Rozdział 34 - Rodzice

37.7K 2.1K 113
                                    

***Bridget

Jestem wampirem, cudownie.

- Zmieniłam się?! Urosłam chociaż trochę?!

Byłam lekko podekscytowana, po każdej przemianie towarzyszyła zmiana wyglądu. Zawsze po przemianie człowiek stawał się bardziej doroślejszy z twarzy, najczęściej towarzyszył temu także wzrost ciała.

- Urosłaś kilka centymetrów, nic więcej. 

Naburmuszyłam się trochę i wydęłam wargi, jak mała dziewczynka. W sumie... przecież jestem mała! Nagle dalej poczułam ten głód.

- Czyli ten głód... to pragnienie krwi?

- Tak.

- Skąd mogę ją wziąć?

- Jesteś w willi należącej do króla wampirów, którego służba to także wampiry. W kuchni i butelkach po winie jest masa krwi. Ale ciebie to nie tyczy - dodał szybko.

Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Jak to mnie nie tyczy? On chce mnie zagłodzić?!

- Nie rozumiem.

Westchnął, kolejny raz dźwignął się z krzesła i usiadł na moim łóżku. Zanim się zorientowałam podniósł mnie i posadził na swoich kolanach. No, muszę przyznać, że się zmienił. Nie... on zawsze taki był, ale to ukrywał. Po prostu teraz czuje, że może to robić i w pełni to wykorzystuje.

- To że będziesz piła tylko moją krew. Nie pozwalam ci pić niczyjej krwi, tylko moją - oznajmił groźnie z naciskiem na „jego krew". Nie powiem, chciało mi się śmiać.

- Zaborczy dupek - ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.

Król spiorunował mnie spojrzeniem, ale się tym nie przejęłam. Może być sobie królem wampirów, ale moim na pewno nie będzie. Moim może być tylko mate, kochankiem, mężem, ale na pewno nie będę się przed nim kłaniać w pół i zwracać per „wasza wysokość". Niedoczekanie jego.

- Oj, daj spokój, zawsze chciałam to powiedzieć - pocałowałam go w policzek.

- Pij - odgarnął włosy z ramienia i przechylił głowę, abym mogła się napić.

Nie panowałam nad tym. Zęby same mi się wysunęły. Przykryłam dłonią usta, zdziwiona efektem, jaki wywołał u mnie Styx, odsłaniając swoją szyję.

- Spokojnie, szybko zaczniesz nad tym panować. A teraz pij. Szybciej wrócisz do siebie.

Poszłam za jego radą i spojrzałam na pięknie odsłoniętą szyję. Instynkt sam podpowiedział mi, gdzie mam się wgryźć, więc poszłam za jego śladem i wsunęłam kły, gdzie mi kazał. Nigdy nie sądziłam, że krew jest taka pyszna. Oczywiście wiem, że każde ponadludzkie stworzenie docenia krew. No, może prócz wyroczni, bo one są tylko ludźmi z mocami, więc krew im nie smakuje.

Ta czerwona ciecz smakowała jak jakiś mega pyszny sok, dzięki któremu od razu czujesz się lepiej i pełny życia. Czułam, jak wracają mi wszystkie siły i mogę nawet skakać po całej willi i śpiewać.

Moje pragnienie mijało. Bałam się, że nie będę w stanie się powstrzymać, ale po chwili byłam już pełna, więc odsunęłam się od jego szyi. Moje kły schowały się niemal natychmiast. Wyprostowałam się i oblizałam usta. Spojrzałam jeszcze na miejsce, gdzie go ugryzłam, ale już nie wiedziałam tam żadnej rany.

- I jak się czujesz?

- Lepiej - uśmiechnęłam się.

- To dobrze, bo wracamy do Szwajcarii.

- Co? Ale jeszcze nie wykonałam moich wszystkich projektów na śniegu! Chciałam zbudować wielki fotel, wilka, bałwana, samochód i...

- Dość! - przerwał mi. - Nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. W tym przeklętym kraju o mały włos cię nie straciłem. Idź się pakować, wylatujemy dzisiaj wieczorem.

Ściągnął mnie ze swoich kolan i po prostu wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Odezwał się w nim król, kto by się spodziewał. Westchnęłam ciężko i zwlekłam się z łóżka. Podeszłam do okna i odsłoniłam żaluzje. Do pomieszczenia od razu wpadły promienie słoneczne, na których widok uśmiechnęłam się wesoło. Zdecydowanie brakowało mi słońca, uwielbiam je.

Zaczęłam się pakować. Szkoda było mi zostawiać ten biały krajobraz, ale przecież Pan i Władca nie odpuści. Pakowanie nie zajęło mi dużo czasu. Po godzinie byłam już nawet gotowa do drogi. Zastanawiałam się tylko, co ja będę robić przez resztę dnia. Ach, miałam zadzwonić do rodziców.

Zeszłam do salonu, gdzie nikogo nie było. Wyciągnęłam telefon i wybrałam pierwszy lepszy numer, czyli mamy.

- Hej, mamuś - rzuciłam wesoło. Przez chwilę zdawało mi się, że po drugiej stronie usłyszałam westchnienie ulgi.

- Cześć, Bridget - odpowiedziała mi widocznie szczęśliwa.

- Co ode mnie chcieliście?

- Sprawdzić tylko, jak się trzymasz.

- W porządku. Jest wesoło i w ogóle. Jesteśmy w Norwegii, ulepiłam wielkie igloo i nawet rzuciłam śnieżką w Styxa, ale nie dał się - zaśmiałam się.

- Rzuciłaś śnieżką w króla?

- No tak, a co?

- Bridget, chyba nie powinnaś...

- Mamo, wyluzuj. Nic mi nie zrobił i nie zrobi. Możesz być spokojna.

- Słuchaj, może byś do nas przyjechała? Może Styx się zgodzi?

Ta propozycja naprawdę mi się spodobał. Uśmiechnęłam się jak głupi do sera.

- Pewnie. Zagadam Styxa, możesz być spokojna.

- Ok. A więc ci nie przeszkadzam. Cześć.

- Całusy!

Rozłączyłam się. W podskokach ruszyłam w stronę pokoju Styxa. W przeciwieństwie do niego zapukałam delikatnie w drzwi i weszłam do środka. Tak samo jak ja, Styx był już spakowany. Stał przy oknie i pił chyba kawę. Nie wiem. W każdym bądź razie miał w ręku kubek z parującą cieczą.

Spojrzał na mnie i uniósł jedną brew.

- Rozmawiałam z mamą. Spytała się, czy do niej przyjedziemy i się zgodziłam.

Styx zmarszczył brwi. Widocznie nie był zadowolony z mojego pomysłu.

- Zrobiłaś to nie uzgadniając ze mną? A może ja nie mogę lub nie chcę tam jechać?

Podeszłam do niego. Położyłam dłoń na jego ramieniu i delikatnie ścisnęłam. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.

- Zrobisz to dla mnie i pojedziesz, prawda? Stoczyłam ciężką walkę, chcę trochę odpocząć w rodzinnym domu. Tobie pewnie także przyda się odpoczynek.

- A co ja będę tam robił?

- Zajmował się mną?

Po chwili wpatrywania się w moje oczy, wreszcie westchnął ciężko i się zgodził. Byłam przeszczęśliwa! Pojadę do domu razem ze Styxem. Jeszcze trzeba będzie uzgodnić, w jakie dni.

Wieczorem byliśmy już na lotnisku. Styx zapewniał mnie, że więcej turbulencji nie będzie, jedynie nabranie szybkości i szybka zmiana ciśnienia, nic więcej. Odetchnęłam z ulgą. Byłam trochę zmęczona, więc położyłam się spać w samolocie i przespałam niemal cały lot. Bardzo mnie to uszczęśliwiło, bo inaczej nieźle bym się nudziła, a telefon mi się rozładował.

Jeszcze w nocy byliśmy w Szwajcarii, a potem mogłam już się przespać w swoim łóżku, w willi Styxa. Nie wiem jak on, ale ja padłam od razu.

Król wampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz