeć? Proszę bardzo, nie obchodzi mnie to. A co do ciebie - mówiąc to, skierował wzrok na Gabriela- przez poprzedni rok jakoś nie intetesowało cię, czym się faszeruję. I nagle wpadasz i zaczynasz mnie osądzać? Odpuść sobie, ojcze dobrej łaski, mam gdzieś twoje sądy- mówiąc to, wstał z kanapy i trzaskając drzwiami, zamknął się w łazience. Gabriel zamknął oczy i wypuścił głośno powietrze. Castiel tępo wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął Winchester.

- Boże...

- Taa, on to by dopiero gnoja pogonił- odparł Gabe z rezygnacją.

- Możemy pogadać?- spytał niebieskooki, siadając na kanapie.

- Jasne- Trickster rozsiadł się w fotelu i spojrzał chłopakowi w oczy.

- Ty... Na prawdę nie jesteś moim bratem?

- Ehh... To skomplikowane, kiddo. Na prawdę chciałbym ci to wytłumaczyć. Niedługo będziesz pamiętał.

- Coś mnie ominęło?

- Oj, nawet nie wiesz jak wiele. - westchnął archanioł.

- Czy ja... Znałem już kiedyś Deana? Czy znałem kiedyś... Ciebie?

- To za mało powiedziane.

- Naprawdę nic mi nie powiesz, prawda?- Cas uniósł lekko głowę.

- Nie chcę psuć ci niespodzianki - Gabriel uniósł lekko kąciki ust.

- Dziękuję.

- Za co?

- Za wszystko. Za to czego nie pamiętam i za to co znam.

- Nie ma za co. To ja powinienem ci podziękować... Mam nadzieję, że niedługo będziesz wiedział za co.- Castiel uśmiechnął się lekko, po czym wstał i skierował się do kuchni po herbatę. Gdy wrócił z kubkiem gorącego napoju, archanioła już nie było. Postawił ją na stole po czym zajrzał do sypialni. Uśmiechnął się, widząc śpiącego Sama. Przymknął drzwi po czym podszedł do drzwi łazienki i zapukał.

- Dean wyjdź proszę- brak odpowiedzi- Gabriela już nie ma. Nie kłamię.- usłyszał cichy szczęk zamka i drzwi lekko rozchyliły się. Dean wyszedł z pomieszczenia, wpatrując się w podłogę. Usiadł na fotelu, patrząc na sufit. Dopiero teraz Castiel zauważył, że Dean jest bardzo blady.

- Chcesz o tym pogadać? - Spytał ostrożnie brunet.

- Nie- odparł szybko Dean, po czym obrócił się na bok, przykrywając kocem.

- Pamiętaj, że jeśli będziesz mnie potrzebował, ja zawsze będę tutaj. - Powiedział Castiel, siadając na kanapie. Nie zdążył jednak się położyć, bo w pomieszczeniu rozbrzmiał czyiś krzyk. Zauważył jak Dean niespokojnie poderwał się na fotelu.

- Sam- wyszeptał, zrywając się z siedzenia. Otworzył szybko drzwi napotykając tylko pustkę. Nagle coś przykuło jego wzrok. Ukucnął i dotknął czegoś na podłodze. Nabrał trochę na palec i przyłożył do nosa. Wstał zaciskając mocno pięści.

- Czy to... siarka?- spytał niepewnie Castiel. Mięśnie blondyna napięły się.

- Dorwę was skurwysyny! Dorwę was wszystkich! A jak już z wami skończę, będziecie błagać o wasze nędzne życia!- wykrzyczał. Ciepłe łzy pociekły po jego policzkach. Odnajdzie brata. Chodźby miał poświęcić nawet swoje życie.

* Kolejny rozdział już jest. Mam wrażenie, że te rozdziały są coraz gorsze. Kurde. Mam nadzieję, że komuś się spodobał. A jeśli nie... To trudno 😂. Gwiazdki i komentarze jak zwykle mile widziane.❤*

Goodbye Stranger ✰ DestielWhere stories live. Discover now