Rozdział 21 - Rozluźnienie

36.5K 2.1K 183
                                    


***Bridget

Otrząsnęłam się z tego wszystkiego, poszłam pod prysznic. Musiała odreagować. Siedziałam tam chyba godzinę, na zmianę oblewałam się to zimną, to gorącą wodą. Po prostu nie potrafiłam się zdecydować. Nie wiedziałam, co szybciej pozwoli mi dojść do siebie. Ostatecznie nic nie pomogło, więc kiedy wyszłam spod prysznica, wciąż byłam wstrząśnięta.

Zacisnęłam mocno zęby. Muszę się wyładować, tylko to mi pozostało. Na szczęście nie myłam włosów, więc tylko ubrałam na siebie sportową dresówkę i dresy. Lucy pokazał mi, gdzie jest siłowania i sala treningowa, więc od razu skierowałam swoje kroki właśnie tam. Szczególnie zapamiętałam tę drogę, ponadto nie był trudna, więc po chwili byłam już przed szklanymi drzwiami prowadzącymi na siłownię. Wewnątrz było kilka wampirów, ale kompletnie nie wiedziałam, jaki był sens w ich ćwiczeniach, skoro oni nie muszą nic robić, a już mają nadludzką siłę. Nie to co wilkołaki, chociaż im zrobienie porządnej rzeźby wychodzi o wiele lepiej niż krwiopijcom.

Weszłam do środka i od razu wszystkie pary oczu skierowały się w moim kierunku. Przyzwyczaiłam się do tego, więc po prostu poszłam na miejsce, gdzie są ławki i rzuciłam tam swój ręcznik.

Standardowo zrobiłam sobie rozgrzewkę, bo przecież to jest najważniejsze. Byłam naprawdę zachwycona tą siłownią, bo była w dobrym stanie, urządzenia były bardzo nowoczesne i było ich naprawdę dużo, więc śmiało mogłam ćwiczyć każdą partię mięśni.

Pierwsze poszłam na bieżnię. Uwielbiałam biegać, a tak się wciągnęłam, że biegałam przez godzinę. Wreszcie jednak musiałam zejść i wtedy wzięłam się za porządne robienie brzucha i rąk. Wampiry co chwilę wychodziły i przychodziły nowe, ale mi to nie przeszkadzało. Po chwili ich intensywnego wpatrywania się we mnie, dawali sobie spokój i wracali do swoich ćwiczeń.

Minęły dwie godziny. Czułam już lekkie zmęczenie, ale to jeszcze nie było to. Rozejrzała się dookoła. Zobaczyłam otwarte na oścież szklane drzwi, które prowadziły do sali z workami. Ucieszyłam się.

Zagarnęłam niesforne kosmyki włosów, które wydobyły się z mojego kucyka i zaczęłam uderzać. Cała sala była wyłożona półtwardą matą, więc spokojnie mogłam się rzucać i robić uderzenia z wyskoku, aby potem paść na matę. Po chwili wpadłam w prawdziwy trans. Teraz pot lał się ze mnie, jakbym wyszła spod prysznica.

Nie wiedziałam, co się dzieje dookoła mnie. Teraz liczyłam się tylko ja i walka.

- Zabijesz ten worek - usłyszałam głos z boku, który przywrócił mnie na ziemię.

Niestety, byłam zbyt pochłonięta, przez co po prostu się odwróciłam w stronę mówiącego, ale przy okazji moja pięść poleciała w jego stronę. Zanim się zorientowałam, co robię, Styx szybko złapał moją pięść w swoją dłoń. Spojrzałam na niego zszokowana. Patrzył na mnie z uniesioną jedną brwią.

- Przepraszam - powiedziałam szybko i cofnęłam pięść.

- Po tym wszystkim, co przeszłaś, to powinnaś raczej odpoczywać, prawda?

- A co? Martwisz się o mnie? - uśmiechnęłam się szeroko.

- Martwię się o swoją pozycję. Co powiedzą wampiry jak dowiedzą się, że nie potrafiłem utrzymać przy życiu swojej przeznaczonej - rzucił obojętnie.

Nie powiem, zrobiło mi się przykro. On naprawdę nie miał żadnych uczuć. Przez chwilę miałam nadzieję, że może jednak mu na mnie zależy, ale pomyliłam się. Kolejny raz.

- Dobra, a wracając do sedna. Po co przyszedłeś?

- Chciałem cię poinformować, że za sześć miesiący ma odbyć się bal.

- A co mnie to obchodzi?

- Masz się przygotować na niego.

- Yy... nie? Imprezy, bale, bankiety i tego typu sprawy to nie moje klimaty. Nie ma opcji, abym się tam w ogóle pojawiła.

- Musisz.

- Nie zmusisz mnie. Zaszyję się w swoim pokoju i nikt nawet nie będzie wiedział, że jestem obecna.

- Tygrysico, nie przyszedłem spytać się, czy idziesz na bal, ale oznajmić, że na niego idziesz, więc nie masz wyboru.

Styx odwrócił się i wyszedł. Nawet nie obchodziło go, co o tym myślę. Po prostu jest chamem i prostakiem!

Byłam tak zła, że spędziłam na worku kolejną godzinę.

Wróciłam do pokoju zmęczona. Od razu wzięłam prysznic. Tym razem umyłam także włosy. Założyłam na siebie bluzę i bokserki. Położyłam się do łóżka. Nie powiem, byłam padnięta. Położyłam się do łóżka, ale nie potrafiłam zasnąć. Coś wywoływało mój wewnętrzny lęk, co chwilę przechodziły mnie dreszcze strachu i niepokoju. Wstałam i podeszłam do okna. Przede mną znajdował się księżyc w pierwszej kwadrze. Skrzywiłam się delikatnie.

- Czego chcesz? Daj mi spać!

Zasłoniłam okna zasłonami i ponownie się położyłam. Nic. Bałam się. Czego? Nie mam pojęcia, ale wiedziałam, że nie wytrzymam tej nocy sama. Było już późno, po północy.

Przełknęłam ślinę. Wstałam. Miałam szczęście, że podłoga nie skrzypi. Wyszłam ze swojego pokoju bardzo cicho i pomału otworzyłam drzwi obok. Na wielkim łóżku leżała postać. Wiedziałam, że źle robię, ale innego wyjścia nie widziałam. Potrzebowałam po prostu świadomości, że ktoś jest obok mnie.

Cicho zbliżyłam się do łóżka. Styx spał na boku, przykryty cienką kołdrą. Miałam szczęście, że spał akuratnie bardziej po lewej stronie, więc podeszłam na prawą.

Bardzo pomału usiadłam na łóżku, patrząc na niego, czy się nie obudził. Przyjrzałam się jego surowej twarzy. Przeważnie ludzie, kiedy śpią, stają się bardziej niewinni i uroczy. Styx do nich nie należał. Nawet kiedy spał, wyglądał groźnie i władczo.

Położyłam się na krawędzi łóżka. Mam tylko nadzieję, że obudzę się wcześniej niż on.

Miał wielką kołdrę, więc spokojnie mogłam się nią nakryć. Na początku byłam cała spięta, ale dźwięk spokojnego oddechu Styxa zaczął mnie uspokajać, przez co po chwili już rozluźniłam się i zasnęłam ogarnięta spokojnym snem.

Król wampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz