Rozdział 24 i Gomenasai ;^;

866 63 3
                                    

Tam na dole będzie notka ;^;

~*~

*Fuyuka*

Na następny dzień nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Tak, więc gdy już byłam ogarnięta na tyle by nie odstraszyć ludzi wyszłam z pokoju i bez celu snułam się po zamku. Poszłam na śniadanie, a gdy już zjadłam kontynuowałam swoje "zwiedzanie". Mijałam co po chwilę jakichś zwiadowców z którymi miło się witałam. Chciałam właśnie wracać do pokoju gdy usłyszałam jakieś dziwne wrzaski. Coś jakby bójka. Podekscytowana w końcu jakimś ciekawym obrotem spraw, przyśpieszyłam trochę kroku. Na placu utworzyło się dość spore zbiorowisko gapiów. Przecisnęłam się pomiędzy nimi by dotrzeć na sam brzeg. Na samym środku okręgu stali Eren i Jean. Westchnęłam znudzona. Myślałam, że będzie coś ciekawego, a to tylko te dwa jełopy. Obserwowałam ich znudzonym spojrzeniem czekając na rozwój wydarzeń. Na początku się tylko wyzywali. Nawet Mikasa próbowała ogarnąć Eren'a, ale nie zbyt jej to wyszło. Gdy przeszło do rękoczynów, gapie zaczęli wiwatować. Dało się wychwycić kilka zdać typu "Dawaj Eren!", "Dowal mu Jean!" i jeszcze innych. Obserwowałam to jeszcze chwilę znudzona. Levi'ego nie ma tylko jeden dzień, a tu już taki burdel. Po raz kolejny dzisiaj westchnęłam i skupiłam się. Po chwili moje zmysły się wyostrzyły, a ja znów przeskanowałam wzrokiem sytuację.

- Spokój!- Krzyknęłam, a w tym samym momencie pomiędzy sprawcami tego całego zamieszania przeleciał silny podmuch wiatru odrzucając każdego w inną stronę. 

Moje oczy tak samo jak ostatnim razem pod wpływem mocy zrobiły się jaskrawo niebieskie, ale nie zwróciłam na to uwagi. Patrzyłam na nich przenikliwym wzrokiem. Czułam ich przyśpieszone bicie serca, a każdy wokoło odsunął się ode mnie na kilka kroków. Chłopcy spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem. Potrząsnęłam głową przy okazji zamykając oczy by odgonić od siebie całą zebraną moc. Moje oczy wróciły do normalnego stanu, a ja ponownie otworzyłam oczy. Spojrzałam na nich i gestem ręki kazałam im wstać. Posłusznie wykonali mój "rozkaz". Ruszyłam przez grupkę gapiów, a Ci odstępowali mi drogę. Wyczułam, że tych dwóch za mną nie idzie. Zatrzymałam się i spojrzałam na nich przez ramię. 

- A wy co? Na specjalne zaproszenie czekacie? Ruszać się.- Powiedziałam i znów ruszyłam przed siebie by odejść w cichsze miejsce, a następnie ich "przesłuchać". Chciałam polubownie załagodzić ten ich szczeniacki, głupi konflikt.

Odeszliśmy dość spory kawałek od miejsca całego zdarzenia. W końcu usiadłam na jakiejś ławce w korytarzu. Tamci stanęli przede mną spoglądając co chwilę to na mnie, to na siebie. 

- Tak, więc...- Zaczęłam pochylając się lekko przy okazji łącząc dłonie i opierając się łokciami o swoje kolana, a następnie spojrzałam na nich wyczekująco.- O co wam znowu poszło?

- Popchnął mnie.- Powiedział Jean.

- I dlatego zaczęliście się kłócić?- Zapytałam kpiąco myśląc, że on sobie ze mnie żartuje, ale po chwili zrozumiałam, że on mówi całkiem poważnie.- Poważnie? Co wy dzieci z podstawówki?- Prychnęłam.

- Ogólnie to od tego się zaczęło.- Dopowiedział Jean.

- A później jakoś tak poszło.- Dołączył Eren. 

- Ehh... No okej. Idźcie już.- Mruknęłam i wstałam z tej ławki.

Z nudów postanowiłam iść do szpitala, ale za nim doczłapałam do końca korytarza zatrzymał mnie głos tego jasnowłosego bruneta. 

- A to co zrobiłaś na placu? Co to było?- Zapytał podnosząc głos bym go usłyszała. 

- Nie powinieneś się tym interesować Jean.- Odkrzyknęłam i ruszyłam w stronę szpitala.

Jedna decyzja | Shingeki No KyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz