Rozdział XII

436 64 22
                                    

- Znowu pakujesz się w kłopoty?- spytał Gabriel. Dean nie mógł uwierzyć własnym oczom.

- Co ty tu... Robisz?- spytał, wciąż przeszywając archanioła wzrokiem.

- Przyszedłem znów uratować twoje dupsko. I przy okazji przedyskutować parę rzeczy- odparł, podchodząc odrobinę.

- Chyba więcej niż parę- odpowiedział mu cicho blondyn. Ostatni raz kiedy się widzieli... Nie, to nie może być przypadek.

Gabriel skierował się powoli w stronę zielonookiego. Ten jednak podniósł rękę, pokazując, że Gabriel ma się zatrzymać.

- Zaczekaj - odparł po chwili- Wpadasz tu sobie tak po prostu i oczekujesz, że z tobą pójdę?

- Dean, przecież wiesz, że to co się wtedy stało... to nie moja wina. Chciałem żeby to się nie wydarzyło. Próbowałem go obronić. Przepraszam, młody.

- Jasne. Z tego co wiem, anioły nie czują. Więc jak może być ci przykro? Dałbyś im wtedy radę, jesteś pieprzonym archaniołem!- Dean gwałtownie podniósł się lecz po chwili usiadł ponownie, ze względu na kajdanki wrzynające mu się w nadgarstki.

- Wiem, chłopcze, to moja wina. Mogłem temu zapobiec. Ale to już się stało. Nie cofnę czasu. Jestem cały czas przy nim, pilnuję go. Resztę wyjaśnię ci potem. Nie mamy czasu, Dean. Musisz mi zaufać. Idą tu demony. Dużo demonów. Mógłbym je zniszczyć, ale nie chcę się ujawniać. Proszę. - Gabriel spojrzał na chłopaka bałagalnie. Winchester westchnął tylko i pokiwał znacząco głową. Trikster podszedł do niego i złapał za ramię. Dean od razu zorientował się co robi. Blondyn tylko raz podróżował w taki sposób z aniołem i na jego nieszczęście to powtarzał. Zatrzymali się w końcu, a Dean dziękował za to Bogu, w miedzyczasie wymiotując gdzieś obok.

- To był nowy dywan - powiedział Gabriel, klepiąc chłopaka po plecach.

- Nie śmieszne - odparł mu nastolatek, podnosząc się do góry- gdzie jesteśmy?

- W moim biurze- anioł dumnie uniósł głowę do góry.

- Nie szczerz się tak- prychnął zielonooki. Gabriel rozsiadł się na wielkim fotelu za biurkiem.

- Siadaj, smarku - machnął ręką na krzesło po drugiej stronie stołu. Chłopak wywrócił tylko oczami po czym usiadł, zakładając nogi na biurko.

- Precz z tymi girami- syknął Gabriel. W odpowiedzi otrzymał ironiczny uśmieszek i środkowy palec Winchestera.

- Po co tu jesteśmy, Gabriel- Dean przeszedł w końcu do sedna sprawy.

- zabrałem Cię tu, bo nie chcę żebyś dowiedział się o tym od jakiegoś innego pierzastego dupka. - W ręce Gabriela pojawiła się nagle szklanka whiskey. Winchester wyciągnął rękę po swoją porcję. - a masz 21 lat? - chłopak westchnął tylko z irytacją i schował rękę do kieszeni jeansów. - Kontynuując. To jest bardzo poważna sprawa. Taka przez duże B. Na prawdę nie powierzałbym ci tego, gdyby nie było potrzeby.

- Wyduś to w końcu z siebie- odparł Dean.

- Sprawa przedstawia się tak: ostanio na wolność wyszedł mój ukochany braciszek. Zwie się Diabeł, inaczej Lucyfer. A więc, Lucek jest bardzo wkurzony, bo nasz papa zamknął go na tysiące lat w klatce. Chce zniszczyć cały świat i takie tam. Twoja rola jest nieciekawa. Musisz go powstrzymać. Twoim przeznaczeniem jest bycie naczyniem mojego innego brata, Michałka. I tu pojawiam się ja. Mówię Ci to wszystko dlatego, że nie chcę byś się na to zgodził. Ludzie, którzy byli naczyniami tak potężnych istot jak archanioły, stają się warzywami, nie są w stanie normalnie funkcjonować. A więc jestem tu, by pomóc ci wymyślić coś innego. Co w takim razie proponujesz, przyjacielu? - Gabriel zatarł ręce i spojrzał w stronę chłopaka. Winchester wpatrywał się w niego tępo.

Goodbye Stranger ✰ DestielWhere stories live. Discover now