Rozdział 26

802 56 6
                                    

~*~

Po chwili byliśmy poza murami, a brama za nami się zamknęła i nie było już odwrotu. Mieliśmy złapać dwóch tytanów co dosyć komplikowało sprawę. Mimo niskiego poziomu inteligencji raczej nie będzie łatwo je złapać. Zamknęłam na chwilę oczy w skupieniu i nagle sobie coś przypomniałam. Mogło nam to pomóc w złapaniu tych wielkich stworów. 

- Mam pomysł jak je obezwładnić.- Powiedziałam do Levi'ego gdy już pędziliśmy przez puste pole.

- Jaki?- Zapytał dalej patrząc przed siebie.

- Pamiętasz nasze "pierwsze" spotkanie. Nie to w więzieniu, tylko jak zabiłam tego tytana?- Kiwnął głową.- No właśnie. Wtedy tytan się zatrzymał. Nie wiem dlaczego tak jest, ale one na mnie nie reagują. Nie licząc odmieńców. Te są akurat dla mnie większym zagrożeniem.- Wytłumaczyłam chłopakowi.- Prawdopodobnie gdy podejdę na bliską odległość powinien się zatrzymać.- Dokończyłam swoją wypowiedź.

- Rozumiem, ale wiesz, że to jest niebezpieczne.- Powiedział patrząc na mnie kątem oka.

- Wiem, ale to może być jedyna szansa. Raczej wątpię by im nagle po 18 latach odwaliło i zaczęły się względem mnie inaczej zachowywać.- Wyjaśniłam, a ten przytaknął.- Tak, więc gdy pojawi się jakiś tytan ja zareaguję. Zgadzasz się?- Zaproponowałam.

- Dobra.- Mruknął, a po chwili wydał rozkazy reszcie, a ja uśmiechnęłam się.

Przez większość czasu był spokój. Szczerze budziło to we mnie nie pokój. W końcu tam gdzie grupka ludzi, tam powinny się kierować tytany. Może i się rozdzieliliśmy na kilka grup, ale no bez przesady. Powinny i tak zareagować. Korzystając z okazji uprzedziłam Levi'ego o tym, że muszę się skoncentrować i przez chwilę będę mało dostępna. Zrozumiał, a ja zaczęłam gromadzić moc. Po dziesięciu minutach otworzyłam moje jaskrawo niebieskie oczy i obadałam teren. Słyszałam każdy stukot kopyt w zasięgu najbliższych 60km. Usłyszałam bardzo mocne kroki. Dokładniej bieg. Co najmniej 50km od nas. Po mocnych uderzeniach o ziemie może być to od 10 metrów wzwyż, ale na pewno mniej od 15 metrów. 

- Levi. Przed nami, jakieś 50 km od nas biegnie tytan w naszą stronę. Podejrzewam, że jakieś 10-12 metrów wysokości, ale ręki uciąć nie dam.- Powiedziałam do niego. Zrozumiał i krzyknął do reszty o nadchodzącym zagrożeniu. 

Po jakichś 15 minutach pojawił się. Zareagowałam natychmiastowo. Nawet nie używając sprzętu ruszyłam w kierunku tytana. Za pewne będę miała później reprymendę od szanownego Kaprala. Stanęłam mu na ramieniu, a ten biegł jeszcze przez chwilę i nagle się zatrzymał. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę Levi'ego. Pokazałam mu kciuk w górę, ale ten wyjął miecz kiwając przecząco głową. Za nim się zorientowałam byłam w wielkiej ręce tytana. 

"Cholera, Odmieniec!"- Pomyślałam i zebrałam dookoła siebie i ręki tytana wiatr. Pocięłam mu dłoń i wywołałam w środku huragan. Dzięki czemu otworzył dłoń, a ja zeskoczyłam na ziemię. 

- Wiedziałam, że nie może być tak łatwo.- Mruknęłam do siebie ścierając stróżkę krwi z brody. Ponownie wleciałam na tytana.- Nie wtrącaj się Levi tylko wystrzel racę!- Wydarłam się do czarnowłosego widząc, że chce już reagować. 

Nic nie mówili, że mamy łapać odmieńców. Tak, więc mogę go zabić. Uśmiechnęłam się do siebie gdy ujrzałam czarną racę, a następnie zajęłam się odmieńcem. Maksymalnie przyśpieszyłam tempo tworząc wokoło tytana tornado. Musiałam jakoś ubezpieczyć tych żołnierzy. Chciałam załatwić to jednym cięciem, ale kilka razy się zamachnął i po prostu nie mogłam trafić. W końcu postanowiłam pójść na łatwiznę i uformowałam miecz nad jego karkiem z powietrza, a następnie przecięłam jego kark. Westchnęłam i zatrzymałam tornado wokoło nas za nim tytan upadł. Zwinnie zeskoczyłam z trupa i skacząc co jakiś czas skierowałam się w stronę konia Levi'ego. Ten zeskoczył z konia i podszedł do mnie szybkim krokiem. 

- Do cholery jasnej, kto Ci pozwolił na samowolkę!?- Warknął na mnie gdy był blisko mnie. Wręcz stykaliśmy się stopami, a jego twarz była stanowczo za blisko.

Nie jestem pewna dlaczego, ale moje serce przyśpieszyło, a na policzki wpełzł rumieniec. Chciałam się odsunąć, ale moje ciało ani drgnęło. 

- Co by było, jakby coś Ci się stało?!- Po raz kolejny wydarł się na mnie. Czy on się o mnie martwił?- Przecież jesteś głównym punktem tej misji!- I tak miłe uczucie prysło. No tak, przecież pan "Mam wszystko w dupie" się o nikogo nie martwi. 

- Ale żyje. Koniec tej rozmowy.- Mruknęłam i wyminęłam chłopaka podchodząc do jego konia. Wsiadłam na niego czekając aż Kapral wejdzie na konia. Została wystrzelona żółta raca, o zakończeniu sukcesem pierwszej "misji", ogólnie chodziło o to, że zabiliśmy odmieńca. Gdy już wsiadł ponownie ruszyliśmy w odpowiednią stronę. 

~*~

Witam ponownie!

Nie będę długo gadać, bo nie ma o czym. W końcu powiedziałam wszystko w poprzednim rozdziale, tak więc ja już się żegnam i idę nyny C: Mam nadzieję, że moje dwa rozdziały wam się spodobają ^^

Bayooo!!!!! + Branocka!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Piosenka:

  Anime couple ~Payphone~  

Jedna decyzja | Shingeki No KyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz