Rozdział 4 - Mate

35.8K 2.1K 301
                                    

***Styx

Podwładny podszedł do mnie. Słuchałem go bardzo uważnie. Powiedział mi, że w korytarzu są dwie kobiety. Dosłownie przed sekundą korytarze były patrolowane przez moich ludzi, więc musiały wślizgnąć się zaraz po tym, jak wrócili na salę, czyli tak naprawdę nic nie wiedzą. A niech sobie siedzą.

Delikatnym ruchem głowy wampir pokazał mi, gdzie dokładnie są. Łypnąłem okiem w tamtą stronę, ale zaraz jednak odwróciłem wzrok, bo nic ciekawego tam nie było. Fakt, były dwie osoby, które naprawdę słabo się chowały. Jedna skulona siedziała za drzwiami i przez wielką dziurę po zamku przyglądała się wszystkiemu, druga zaś stała za belką podtrzymującą sufit i wychylała się nieznacznie. Obie były w naprawdę słabych kryjówkach. Pięciolatek lepiej by się schował, ale to w końcu kobiety. Ludzie, bo nie wyczułem ich zapachu. Póki co czuję tylko stęchliznę i wampiry, więc na pewno ludzie. Ich zapach jest słaby.

Coś jednak przyciągnęło moją uwagę. Nie wiedziałem, co to takiego, ale musiałem spojrzeć jeszcze raz. I to był mój błąd. Odwróciłem głowę i przyjrzałem się dziewczynom. Zatraciłem się. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to nienaturalne, wyróżniające się włosy. A potem zostałem zdeptany z ziemią.

Moje spojrzenie spotkało się z bladoniebieskimi tęczówkami. Duże, przejrzyste, piękne oczy, w których było można zauważyć wesołe, tańczące iskierki. Nie mogłem się od nich oderwać, te oczy były jak bezkresny ocean. Po całym moim ciele przeszedł dreszcz. Jeszcze nigdy nie poczułem czegoś takiego. Zdawałem sobie sprawę, co to takiego i że moje oczy zmieniają kolor z zielonych na złote, jak to bywa w takich przypadkach u wampirów.

- Moja - szepnąłem do siebie.

Moja przeznaczona.


*** Bridget

Delikatnie wychyliłam się, aby zobaczyć, co tam się dzieje. Nie był to dobry pomysł, ale cholerna moja ciekawość zwyciężyła. Wszyscy stali, jak stali. Jedynie ten wysoki mężczyzna spojrzał przelotnie w nasza stronę, a potem odwrócił głowę. Czyżby miał to gdzieś, że tu jesteśmy? Dla nas to lepiej.

Jednakże po chwili odwrócił głowę kolejny raz. Zobaczył mnie. Przyjrzał mi się. A ja jemu. Wyraźnie zarysowała szczęka, idealnie zgolona i piękne, szmaragdowe oczy, w których widziałam władzę i zimną obojętność. Nasze spojrzenia spotkały się. Nie potrafiłam oderwać wzroku, stałam jak zaczarowana i miałam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. Jego oczy zmieniły się z szmaragdowych na złote, w których zapłonął ogień.

Całym moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Przyjemny dreszcz. Zaczęłam panikować. To nie może się dziać. Nie! Nie zgadzam się!

Wybiegłam tak, że nikt nie miał prawa mnie nie zauważyć. A zresztą i tak już wszyscy wiedzieli, że tu jesteśmy. Złapałam Nati za rękę i zaczęłam biec. Zrównała się ze mną i spojrzała pytająco. Nie odpowiedziałam jej, nie było czasu.

Znalazłyśmy się na zewnątrz. Dopiero teraz zwolniłam.

- Nati, szybko, przemień się i uciekaj - rzuciłam przestraszona, lekko dysząc.

- Ale co się stało?!

- Później ci wszystko wytłumaczę, obiecuję, ale teraz przemieniaj się i biegnij!

