Rozdział szósty

2.3K 236 128
                                    

Końcówka poprzedniego rozdziału to przygotowania Tessy na wyjście do kośc... na imprezę. Tak, na imprezę. Szósta część „After. Płomień pod moją skórą" zaczyna się od kontynuacji, jakże fascynujących, opisów czynności głównej bohaterki, która za wszelką cenę próbuje wyglądać jak uczennica szkółki niedzielnej. A przynajmniej odnoszę takowe wrażenie.

Gdy moje włosy są już idealnie podkręcone i spływają mi na plecy, upinam je po bokach dwiema wsuwkami, żeby nie spadały mi na twarz.

Nie zdziwiłabym się, jakby zrobiła sobie dwa kucyki albo warkoczyki, bo to w sumie bardzo pasuje na popijawę.

Dzienna dawka głupoty: 36

Steph pyta Tessę, czy nie chciałaby pożyczyć jakiegoś kosmetyku, chociaż na jej miejscu nie ryzykowałabym, bo jej urocza koleżaneczka byłaby jeszcze gotowa wybuchnąć tak jak przy Hardinie.

Moje oczy zawsze wyglądają na zbyt duże w stosunku do całej twarzy, ale wolę nosić minimalny makijaż. Zazwyczaj nakładam tylko trochę tuszu i błyszczyk na usta.

Ten akapit nic nie wnosi (jak ¾ opisów w tej książce), aczkolwiek przyda mi się za chwilę, więc warto go tutaj umieścić.

Niemniej jednak panna Young decyduje się na odrobinę eyelinera. Steph uszczęśliwiona, bo się na coś przydała, a przed Tessą kolejna ważna, życiowa decyzja.

Steph z uśmiechem podaje mi trzy kredki: fioletową, czarną i brązową. Obracam je w palcach, próbując wybrać pomiędzy czarną a brązową.

– Fiolet będzie idealnie pasował do twoich oczu – oświadcza Steph.

Uśmiecham się i kręcę głową.

Reakcja Tessy to trochę takie „pierdol, pierdol, ja posłucham". O Steph można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest ciemna jak tabaka w rogu, jeżeli chodzi o makijaż. Główna bohaterka jest jej kompletnym przeciwieństwem (nie tylko w tym temacie), bo – umówmy się – wytuszowanie rzęs i maźnięcie ust jakąś pomadką to nie jest nie wiadomo jaka filozofia. Ani coś, co nadawałoby się na jakiś kanał urodowy na YouTube.

A mimo to, Tessa traktuję tę dziewczynę z wyższością (zresztą, nie tylko ją), jakby wszystkie rozumy pozjadała i na wszystkim się znała najlepiej. I, jasne, można nie lubić jakichś kolorów, nie czuć się dobrze i inne cudawianki, ale kilka zdań dalej bohaterka robi kreski (czarną kredką, gdyby kogoś to interesowało)... praktycznie niewidoczne. I jaki jest tego sens?

Dużo też nawija o przyjaźni ze współlokatorką, ale jakoś nie potrafi jej dopuścić do siebie, chociaż mówimy tutaj o tak błahej sprawie, jaką jest wybór koloru kosmetyku. Wydaję mi się (ale co ja tam wiem), że to miłe, kiedy ktoś korzysta z naszych rad, przychodzi po nie i inne takie. To też jest jakaś część przyjaźni, jak na moje oko, dosyć ważna.

Do czego zmierzam? Tessa lubi rzucać określeniami, które nijak nie mają pokrycia w jej zachowaniu. Dobra koleżanka, przyjaciółka... Ale tylko w słowach, bo ona nie traktuje jej poważnie, nawet jej do siebie nie dopuszcza.

Wyżej sra, niż dupę ma: 31

Karuzela nastrojów: 13

Uczuciowy karton: 2

– Masz wyjątkowe oczy... Chcesz się zamienić? – dodaje żartem.

Sama ma piękne zielone oczy, dlaczego więc żartuje, że chciałaby się ze mną zamienić?

Analiza "After"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz