*20*

2.5K 234 5
                                    


Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze <3


Zayn


Na urodzinach ciotki strasznie się nudziłem. Siedziałem kolejną godzinę przy stole wysłuchując o jej bólach reumatycznych i innych schorzeniach. Naprawdę nie był to mój ulubiony temat rozmów. W końcu przyszło wybawienie, a konkretnie dołączył do nas mój brat cioteczny. Zack był sporo starszy ode mnie. Szybko domyślił się, że umieram z nudów, więc zaproponował spacer i pokazanie mi okolicy. Z chęcią poderwałem się od stołu i wyszedłem za nim na świeże powietrze. Przed budynkiem usiedliśmy na ławeczce przy ścianie.

- Nie ma to jak spotkania rodzinne - prychnąłem, a ten się zaśmiał i poczęstował mnie fajkami.

Podziękowałem mu i w spokoju wypalaliśmy papierosa. Niall by mnie zabił jakby zobaczył, że palę. Strasznie nie lubi tego, więc przy nim nigdy nie wypaliłem ani jednego papierosa odkąd się wprowadził.

- Dzięki za wyrwanie mnie z jakże pasjonującej debaty o bólach stawów. - odezwałem się.

- Było zaczekać aż zaczną temat o hemoroidach - zażartował. - Słyszałem, że starzy kupili ci mały domek, aż tak byłeś nieznośny, że chcieli pozbyć się ciebie z domu?

- Po prostu chciałem się usamodzielnić - wzruszyłem ramionami.

- Doskonale cię rozumiem - pokiwał głową - Teraz będziesz codziennie imprezował i sprowadzał laski - poruszył sugestywnie brwiami.

- Nic z tych rzeczy - zaprzeczyłem - Mam już kogoś, czeka na mnie w domu.

- Jaka ona jest? Opowiadaj. - zaciekawił się.

- Nie ona, on i nazywa się Niall. - zacząłem.

- To życzę wam szczęścia - powiedział nieco zmieszany - Długo się znacie?

- Od dziecka - odpowiedziałem.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę dopalając papierosa. Zack nie miał nic przeciwko mojej orientacji. Sam miał dwójkę kolegów, którzy byli parą. Tak samo jak Lou i Harold - pomyślałem. Rzuciłem niedopałek na ziemię zgniatając go podeszwą buta.

- Wracasz do środka, czy zabierasz się ze mną? - zapytał po chwili podnosząc się z ławki.

- A gdzie jedziesz? - zapytałem idąc za nim.

- Nam do załatwienia kilka spraw na mieście a konkretnie kupuję nowy motocykl od pewnego gościa z tamtych okolic. Podrzucę cię do domu.

Po jego słowach nie zdziwiło mnie to, że zamiast do samochodu, poszliśmy do stojącego motocyklu przy wjeździe. Czarnowłosy chłopak podał mi kaski i zajął miejsce, ja chwilę później usiadłem z tyłu. Ruszył szybko z miejsca, robiąc małą zrywę na betonie.

Podrzucił mnie pod sam dom. Zamieniłem z nim kilka zdań. Już miałem się z nim żegnać, gdy zauważyłem, że ktoś wybiega z mojego mieszkania i z pewnością nie był to Niall. Po kurtce i ruchach od razu rozpoznałem Liama. Co ten gość w ogóle tu robił? Już miałem biec za nim, gdy rozdzwoniła się moja komórka. To było połączenie od Nialla. Przyłożyłem słuchawkę do ucha, ale nikt się nie odezwał. Zacząłem mieć złe przeczucia.

- Zack, łap tego faceta - wskazałem na oddalającą się sylwetkę Paynea.

- Ale...

- Złap go Zack - rzuciłem, biegnąc już w stronę domu.

Może i panikowałem, ale odkąd Niall zamieszkał ze mną od czasu wypadku był dla mnie ważny. Był wszystkim. Otworzyłem drzwi mieszkania, szarpiąc za klamkę. Szybko znalazłem się w salonie, skąd dobiegał głos telewizora. Na kanapie leżał blondyn. Może wszystko było by w porządku, gdyby nie wielka czerwona plama na jego koszulce. Błyskawicznie znalazłem się obok niego. Z ciągnąłem z siebie bluzę, przyciskając ją do rany. Zanim przyjechało by pogotowie mogło by być za późno. Wziąłem go na ręce, wybiegając z domu. Na trawniku stał Zack. Trzymał wiercącego się Liama, który cały czas próbował się wyrwać. Strasznie się szarpał, przestał na moment, gdy zobaczył mnie.

- Co mu się stało? - zapytał czarnowłosy mając na myśli blondyna.

- Nie ma czasu, musimy jak najszybciej znaleźć się w szpitalu - powiedziałem.

- Trzymaj - podał mi kluczyki do motocyklu. - Zajmę się tym gnojem do czasu policji. - zapewnił, z pięści uderzając Liama, który upadłby na ziemię, gdyby Zack go nie przytrzymał za koszulkę.

Wsiadłem na motor. Niall wpatrywał się na mnie mętnym wzrokiem. Walczył z sennością.

- Wytrzymaj - poprosiłem, czując jak chwyta się dłonią mojej koszulki. Drugą przyciskał moją bluzę do rany.

Jazda wcale nie była łatwa, w szczególności gdy pod koniec drogi, Niall zasypiał. Bałem się, że w każdej chwili zsunie się z motocyklu. Po kilku minutach zatrzymałem się pod drzwiami szpitala. Wziąłem blondyna na ręce. W naszą stronę pędzili już sanitariusze z łóżkiem. Zapewne to zasługa Zacka, który poinformował ich o naszym przybyciu.

Po raz kolejny od wielu tygodni znalazłem się w budynku szpitala. Znów nie pozwolili mi by przy blondynie. Znów kazali czekać na korytarzu, a ja znów umierałem ze strachu. Opadłem na krzesła znajdujące się pod ścianą. Moja koszulka była poplamiona krwią, kiedy przenosiłem Nialla. Teraz szkarłatna ciecz zaczęła zasychać. Po pół godzinie dołączył do mnie Zack.

- Na pewno będzie dobrze - zapewnił, siadając obok mnie na krześle. - Policja będzie miała mały problem ze zidentyfikowaniem tamtego chłopaka, nieźle oberwał.

- Jeszcze ja się z nim policzę - zaśmiałem się nerwowo. - Dzięki Zack.

- Nie ma za co. Zostanę tu z tobą. - powiedział.

Kolejne minuty dłużyły się strasznie. W końcu wyszedł lekarz. Pozwolił się zobaczyć z blondynem. Niall miał założone szwy i przetaczaną krew, nie było więcej obrażeń. Na szczęście wszystkie organy wewnętrzne były całe. Złapałem za klamkę i znalazłem się w pokoju. Horan zwrócił na mnie swój wzrok. Był przytomny, teraz posłał mi słaby uśmiech. Zbliżyłem się do jego łóżka, łapiąc jego dłoń.

- Miałeś rację - powiedział słabo - Liam...

- Nie mówmy już o nim. - powiedziałem, uspokajając go. - Policja już się nim zajęła.

- Jestem istnym chodzącym nieszczęściem - zaśmiał się, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się grymas  z bólu. - Przepraszam, same ze mną problemy i nieszczęścia.

- Nie mów tak - poprosiłem - Jesteś jedynym szczęściem jakie mnie w życiu spotkało, Irlandczyku - uśmiechnąłem się składając na jego skroni mały pocałunek, by po chwili przenieść go na usta.

Na Zawsze ~ Ziall ✔️Where stories live. Discover now