Rozdział 25

786 53 0
                                    

~*~

*Fuyuka*

Podejrzewałam, że obudzę się w tak dobrze już znanym mi pomieszczeniu, czyli więziennej celi do tego przykuta do ściany. Jednakże rzeczywistość była całkiem inna. Obudziłam się na nawet miękkim łóżku. Otworzyłam pomału oczy by mnie nagle światło słoneczne nie oślepiło, ale okazało się, że jest już wieczór. Leżałam prawdopodobnie w skrzydle szpitalnym. Na sali byłam sama, ale po chwili usłyszałam ciche otwieranie drzwi. Zamknęłam oczy udając, że jeszcze śpię. Osoba, która weszła do pomieszczenia oparła się o łóżko uważnie mi się przyglądając. 

- Mogłabyś już przestać udawać, że śpisz?- Usłyszałam pytanie z ust Kaprala. Jego głos był troszkę mniej oziębły niż zazwyczaj. 

Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Po chwili się lekko uśmiechnęłam. Nie jestem pewna czy to zauważył, ale mam nadzieję, że nie. 

- Ile spałam?- Zapytałam się czarnowłosego, a ten wzruszył obojętnie ramionami. 

- Jakieś trzy dni.- Odpowiedział odwracając wzrok w stronę okna, na księżyc. 

Po tych słowach już się nie odzywaliśmy. Levi stał cały czas opierając się o łóżko szpitalne, a ja pogrążyłam się we własnych myślach. 

Wiedziałam, że nie mogę tu zostać. Po prostu było to niebezpieczne dla nich. Co z tego, że mogę uratować jednego człowieka, skoro przez mój brak kontroli mogę zabić pięciu. Najlepiej by było gdybym nigdy nie zabiła tego odmieńca. Gdybym go zignorowała to wszystko by się nie stało. Wiem, że Levi nie powiedział mi jakie wyrządziłam szkody, ale byłam pewna, że skrzywdziłam wielu żołnierzy. Jak zwykle zresztą. Musiałam odejść, a jutrzejsza wyprawa była najlepszym wyjściem. W nocy jak będziemy wracać zostawię ich, by nie skrzywdzić już żadnego człowieka. Jak najdalej od ludzi, tym lepiej dla nich jak i dla mnie. 

- Emm... Levi...- Zagadnęłam, a chłopak na mnie spojrzał.- A ja będę mogła uczestniczyć w tej jutrzejszej wyprawie?- Zapytałam.

- Twoje wyniki są dobre, a do tego jesteś bardzo ważnym członkiem w planie, więc tak.- Wytłumaczył.- Ja już pójdę.- Dopowiedział i skierował się do wyjścia. 

- Dziękuję...- Szepnęłam gdy już drzwi się za nim zamknęły.

Poczułam straszne zmęczenie. Spojrzałam w stronę okna na księżyc, ale po kilku sekundach odwróciłam wzrok na sufit. Zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*Następny dzień, 7.30*

Pół godziny temu wyszłam ze szpitala, a teraz byłam w "swoim" pokoju. Pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, a dokładniej garstkę tych, które miałam ze sobą jak tu trafiłam. Pościeliłam łóżko i ogólnie ogarnęłam pokój. O ósmej miałam się stawić na placu, a było już za piętnaście ósma. Położyłam kluczyk od pokoju na biurku tak samo jak wyprany mundur. Zabrałam swoją torbę i wyszłam z pokoju. Skierowałam swoje kroki na plac. Nikogo nie spotkałam co oznaczało, że wszyscy znajdują się już na zbiórce. Przyśpieszyłam kroku nie chcą się spóźnić. Gdy już tam dotarłam wszyscy byli. W tłumie wyłapałam wzrokiem Levi'ego. Podeszłam do niego żwawym krokiem. W końcu miałam z nim jechać na koniu, a jestem prawie pewna, że odjechałby beze mnie jak by za długo na mnie czekał. 

- Cześć!- Przywitałam się z chłopakiem, a ten tylko na mnie spojrzał i zaraz się obrócił w stronę konia. 

Westchnęłam, a następnie skierowałam się po swój sprzęt do trójwymiarowego manewru. Gdy już miałam go założonego ponownie stanęłam koło Kaprala i zaczęłam się rozglądać po ludziach. 

Miałam wątpliwości co do mojego odejścia. Jednak to co teraz zobaczyłam całkowicie je rozwiało. Ludzie rozmawiali ze sobą. Niektórzy dość entuzjastycznie inni trochę mniej, ale mimo wszystko byli w dobrym humorze. Wiem, że moja moc może to wszystko zniszczyć. Zrobić im krzywdę z której mogą się nie wykurować, a tego bym nie chciałam. Nie spędziłam dużo czasu z jakimikolwiek tutaj ludźmi. Co najwyżej Armin, Eren, Mikasa, Jean i kilka innych osób, a jeszcze Levi. Lubiłam go. Mimo iż był agresywny, wredny, chłodny i irytujący jakoś pałałam do niego sympatią. 

W końcu przyszedł Smith-san. Wygłosił jakąś przemowę, a następnie wsiedliśmy na konie. Czarnowłosy pomógł mi wejść na konia, a następnie sam się usadowił przede mną. Chwyciłam go za brzuch bojąc się, że spadnę. Ten się wzdrygnął na mój dotyk, ale nic nie powiedział. Po kilku minutach byliśmy w mieście, później dotarliśmy do bramy gdzie żegnali nas ludzie przy okazji życząc powodzenia i jak najmniejszej liczby ofiar. Postaram się o to zadbać. 

~*~

Ohayo!!!!

Mam dla was dziś dwa rozdziały C: Taka checa pisałam je cały dzień XD Niestety non stop mi coś przerywało, a do tego czasem się zacinałam. Plus do tego w tym samym czasie oglądałam TV XD Co do tych Rac, to nie jestem pewna czy użyłam ich odpowiednio, ale powinno być ok c: Postanowiła po raz kolejny obejrzeć SNK ^^ W końcu dzisiaj wyszedł drugi sezon, a ja prawie nic nie pamiętam ;^; Plus potrzeba mi inspiracji XD Ja uciekam. Wstawię ten, a później następny i idę spać, a jutro będę oglądać Shingeki C:

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Piosenka:

  Kokoro ga Sakebitagatterunda - Watashi no koe [Thai Sub]  

Jedna decyzja | Shingeki No KyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz