Rozdział XIII

434 65 22
                                    

Tydzień zleciał im na przeglądaniu książek i pochłanianiu wszelkiej wiedzy o apokalipsie i Lucyferze. Trudno im było się przyzwyczaić, że istnieje ktoś taki jak diabeł, szczególnie Castielowi, który był nowy w tym świecie. Nie pytał żadnego z braci o to. Coraz ciężej mu było z tymi wszystkimi informacjami.

Wstał od stołu, kończąc kawę i skierował się do salonu. Był środek nocy, a on nie mógł spać. Natłok tych wszystkich informacji po prostu go męczył.

Telewizor cicho wyświetlał jakąś hiszpańską telenowelę. Na kanapie leżał Dean, trzymający jeszcze jakąś książkę w ręce. Castiel wyłączył telewizor i usiadł na fotelu, przyglądając się nastolatkowi. Artystyczny nieład na jego głowie sprawiał, że Castiel nie tylko był skłonny myśleć "słodki", ale również mógł użyć słowa "seksowny". Tak, to idealnie pasowało.

Nastolatek otworzył powoli oczy i spojrzał na Casa, podskakując lekko.

- Czy ty chcesz żebym dostał zawału?- spytał z lekkim oburzeniem w głosie.

- Tego nie było w moim planie - niebieskooki nieznacznie się uśmiechnął. - słuchaj, musimy porozmawiać.

- No jasne - blondyn usiadł powoli na kanapie. Był okropnie zmęczony, nie spał od kilku dni i najchętniej by się teraz położył. Jednak zbyt mocno związał się z Castielem, by teraz powiedzieć mu coś w stylu "spierdalaj, idę spać".

- Od tygodni o tym nie rozmawialiśmy. Wiesz, trochę mnie to wszystko przeraża. Świadomość tego całego nadnaturalnego świata, a teraz jeszcze wizja świata zniszczonego przez Diabła? To wszystko mnie przerasta.

- Rozumiem. Wiem, że to nie jest dla ciebie proste. I gdybym wiedział jak ci pomóc, to bym to zrobił, naprawdę. Ale nie potrafię, nie jestem w tym dobry. Jeśli chcesz, możesz odejść. Pozostawiam ci wolną rękę.

- Nie chcę odejść. Chyba, że ty tego chcesz...

- Castiel, jesteśmy rodziną. Nie mógłbym wyrzucić Cię z twojego domu. - Castiel pokiwał głową ze zrozumieniem. Jedyne co go zabolało to to, że Dean nazwał go rodziną. Może nie zrobił tego celowo? Może po prostu chciał mu pokazać jak bardzo mu na nim zależy? Castiel to rozumiał, jednak te słowa wciąż dudniły mu w uszach. "Jesteśmy rodziną." Cholera.

Do pokoju wszedł Sam. Przetarł oczy i usiadł obok Deana.

- Nie możesz spać, młody? - Dean spojrzał na chłopca. Ten pokiwał twierdząco głową. Zielonooki objął go ramieniem i oparł się o kanapę.

- Dziękuję, Dean- odparł cicho Sam i zamknął oczy.

- Nie ma za co- odpowiedział mu nastolatek po czym zasnął razem z bratem. Castiel oparł głowę o fotel i poszedł w ślady braci.

Castiela tym razem nie obudziły strzały czy walenie do drzwi. Były to ciepłe promienie słońca, które postanowiły trochę pomuskać jego skórę. Cas poczuł to przyjemne ciepło i lekko się uśmiechnął. Otworzył powoli oczy i spojrzał na zegar. Było już niemal południe. Westchnął cicho i wstał z fotela. Uśmiechnął się na widok śpiących jeszcze Winchesterów. Skierował się do kuchni, od razu otwierając lodówkę. Zagotował wodę w czajniku, a na gazie postawił garnek z parówkami. Zalał kawę wrzątkiem i skierował się do wyjścia z pokoju.

Postawił kawę na schodku, siadając obok. Wciągnął świeże powietrze do płuc i skierował spojrzenie na idącą parę, trzymającą się za ręce. Niby nic takiego, niby codzienność, a jednak wywołała na twarzy chłopaka uśmiech. Miłość. Coś, czego Castiel pragnął od zawsze. Znaleźć bratnią duszę, człowieka, który w pełni zrozumie jego byt. Tego właśnie chciał.

Nagle obraz lekko się rozmazał, a Castiel poczuł rozrywający ból w czaszce. Przed oczami widział ciemność, która po chwili przemieniła się w pojedyncze obrazy. Te zaś przekształciły się w ostry jak rzeczywistość obraz.

"Ciszę w małym szpitalu przy głównej ulicy w Lawrence przerywały krzyki. Dobiegały z jednej z sali porodowych.

- Wdech, wydech, wdech, wydech - lekarz powtarzał tradycyjną formułkę, znaną na całej porododówce przez rodzące kobiety- spróbuj się uspokoić.

- Gdzie mój mąż?- spytała cicho kobieta.

- Jest w drodze, nie martw się. Niedługo go zobaczysz. - powiedział z troską w głosie, schylając się lekko. - Jest już dziesięć centymetrów rozwarcia. Kochanie, chciałbym, żebyś zaczęła przeć, dobrze? - kobieta pokiwała twierdząco głową. Kolejny krzyk bólu przeciął powietrze.

- Jeszcze trochę, widzę główkę- lekarz zachęcał przyszłą matkę do pracy. Po kilku minutach do uszu kobiety doszedł głośny płacz. Zmęczona opadła na poduszkę, uśmiechając się mimowolnie.

- I oto on - lekarz zawinął dziecko w ręcznik i podał matce- to chłopczyk. Napewno jest tak silny i waleczny jak jego mama. Zobaczysz, kiedyś uratuje świat - lekarz uśmiechnął się do pacjentki.

- On jest... Śliczny- odparła cicho. Chłopczyk złapał ją rączką za palec, przymykając śliczne, zielone oczka.

- Jak chcesz nazwać tego wojownika? - spytał cicho doktor, nie chcąc budzić chłopca. Ona zaś spojrzała na synka i po chwili szeroko się uśmiechnęła.

- Dean. Będzie miał na imię Dean."

Obraz powoli wracał do normy. W uszach przestało mu wreszcie dzwonić, a obraz się ustabilizował. Castiel odetchnął z ulgą i oparł się plecami o ścianę. Co to, do ciężkiej cholery, miało być? Ta scena... Widział ją tak dobrze, jakby stał obok. Czy to możliwe, że to był...

- Tak. - odezwał się ktoś. Castiel otworzył oczy i spojrzał na mężczyznę stojącego przed nim.

- Gabe? - spytał.

- Prawie.

- Czy ty mi czytasz w myślach?- Głupie pytanie. Czy jego rąbniety brat jest jakimś medium? I czemu "prawie"?

- To jedna z wielu mocy, jakie posiadają anioły.

- O czym ty pieprzysz? - Cas otworzył szeroko oczy, patrząc na brata jak na idiotę.

- Castiel, to co widziałeś to była prawda. A ty widziałeś to już kiedyś. W twoim umyśle jest pewna ściana, która powoli równam z ziemią. Niedługo będziesz pamiętał wszystko. - powiedział Gabe. Cas patrzył na niego z szeroko otwartymi ustami i nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.

- Ale że... Jak... Czy ja... Nie jesteś moim bratem, prawda? - spytał po jakimś czasie.

- Nie w ten sposób, który ty znasz.

- Okej... Kim ty, kurwa, jesteś?!

- Archanioł Gabriel, miło mi. Dobrze Cię widzieć ponownie, Castielu.

*Przepraszam za ewentualne błędy, kolejne niewyjaśnione sprawy i poradnik kulinarny "jak przyrządzić parówki". Ogólnie to nie wiem jak mi to wyszło więc czekam na opinie. No wiecie, komentarze, gwiazdki i takie tam💜"

Goodbye Stranger ✰ DestielWhere stories live. Discover now