Wykonała moje plecenie. Przede mną stanął wielki wilk o brązowej sierści. Wsiadłam na mój motor, nie było czasu bawić się w zakładanie kasku, więc najzwyczajniej w świecie go wyrzuciłam. Zakręciłam motorem w miejscu, przygotowując do szybkiego startu i popędziłam. Musiałam jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, gdzie na pewno będę bezpieczna. Jechałam z szybkością dwustu kilometrów na godzinę. Nie patrzyłam na znaki, z gracją wymijałam kolejne samochody, a obok mnie, pomiędzy drzewami, widziałam ledwo nadążającą Nati. Nie miałam czasu jej teraz tego tłumaczyć. Po prostu nie było czasu. Musiałam uciekać, a wiedziałam, że on tak łatwo nie odpuści. Nikt nie odpuszcza, nigdy. Będzie mnie szukał, choćby na krańcu świata.

Zajechałam bezpiecznie do domu mojej watahy. Nie zaparkowałam w garażu, nie było czasu. Zaparkowałam gdzieś pomiędzy drzewami, gdzie z grubsza nie był widoczny. Z lasu wybiegła Nati. Przemieniła się, a ja szybko ściągnęłam kurtkę i jej ją rzuciłam. Była zdyszana, zmęczona i w jej oczach widziałam jeden wielki znak zapytania.

- Schowaj się w domu głównym, proszę. Wytłumaczę ci wszystko, ale nie teraz.

Posłuchała mnie. Wiedziała, że mówię prawdę i na pewno nie kłamię. Udała się do domu głównego, gdzie na pewno ktoś da jej jakieś ubrania. Sama pognałam do swojego domu. Wbiegłam do środka niczym torpeda, nawet nie ściągnęłam butów - nie mogłam zostawić za sobą śladów. Rodzice siedzieli w salonie przed jakimiś papierami. Spojrzeli na mnie pytająco, jednakże nie zdążyli nawet otworzyć buzi.

- Jak coś, to mnie nie znacie i wcale tutaj nie mieszkam! - wrzasnęłam, wbiegając na górę. Ukryłam się w pokoju rodziców.

Mieli tam wielką szafę, gdzie bez problemu władowałam się. Teraz pozostało mi tylko siedzieć cicho i czekać. Wygrzebałam telefon, wyłączyłam dźwięk i pisałam do Nati.

„Wybacz, Nati, że tak nagle, ale to ważna sprawa, naprawdę. Siedzę teraz w szafie u rodziców i czekam aż to wszystko minie"

„Ale co się stało?!"

„Mate" - odpisałam jej, niepewnie wysyłając wiadomość. Przygryzłam dolną wargę, co było moim odruchem, kiedy się denerwowałam.

„Co!? To jeden z tych wampirów?!"

„Tak"

„Na szczęście nie masz zapachu, to może cię nie znajdzie. Bądź dzielna, wierzę w ciebie"

„Dzięki"

Wyłączyłam telefon i siedziałam cicho jak mysz pod miotłą. Co innego miałam zrobić? Czułam ból w klatce piersiowej, że od niego uciekłam, ale ja nie chciałam. Nie chcę, aby moim mate był wampir! Chciałam, aby był nim wilkołak! Dlaczego to musiało spotkać właśnie mnie?! Wampiry są okropne, nie mają uczuć, a ten już na pewno. Może jedynie kobiety coś tam, jak moja mama, ale nie mężczyźni! Widziałam, że jest kimś ważnym. Może właścicielem jakieś prowincji? Oby nie. Jeżeli tak będzie, to będę udupiona na amen. Znam mojego dziadka i wiem, jak to wygląda. Ma mało czasu dla babci i w ogóle. Nie chcę kogoś takiego! Chcę, żeby mnie kochał, a nie!

Ale czego mogę spodziewać się po takich oczach? Oczach, w których nawet podczas wpojenia było widać jedynie władzę i zimną obojętność. Przecież to śmieszne! To tak, jakbym wymagała od pięciolatka, aby namalował Mona Lisę.

Westchnęłam ciężko, ale równocześnie cicho. Zapowiada się długie i męczące czekanie. Cała delikatnie dygotałam z nerwów.

Król wampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz