1

386 6 2
                                    

Nie mogę. Biegnę tak od kilku godzin.
Za niedługo braknie mi sił, a nie potrafię się zatrzymać. Wiem, że są tuż za mną.

Kurwa. Kurwa. Kurwa.

Nie musiałam uciekać. Po prostu tego chciałam. Gdybym została to siedziałabym teraz w bezpiecznym miejscu - Jego miejscu. W Jego domu, a Jego ramiona byłyby owinięte wokół mojej talii.

Tuż za mną słyszę trzask łamanych gałęzi. Są tak bardzo blisko. Może gdybym się teraz poddała i grzecznie wróciła do Niego, to mogłabym ponieść mniejsze konsekwencje.

Ale czy chcę tam wrócić? Raczej jest to spowodowane strachem przed złapaniem. Kiedy się czegoś boimy, wolimy się temu poddać. Tak po prostu ulec. Najchętniej bym tak teraz zrobiła, ale jest już za późno. Może ich zgubię? Biegnę którąś godzinę z kolei. Moje płuca palą, a usta pragną chociaż jednej kropli wody.

Nie rozglądam się zbytnio. Krajobraz wydaje się być taki sam. Las i tylko las. Chwilę się zastanawiam czy nie skręcić w jeszcze głębszą i ciemniejszą gestwinę , ale po dłuższym zastanowieniu odrzucam tę myśl. Może być ich tam więcej. I nie tylko ich. Las to przede wszystkim teren wilkołaków, a z nieznanego mi powodu ich alfa chce mnie złapać. A jeśli to wcale nie on i Jego ludzie za mną biegną? Może się nie zorientowali.

Trzymając się tej myśli biegnę dalej i szybciej. Przed siebie. Nie mam wielkiego wyboru.

______________________________________

Kolejne kilka godzin przebiegam w czujnym nasłuchiwaniu. Od dawna nie słyszałam żadnych dźwięków. Wydaje mi się to podejrzane. Las się nie kończy, a ja nie mam już siły. Postanawiam usiąść obok niewielkiego drzewa. Wszystko mi obojętne. Zgubiłam się. Siadam obok drzewa i staram się opanować swój oddech. Czekam. Czekam na nich. Martwię się, że jakieś inne stworzenia mnie znajdą, a potem zabiją.

Nagle usłyszałam trzask łamanych gałęzi. Wstałam i instynktownie spojrzałam w stronę lasu, z której przebiegłam, lecz hałasy dochodziły z przeciwnej strony. Po chwili usłyszałam wycie. Wycie wilkołaków. Pierwsza moja myśl to wspinaczka na drzewo, przy którym wcześniej siedziałam. Tak też zrobiłam.

Z góry mogłam wszystko dokładniej zobaczyć. Biegli. Cała wataha.

- Powinniśmy już dawno spotkać dziewczynę. Czuję wyraźnie jej zapach. Musiała tu przed chwilą być. - oznajmił przystojny wilkołak o brązowych włosach.

- Beto, przebiegliśmy cały las i nigdzie jej nie było. Wampiry musiały ją odnaleźć pierwsze. - powiedział jeden z towarzyszy bety. To znaczy, że nasz kochany, potężny alfa wysłał na poszukiwania swojego betę i sam się nie pofatygował, żeby mnie odnaleźć. Żenada. Chociaż to dobrze, bo on w porównaniu do tych tępych głupków już dawno by mnie wywęszył i ściągnął z tego przeklętego drzewa.

Beta wydał jakieś polecenie, na które wszyscy rozeszli się w różnych kierunkach, a on sam został pod , ,,moim" drzewem. I wtedy ponownie usłyszałam trzask. Wilkołak momentalnie spojrzał w górę. Na mnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że gałąź, na której siedziałam zaczęła się odrywać od drzewa. O Boże, zaraz spadnę na dół prosto na betę. Prawdopodobnie nie wyjdę z tego cała. Chłopak uśmiechnął się na mój widok i podszedł bliżej. Rozłożył ręce, abym mogła bezpiecznie skoczyć. Ależ z niego dżentelmen.

- Radziłbym ci skoczyć, chyba, że nie chcesz żyć dalej w jednym kawałku! - krzyknął beta.

I co ja mogłam zrobić? Do ziemi miałam około 20 metrów. Byłby ze mnie placek. Lepsze to niż nic. Skoczyłam. Kiedy byłam w jego ramionach, chłopak powiedział:

Just Trust Me II N.H.Where stories live. Discover now